Wenezuela znowu zdenominowała swoją walutę

Kategorie: 

Źródło: 123rf.com

Waluta narodowa Wenezueli, tj. boliwar, była denominowana z 4,18 miliona boliwarów za dolara amerykańskiego do 4,18 boliwara za dolara, z usuniętymi sześcioma zerami z banknotów.

 

Ekonomiści oczekują, że nominał boliwara ułatwi transakcje walutowe. Jest to trzeci nominał wenezuelskiej waluty od 2008 roku, a Bank Centralny Wenezueli ogłosił w komunikacie, że wszystkie ceny w kraju należy podzielić przez 1 mln.

 

Niegdyś najbogatszy kraj Ameryki Łacińskiej, posiadający wielkie zasoby ropy naftowej, już ósmy rok z rzędu zmaga się z recesją i hiperinflacją, osiągającą 3 000 % w 2020 r. i ponad 9500 % od 2019 r. Eksperci przewidują, że inflacja w Wenezueli wyniesie w tym roku około 1600%. Jeszcze do niedawna obywatele Wenezueli musieli płacić za bochenek chleba 7 banknotami po milion boliwarów.

 

Ktoś kiedyś zażartował, że gdyby komunizm wprowadzono na Saharze to zabrakłoby tam piachu. Na tej samej zasadzie szalony wenezuelski komunizm z czasów Hugo Chaveza i kontynuatora jego szalonej polityki Nicolasa Maduro, doprowadził do spustoszenia gospodarki oraz powszechnej pauperyzacji społęczeństwa w bogatym kraju będącym dużym producentem ropy naftowej. 

 

Ocena: 

5
Średnio: 5 (1 vote)
Opublikował: tallinn
Portret użytkownika tallinn

Legendarny redaktor portali zmianynaziemi.pl oraz innemedium.pl znany ze swojego niekonwencjonalnego podejścia do poszukiwania tematów kontrowersyjnych i tajemniczych. Dodatkowo jest on wydawcą portali estonczycy.pl oraz tylkoprzyroda.pl gdzie realizuje swoje pasje związane z eksploracją wiadomości ze świata zwierząt


Komentarze

Portret użytkownika Quark

Oczywiście wpływ mediów i

Oczywiście wpływ mediów i filmów na zachowanie młodzieży a potem doroslych jest niezaprzeczalny ale każdy ma wolną wolę i TYLKO od niego zależy jakie wzorce sobie przyswoi i czyje normy uzna za swoje . Ja przecież też nie chowałem się pod kloszem ani na innej planecie , co więcej całe życie musiałem stawiać odpór naciskom na "znormalizowanie" - czyli podporządkowanie się ogółowi . Dlatego uważam , że każdy ma wybór i może opowiedzieć się po ciemnej lub jasnej stronie MOCY - to zależy tylko od dobrej woli. Nowobogaccy mogą stać się bucami ale człowiek jest jaki jest niezależnie od statusu posiadania , sam wybiera swój kierunek . Dlatego mówię o rozwoju świadomości a nie o postępie , bo małpa z Caddilacu obwieszone złotem dalej małpą pozostanie , pozostając przy swoich nawykach rzucania skórek od banana pod siebie . Też kiedyś myślałem , że trzeba propagować , nawracać , głosić "dobrą nowinę" itd. ale zrozumiałem , że to nie ma większego sensu właśnie z powodu wolnej woli . A na system nie mamy wpływu , chyba że go zmienimy - zmieniając ludzi którzy go tworzą , dlatego udział w wyborach jest tak ważny . Ja wiem to zniechęca bo zmiany postępują b.wolno ale nikt nie powiedział , że będzie łatwo . Pomyśl , jak bardzo musiał być rozczarowany Jezus i wszyscy jemu podobni gdy ich wysiłki "wsiąkały w piasek" . A prawda jest dostępna , wartościowe filmy też , literatury nie brakuje , wzorców do naśladowania również , każdy ma wybór i według niego postępuje . Uniwersalne prawo - dekalog - znany jest wszystkim , wystarczy się nim kierować . To jest walka dobra ze złem ale nie na zewnątrz nas ale wewnątrz i albo się wybiera światło albo ciemność . Z tym , że do tego konieczna jest autoreflekscja czyli sumienie a tego nikt nikogo nie nauczy . Od wywierania pozytywnego wpływu są rodzice , nauczyciele , mentorzy itd. ale szczególnie ci pierwsi muszą się z tej funkcji rzetelnie wywiązywać a z tym jest bardzo różnie - a niestety rola rodzica jest dużo bardziej odpowiedzialna niż późniejszych nauczycieli i mentorów . Tu nie ma "złotego sposobu" .. 

Portret użytkownika Namaste

Świat uległ

Świat uległ przewartościowaniu. Czytając niby rozwojowe książki, często dajemy się nabrać na ukryte treści. Na to zwrócił mi kiedyś uwagę Arya, gdy wspomniał o "Rozmowach z Bogiem" Walscha. On był zachwycony tym, co pisał Walsch, aż gdzieś tam jakiś jego internetowy znajomy napisał, że Walsch krzewi NWO. I ciężko się z tym nie zgodzić. Teraz o Walschu już mało kto wspomina, za to kolejną serią książek jest Anastazja. Czytałem i niby wszystko ok, ale jest tam ciśnienie na wmówienie ludziom tego, jak mają żyć. Chciałem o tym kiedyś podyskutować z Aryą, ale powiedział mi, ze nie czytał Anastazji. Ty coś chyba wspominałeś, więc ciekaw jestem, jakie masz odczucia co do tych książek. Kolejna seria to "Transerfing rzeczywistości". To jest dopiero odlot, a ludzie jednak w to wierzą. Piszę o książkach, by pokazać, że na osoby szukające prawdy czeka wiele pułapek. Jak się jest tego świadomym, to części z nich można uniknąć, ale wszystkich nie sposób. Wzorce, o których piszesz to jedno, chęć złamania ich to drugie, a to czy się faktycznie uda, to trzecie, bo jest wiele pułapek. Nie wszystko na drodze rozwoju da się osiągnąć samemu, bo pewnych rzeczy nie jesteś w stanie dostrzec. Ale to znowu trzeba być tego świadomym. I dlatego, choć prawdą jest, że od wywierania pozytywnego wpływu są rodzice, to to nie działa. Nauczyciele, to zależy, kogo masz na myśli, jeśli nauczycieli w szkole, to mówimy o jakiejś pomyłce. 

Nie chodzi o to, by na siłę ludzi uświadamiać i przekonywać. Wystarczy czasem prostować teorie, które ludzie uznają za prawdę. Często spotykanym błędem jest twierdzenie, że należy wyjść ze swojej strefy komfortu. Jeśli ktoś chce wejść w depresję, to jak najbardziej niech z niej wychodzi. Mnie się zdarza prostować tego typu błędy. I ludzie różnie reagują, jedni chcą tkwić w błędzie, a inni pytają o prawidłowy proces. I kiedyś bym z tymi pierwszymi dyskutował, ale odkąd wiem, że istnieje coś takiego jak strategia konfirmacyjna, zwana też efektem potwierdzania, to raczej unikam bezsensownego wdawania się w dyskusję. 

Bóg we mnie pozdrawia Boga w Tobie. 

Portret użytkownika Quark

Otóż to , tkz: "wartościowe

Otóż to , tkz: "wartościowe książki" też są niestety czasem pisane na zamówienie bo np. dobrze się sprzedają a ludzi to interesuje. Tak chyba było z tą "Anastazją" , przeczytałem wszystkie tomy - pobrałem z internetu za darmo i dobrze , bo kupno ich byłoby stratą pieniędzy (choć wiedziałem o ich istnieniu już od wielu lat bo oferowano je w ksiegarni "Nieznanego Świata" , miesięcznika który również czytywałem) - myśląc , że znajdę tam coś inspirującego ale wiecej to miało wspólnego z baśnią i fantazjami niż z rzeczywistością . Podobno serię tą napisano na zlecenie Putina , który uruchomił w Rosji program zaludniania terenów syberyjskich i potrzebował czegoś co ludzi zachęci do osiedlania się tam , obiecując każdemu chętnemu osadnikowi właśnie ten darmowy hektar ziemi .. na syberii . Nic szczególnie interesującego tam nie było a całość napisano w dość infantylny sposób ukazujący harmonię ludzi , zwierząt i natury . I co z tego wynikło .. powstawały u nas ekowioski oparte na tej idei jednego hektara z ogrodem i oczywiście wegetariańskim rezimem i ideologią "Anastazjową" , co szczególnie mocno było widać na forach anastazjowych gdzie częstym argumentem było stwierdzenie : może i tak ale Anastazja "mówi" ... Kolejna pułapka ideologiczna , rodzaj sekty , gdzie aby być po "ich" stronie koniecznie trzeba było spełnić te narzucone warunki . Ja nie czytałem zbyt wielu książek o tematyce "duchowej" , wszystkie swoje przemyślenia wypracowuję sam , choć oczywiście zapoznałem się z niektórymi mądrościami De Melo , Osho , Konfucjusza , Kierkegarda i jeszcze paru innych myślicieli . Przeczytałem Biblię , szczególną uwagę poświęcając naukom Jezusa (studiowaniu w poszukiwaniu głębszego sensu) , "Życie i nauki mistrzów dalekiego wschodu" - w książce tej spotykamy się m.in z Jezusem żywym ( w tym życiu wiecznym jako transcendentna istota) , "Kompas Zen" - zen to japońska odmiana buddyzmu . Trochę zapoznałem się z Jogą , Tai Chi i trochę z psychologią np. czytając książkę : "Potęga podświadomości" i takie tam . Co do szkoły to jest tu "promyk nadziei" , bo zaczynają już powstawać szkoły o zupełnie innym podejściu do ucznia z mniejszym zagęszczeniem i zupełnie inną formą nauczania . Właśnie dlatego , że czegoś nie dostrzegamy potrzebny jest nauczyciel i teraz pomyśl .. na jakim byłbyś teraz etapie i poziomie umysłowym , duchowym , intelektualnym - gdybyś spotykał na swojej drodze właściwych ludzi ? A tak .. musimy pracować z tym co nam się trafia , po drodze otrzepując się jeszcze z błota , którym się nas obrzuca - czyli tym co kala człowieka i odciąga od właściwej drogi . Ile energii trzeba nieraz zmarnować na przywrócenie równawagi , gdy ktoś cię z niej wytrąci .. NWO też można różnie rozumieć , jako uporządkowanie świata i nadanie mu porządanej formy , lub jako zaciśnięcie pętli na szyli przez władze za pomocą ucisku i terroru . Świat "Star Trek'a" to też NWO ale w tej pierwszej wersji . Trzeba też zadać sobie pytanie co jest ważniejsze , próba "naprawiania" świata czy praca nad własnym uszlachetnieniem ? Mamy określoną ilość czasu i wybór co z nim zrobić . Tak naprawdę , gdy uczeń jest gotowy - mistrz (nauczyciel) się pojawia . Bo zawsze jest tylko jeden uczeń i jeden mistrz . Każdy ma własnego mistrza (wewnętrznego) , który wskazuje kierunek gdy uczeń czyli człowiek pokorny poskromi swoje "ego" i wyciszy gonitwę myśli . Pisząc o "strefie komfortu" masz na myśli - światopogląd ? Ja uważam , że trzeba zachować pewnego radzaju "nieufność" także do własnych przekonań , zachowując otwartość umysłu , dlatego jeśli ktoś wie coś lepiej i mnie przekona to ja to przyjmę , bo nie mam przecież pewności , że znam "prawdę objawioną" . Bez pokory nie nastąpi nauka , rozwój , postęp ale to coś musi być też właściwie , logicznie umotywowane a nie tylko narzucone autorytetem . Budda podobno kiedyś powiedział : niczego nie przyjmujcie na wiarę , wszystko sprawdzajcie . No i tego się trzeba trzymać.

Portret użytkownika Namaste

Ja czytałem bardzo dużo tego

Ja czytałem bardzo dużo tego typu literatury. Zacząłem na początku lat '90. Czytałem te same książki co Arya, bo jak jeden kupił jakąś książkę, to pożyczał drugiemu, więc poniekąd dzieliliśmy się kosztami. Byliśmy dzieciakami i budżet był ograniczony, a w bibliotekach nie było pozycji, które nas interesowały. Reszta kuzynostwa albo się nie interesowała tematem, albo była zbyt młoda. Ja jestem najstarszy z całego kuzynostwa, ale Arya jest ten sam rocznik co ja, tylko o miesiąc młodszy. Arya czasami przynosił skrypty. Miał jakąś znajomą, którą tłumaczyła książki na język polski. Chyba  "Życie i nauki mistrzów Dalekiego Wschodu" czytałem jako skrypt, ale do końca nie jestem pewny. To była jedna z pierwszych książek na tematy duchowe, które przeczytałem. Oczywiście były też książki Roberta Monroe o podróżach astralnych, a potem Bruce Moena i podobnej maści literatura. 

W tych wszystkich książkach jest część prawdy, ale trzeba uważać, bo nie wiadomo czy to nie są książki pisane na zlecenie. Tak jak piszesz o Anastazji, że mogła być pisana na zlecenie Putina. Nie słyszałem o tym wcześniej, ale te siedliska to bardziej powstawały na Zachodzie Rosji i na terenach Białorusi i Ukrainy, niż na Syberii. Syberię to Chińczycy zaludniają, żeniąc się z Rosjankami. Więc być może pomysł osiedlania się tam przez Rosjan nie wypalił, ale plany pierwotne mogły takie być. 

Pisząc o NWO mam na myśli  tą jego negatywną wersję. Świat Star Treka też można tak określić, ale to nie jest to samo NWO, o którym są tworzone teorie spiskowe. Zresztą teraz już całkiem serio mówi się o wielkim resecie i o agendzie 2030. Te dwa terminy zastąpiły termin NWO, bo się ludziom źle kojarzył, a o NWO jeszcze nie tak dawno mówili politycy z Bushem na czele. 

 

Pisząc o "strefie komfortu" masz na myśli - światopogląd ?

Nie chodzi mi o światopogląd. Czytając książki poświęcone rozwojowi i robieniu biznesu, często w nich jest napisane, że aby odnieść sukces, to trzeba wyjść ze strefy komfortu. Tak samo mówią różnej maści trenerzy na szkoleniach. Ale wychodzenie ze strefy komfortu to błąd, to może doprowadzić do depresji lub nawet do śmierci. Jak ktoś gada o tym, że trzeba wyjść ze strefy komfortu, to znaczy, że nie ma pojęcia, jak działa ludzki umysł w tym aspekcie. A jeśli nie wie, jak działa w tym aspekcie, to może tez nie wiedzieć, jak działa w innych aspektach. Takiej osoby można posłuchać, ale dla mnie osobiście szkoda byłoby czasu. Wolałbym słuchać kogoś, kto ma wiedzę na ten temat, a nie tylko powtarza bzdury wyczytane w książkach jakichś amerykańskich guru od siedmiu boleści. 

 

 

Bóg we mnie pozdrawia Boga w Tobie. 

Portret użytkownika Quark

No popatrz a ja miałem

No popatrz a ja miałem wrażenie , że jesteś kimś sporo młodszym a tu się okazuje , że ... wszyscy trzej mamy po tyle samo lat . Literatura sobie a rzeczywistość sobie , bo przecież czytanie o czymś to nie to samo co doświadczenie tego samego . Ż i N.M.D.W - czytałem trzykrotnie starając się zrozumieć w czym rzecz ale to nie wystarczyło , zastanowiło mnie natomiast - dlaczego (jak podaje autor) nie zachowały się żadne dokumentalne zapiski , zdjęcia , jakiekolwiek autentyczne relacje z tej dalekiej wyprawy ? Nic oprócz tej książki . Z drugiej strony skoro ci , którzy obcowali z tymi mistrzami sami mieli tak duży problem by zbliżyć się poziomem do ich pułapu - to jak mnie (nam) czytelnikowi mogłoby się to udać pojąć co oni starali się przekazać ? W moim przypadku pewną barierą pojęciową jest też "ateizm" , bo oni (tak jak i Jezus) wskazywali na konieczność miłowania Boga ... a jak ma to zrobić ateista ? Do mnie bardziej przemawia koncepcja MOCY jak w "Star Wars" ale też kto miałby mnie tego nauczyć ? Wszystko trzeba samemu "rozkmninić" ale czy starczy na to czasu ? Świat Star-Trek'a , też niestety zapoczątkował "wielki ucisk" , bo jak podaje chronologia filmowa najpierw doszło do III wojny światowej (połowa ludzkości zginęła) , potem w 2063 r. Cokrein wynalazł napęd nadświetlny a wkrótce potem doszło do pierwszego kontaktu z Romulanami . To moja ulubiona saga filmowa , obejrzałem wszystkie seriale i filmy oprócz tych najnowszych - strasznie badziewnych ... To jest mój świat , w którym już bym chciał żyć . My już tego nie dożyjemy ale możemy być świadkami jego początku i pionierami przygotowującymi pod ten nowy wspaniały świat - grunt . Strefa komfortu - tam myślałem , z tym że w odniesieniu do materializmu (żeby zmienić swój byt na lepszy) to właśnie trzeba tą "bezpieczną strefę" opuścić - pokonać lęk przed nieznanym i zaryzykować . Ale w kwestii rozwoju osobowości , świadomości , intelektu jest podobnie . Budda nauczał , że nie da się napełnić pełnego dzbana , wpierw trzeba go opróżnić z zawartości by móc go dopiero napełnić czymś świerzym , innym , nową wiedzą . Innymi słowy , aby przyswoić nową wyższą formę wiedzy trzeba tą niższą odrzucić . Podobnie mówił Jezus , że aby przyswoić to co boskie trzeba odepchnąć to co ludzkie - opuścić swoją "strefę komfortu" , czyli to co uważamy za nasz fundament pojęciowy , bezpieczny zakres w którym się poruszamy - jak g***o w przerębli , nie zdając sobie sprawy że tuż za "krawędzią przerębla" jest inny lepszy , większy świat . To jest właśnie otwarcie umysłu na nowe koncepcje i możliwości . Jak to mogłoby komuś zaszkodzić , tak jak napisałeś ? Co konkretnie w tym jest złego ? Coś Ci powiem .. bo widzisz , od bardzo dawna mam wrażenie że to nie jest mój czas , świat ani miejsce . Odkąd sięgam pamięcią zawsze moj wewnętrzny "kompas" wskazywał kierunek - przyszłość. Mało mnie obchodziło co jak jest urządzone - aby się w tym poruszać , lawirować , funkcjonować według tych reguł - zawsze moje myśli tworzyły koncepcje tego co i jak powinno być urządzone , żeby było dobrze . To był i wciąż jest mój drogowskaz .. 

Mimo wszystko , komunikacja między ludzka jest bardzo ułomna (w formie) , bo choć słowa i zdania wydają się zrozumiałe , to jednak za nimi stoją szersze koncepty , myśli , znaczenia - niewypowiedziane . I to co ja piszę , nie jest tym samym co Ty czytasz i kreujesz w umyśle oraz vice versa . Wszystko to przypomina raczej wyższą formę gestykulowania , niby się rozumiemy ale myślimy co innego i nieco inaczej . Dlatego pierwszą "nadludzką" zdolnością jaką chciałbym posiąść jest telepatia . Bo tylko ta forma pozawerbalnej komunikacji umożliwia precyzyjną wymianę informacji z pominięciem jej interpretacji - czysty przekaz .

Taką formę perswazji , wpływania na kogoś to rozumię i akceptuję . Porozumienie bez barier , ograniczeń , uprzedzeń , rozumianą jako przekaz wiedzy wraz z koniecznymi adnotacjami i dopiskami ale nie w formie słów lecz pojęć , koncepcji , wizji . Coś tak pojemnego i rozbudowanego jak obraz , który jak wiadomo wart jest więcej niż 1000 słów . Wtedy rozwój i postęp następowałby błyskawicznie . Komunikacja poza słowami - czysty przekaz myśli , świat doskonały .

Portret użytkownika Namaste

Też jesteś rocznik 75?

Też jesteś rocznik 75?

A wracając do tematu, te wszystkie książki fajnie się czyta, ale to wszystko mogą być bajki. Ciekawa jet intencja autorów tych książek. Mogli je pisać na zlecenie, mogli chcieć zarobić, mogli chcieć pocieszać innych- to tylko 3 opcje, a jest ich więcej. Czytam nadal sporo, ale tego typu literaturę teraz już rzadko, wolę książki bardziej konkretne niż coś, co można zakwalifikować do fantasy. 

Ja jestem agnostykiem. Z logicznego punktu widzenia agnostycyzm ma największy sens. Rozumiem, że jako ateista nie uznajesz istnienia ludzkiej duszy. Ale w takim wypadku myślenie nad rozwojem świadomości, to może być strata czasu. Chyba że nie wierząc w Boga, uznajesz, że coś tam po śmierci istnieje nadal i to coś, to może być czysta świadomość. Ale ta czysta świadomość może się łączyć w kolektyw i to właśnie może być zdefiniowane jako Bóg. Bardzo podobna koncepcja występuje w Hunie. 

Pytasz mnie o strefę komfortu, więc Ci odpowiem. Gdy wychodzisz ze strefy komfortu, to pozbywasz się całego poczucia bezpieczeństwa. Brak poczucia bezpieczeństwa będzie generować stres. Jeśli to trwa wystarczająco długo, to wpadniesz w depresję. W skrajnych przypadkach grozi śmierć i może być ona natychmiastowa. To nie ma nic wspólnego z rozwojem. Teraz możesz zapytać o to, co więc należy robić. Odpowiedź jest bardzo prosta: poszerzać strefę komfortu. Poszerzanie i wychodzenie to dwa różne procesy. To tak jak z nauką pływania. Jeśli ktoś nie potrafi pływać i wskoczy do wody o dużej głębokości, to co prawda opuści strefę komfortu, ale może się utopić. Ale można zacząć w miejscu, gdzie wody jest po pas i w miarę nauki zapuszczać się na coraz głębszą wodę. Pływanie w latach młodości to był mój ulubiony sport. Na basen chodziłem prawie codziennie. Ale nigdy nie poznałem osoby, która nie umiejąc pływać, wskoczyłaby na głęboką wodę. Każda zaczynała od płytkiej wody. 

 

 Dlatego pierwszą "nadludzką" zdolnością jaką chciałbym posiąść jest telepatia .

Ja, Arya i kilka innych osób dawno temu robiliśmy doświadczenia z telepatii. Wyniki były rewelacyjne. Zwłaszcza taki jeden kumpel  Aryi był niesamowity w odczytywaniu cyfr od 1 do 10. Nie wiem, jak to robił, ale jego skuteczność wynosiła 100%.  Gdybym tego nie widział na własne oczy, nie uwierzyłbym. Arya opowiadał o jeszcze kilku innych eksperymentach, w których brał udział, a których wyjaśnieniem mogłaby być albo telepatia, albo reinkarnacja. Nie mam powodu, by mu nie wierzyć, choć brzmiało to jak zmyślona historia. 

Robiliśmy też inne doświadczenia, między innymi z telekinezy. Coś takiego jak na tym filmie: https://www.youtube.com/watch?v=lTTu4tPqf5o

Gość na filmie przykłada dwie ręce, a myśmy przykładali jedną. Kręciło się w stronę, którą wskazywały palce, czyli jak przyłożyło się prawo dłoń, to kręciło się w lewo. Pokazaliśmy to kuzynowi, który już niestety nie żyje. On przyłożył swoją dłoń i się kręciło. Przez kilka minut powtarzał: widzę, ale w to nie wierzę. To doświadczenie z filmu warto zrobić samemu i pokazać niedowiarkom, a najlepiej jak przyłożą swoją dłoń. Oprócz telekinezy i telepatii robiliśmy jeszcze inne doświadczenia z pozytywnym rezultatem, ale opisanie ich jest trudne i zajęłoby mi za dużo czasu. W każdym razie chcę powiedzieć, ze to wszystko działa. 

 

Bóg we mnie pozdrawia Boga w Tobie. 

Portret użytkownika Quark

Blisko , bo urodziłem się w

Blisko , bo urodziłem się w styczniu 1976 r. Ten przykładowy filmik trudno jednak uznać za dowód na telekinezę (oglądałeś film Fenomen ?) , moim zdaniem tutaj dużą rolę odgrywa elektrostatyka , konwekcja powietrza , sposób oddychania - bo wydychany niby lekki strumień powietrza może jednak powodować popychanie tego "wiatraczka" w jednym z kierunków - czyli wywoływać odbicie od blatu stołu zawirowując powietrze nad nim. Jako ateizm rozumiem , odrzucenie koncepcji osobowego boga stworzyciela , duszę rozumiem właśnie jako czystą bezosobową świadomość ale nie wiem czy jest ona tylko wytworem mózgu czy też "reinkarnuje" i czy wogóle może istnieć bez ciała - trudno powiedzieć . Jezus i inni myśliciele mówili o "drugiej śmierci" , o czymś co umiera po śmierci ciała gdy za życia nie osiągnęło to (świadomość ?) wystarczającego stopnia rozwoju . Sama zas koncepcja reinkarnacji wydaje się bez sensu , bo jak świadomość ma się uczyć skoro nie pamięta swoich błędów i może je wciąż powielać ? Nie wiem , nie znam się . Podsumowując nie wierzę w zewnętrznego boga i diabła , bo to odsuwa od człowieka odpowiedzialność za siebie i świat - daje usprawiedliwienie : bóg tak chciał , wola boża , diabeł mnie podkusił itd. Bóg i diabeł to alegoryczne opisy dwóch przeciwstawnych sił wewnątrz umysłu człowieka i albo ktoś wybiera jasną stronę mocy albo ciemną - podążając za niskimi pobudkami , instynktami itd. Dlaczego ktoś miałby wyzbyć się całego swojego poczucia bezpieczeństwa , co miałoby kogoś do tego zmusić ? To nie naturalne , nierozsądne i nielogiczne . Trudno mi sobie wyobrazić by ktokolwiek do tego namawiał , no i napewno nie ma to zastosowania do świadomości . Tak , jest tyle ciekawych rzeczy na świecie do spróbowania i rozwijania ale wciąż jest to błądzenie we mgle , bo nie wiadomo co , jak i dlaczego ? Telekineza , prekognicja , telepatia , teleportacja - niby coś tam wiadomo ale nie wiadomo .. Z drugiej jednak strony bez wystarczająco silnie rozwiniętej świadomości (dyscypliny umysłu) takie "moce" byłyby wręcz szkodliwe . I tu znów przypominają mi się słowa Jezusa , który powiedział : troszczcie się najpierw o królestwo niebieskie , które jest w was a cała reszta będzie wam dana . Nie jest to dokładny cytat dlatego bez cudzysłowia ale sens ogólny taki właśnie był i ja to tak rozumiem . Też kiedyś próbowałem się bawić takimi eksperymentami ale to była tylko zabawa i nawet nie próbowałem czegokolwiek rozwijać i zgłębiać . I tu właśnie dochodzimy do sedna .. od dzieciństwa przez całe późniejsze życie jesteśmy przygotowywani przez społeczeństwo do pełnienia w nim określonych ról , ucznia , rodzica , pracownika itd. a gdzie w tym miejsce na rozwój ? Gdzie prawdziwa wiedza , gdzie prawdziwe życie ? Ludzkość sama się tłamsi i ogranicza , bo jedni stłamszeni - tłamszą następnych a wszystko to przez arogancję , ignorancje , chciwość , zawiść i nienawiść .. Ideologia jest tu największym złem , począwszy od tradycji , zwyczajów a na religii kończąc . Wszędzie tylko schematy i role do wypełnienia - to jest ten zły system i z tym walczę całe życie. 

Portret użytkownika Namaste

Nie będę się wypowiadał co do

Nie będę się wypowiadał co do reinkarnacji i tych rzeczy, bo to temat rzeka i snucie domysłów. Filmu, o którym wspominasz, nie oglądałem, a przynajmniej nie pamiętam takiego filmu.

Co do tego wiatraczka, to były robione badania przez naukowców. Czytałem o tym bardzo dawno temu, wiec nie pamiętam, kto robił te badania. W każdym razie chodziło o wyeliminowanie oddechu i temperatury. Z oddechem sprawa jest dość prosta i dlatego napisałem, byś samemu wykonał to doświadczenie, bo możesz wstrzymać oddech, a inna sprawa, to, tak jak pisałem, my przykładaliśmy jedną rękę i kręciło się w kierunku, który wskazywały palce, co samo w sobie eliminuje wpływ oddechu, bo gdyby to strumień powietrza decydował, to wiatrak kręciłby się cały czas w tę samą stronę. Co do temperatury, to nagrzano powietrze do temperatury ludzkiego ciała. Co do elektrostatyki, to nie pamiętam czy coś w tych badaniach było. Ja dopatruję się rozwiązania w istnieniu ludzkiej aury. Aurę można sfotografować przy pomocy fotografii kirlianowskiej, więc jej istnienie jest potwierdzone. 

Dlaczego ktoś miałby wyzbyć się całego swojego poczucia bezpieczeństwa , co miałoby kogoś do tego zmusić ? To nie naturalne , nierozsądne i nielogiczne . Trudno mi sobie wyobrazić by ktokolwiek do tego namawiał , no i napewno nie ma to zastosowania do świadomości . 

Jak najbardziej się z tym zgadzam. Ale tak się dzieje przy opuszczaniu strefy komfortu, że wyzbywamy się całego poczucia bezpieczeństwa i dlatego napisałem, że strefy komfortu nie powinniśmy opuszczać, bo rezultat może być opłakany, tylko ją poszerzać. Co do namawiania do tego, to świadomie nikt nikogo nie namawia do wyzbycia się poczucia bezpieczeństwa, tylko osoby, które radzą, by opuścić strefę komfortu, są po prostu nieświadome,  że tym samym tracimy poczucie bezpieczeństwa. Czy gdy osoba niepotrafiąca pływać wskoczy do głębokiej wody, to nie straci poczucia bezpieczeństwa? Oczywiście, że straci, bo przecież nie umie pływać. To jest fizyczny przykład i nikt tak nie robi, ale jeśli chodzi o psychikę, to sporo ludzi posłuchało rady, by wyjść ze strefy komfortu i źle się to dla nich skończyło. Widziałem na własne oczy, jak ludzie pisali w internecie, że wyszli ze strefy komfortu i wpadli w depresję, czyli stało się dokładnie tak, jak napisałem wcześniej. 

 

Bóg we mnie pozdrawia Boga w Tobie. 

Portret użytkownika Quark

Mówisz o aurze człowieka ,

Mówisz o aurze człowieka , tak wiem można ją sfotografować i zmierzyć ale ... tylko dlatego , że jest to obraz pola elektrycznego wytwarzanego przez ludzki organizm - pole elektryczne żywych komurek - nic niezwykłego . Wiele ryb umie wykrywać to pole elektryczne i to pod wodą poszukując tak czegoś (kogoś) do zjedzenia . A że zaburzenia w tym polu elektrycznym mogą być podstawą do interpretacji stanu zdrowia człowieka to tym lepiej dla nas i przecież byli tacy "znachorzy" , który widząc aurę potrafili zdjagnozować nie tyle samą chorobę - lecz samo zbliżające się zaburzenie mogące ją wywołać . Tą i wiele innych fajnych umiejętności zapewne miało wielu nieszczęśników , którzy jako heretycy i "słudzy szatana" zostali przez inkwizycję spaleni na stosie po uprzednim solidnym wytorturowaniu . I w ten oto sposób ta podła organizacja dokonała selekcji negatywnej eliminując ze społeczeństwa te osoby a ich geny , umożliwiające rozpowszechnienie się tych umiejętności uległy bezpowrotnemu zniszczeniu . Powiem tak , zawsze odczuwałem dużą niechęć do KrK i to się nigdy nie zmieni. 

Spróbuję zrobić to doświadczenie z tym "kręciołkiem" - zobaczymy . Ale jak wspomniałem aura to pole elektryczne , więc elektrostatyka i z telekinezą nie ma to nic wspólnego . A ten film "Fenomen" , (w telewizji wiele razy już go pokazywano) - świetna produkcja z J.Trawoltą jest właśnie o tych sprawach - polecam . 

Dalej nie rozumiem na czym ta utrata miałaby polegać ? Jaka strefa komfortu , ale mniejsza o to , poco się zajmować czymś szkodliwym. Mnie interesuje głębszy sens , wyższy cel - "przeznaczenie" . Bo co tak naprawdę jest najważniejsze ? Czemu warto poświecić życie ? Samorealizacja .

Portret użytkownika Namaste

Dalej nie rozumiem na czym ta

Dalej nie rozumiem na czym ta utrata miałaby polegać ? Jaka strefa komfortu , ale mniejsza o to , poco się zajmować czymś szkodliwym.

Wiele osób chcąc wznieść świadomość na wyższy poziom, daje się nabierać na tego typu rzeczy. Sam pisałeś o wychodzeniu ze strefy komfortu, więc ja napisałem, że to bardzo niekorzystny proces. Nie da się oderwać rozwoju świadomości od tych spraw, a takich "ptaszków" jest więcej. Najwięcej osób daje się nabierać chyba na pozytywne myślenie. To jest kolejna bzdura wymyślona przez amerykańskich guru od siedmiu boleści. Ja też się dałem na to nabrać, ale teraz wiem, że to nie działa. 

Więc tu nie chodzi o to, by się zajmować lub nie, czymś szkodliwym, tylko o to, że coś, co jest szkodliwe, jest przedstawiane jako coś korzystnego. Jak nie masz wiedzy, to nie uciekniesz przed tym. 

Bóg we mnie pozdrawia Boga w Tobie. 

Portret użytkownika Quark

Dla mnie pojęcie "strefa

Dla mnie pojęcie "strefa komfortu" odnosi się wyłącznie do sfery materialnej - jest mi tu dobrze i dlatego nic nie chce mi się zmieniać - lub nie jest mi zbyt dobrze ale boję się zmiany bo to oznacza utratę tej właśnie "bańki" stabilności i wejście na teren nieznany , wzrost kosztów , odpowiedzialności itd. Jakoś nie widzę tu korelacji do świadomości i jej poszerzenia . No chyba , że masz na myśli porzucenie swojego światopoglądu by zastąpić go innym np. w sekcie , ale to nie jest "wyższy poziom" tylko "przechszta" i to może rodzić frustracje. Pozytywne myślenie , jeśli ktoś żyje maksymą "nic się nie stało - jutro będzie lepiej" to jest właśnie to . Przecież nikt rozumny nie będzie sobie wmawiał , że się szybko wzbogaci , zmądrzeje , wyładnieje czy mu włosy odrosną jak zacznie o tym intensywnie myśleć ?. Cała filozofia buddyzmu opera się tak naprawdę na pozytywnym myśleniu , na budowaniu swojej wewnętrznej siły chroniącej centrum człowieka przed wpływem negatywnego oddziaływania świata zewnętrznego . Myślenie pozytywne to optymizm i pogodzenie się z tym czego zmienić się nie da , lub nie mamy na to wpływu . Dalajlama powiedział tak : jeśli czegoś nie da się zmienić - nie ma sensu się tym martwić , a jeśli coś da się zmienić - nie ma potrzeby się tym martwić , przestań się martwić . Ktoś inny mądry powiedział natomiast : to nie praca męczy człowieka lecz zmartwienie . Gdy rozumiesz skąd pochodzi "zmartwienie" , znasz jego źródło - zamartwianie się czymkolwiek traci sens i automatycznie zaczynasz myśleć pozytywnie czyli konstruktywnie. Oto wiedza o tym . Dlatego nie chodzę na żadne tam kursy , szkolenia , wykłady ani nie czytam "mądrych książek" - bo to są nic nie warte kocopoły wymyślane na zamówienie . Prawdziwa wiedza jest w zasięgu ręki , bo została już ludziom przekazana przez mędrców , wystarczy tylko ich posłuchać , a potem zrozumieć (przepracować) te nauki i posłużyć się nimi do umocnienia swojej opoki , egidy , centrum . Każdy też uczy się w swoim tempie , i posiada zdolność rozumienia wiedzy tylko takiej jak jest kompatybilna z jego aktualnym stopniem rozwoju . Tu nie da się przeskoczyć "klasy" . Dlatego nauki mędrców rozumieją tylko ci , którzy do tego dorośli a reszta pozostaje uwięziona w kulcie bóstw , rytuałów , religii itd. Oto powód dla którego powszechny wzrost poziomu świadomości całej ludzkości nie jest możliwy i nigdy nie był . Bo ludzie nie są sobie równi , nigdy nie byli i nie będą . Gdy nauczyciel mówi do tłumu , jednostki zrozumieją go poprawnie a tłumy opatrznie i tu jest ta bariera uniemożliwiająca głoszenie "dobrej nowiny".

Portret użytkownika Namaste

Trochę się nie zrozumieliśmy.

Trochę się nie zrozumieliśmy. Nie chodzi mi o poszerzanie świadomości w duchowym znaczeniu, tylko takim bardziej przyziemnym. Wyobraź sobie osobę po 40 mającą dzieci na utrzymaniu i pracującą na etacie od czasu ukończenia edukacji. Co by było, gdyby ta osoba postanowiła rzucić etat i zająć się tylko biznesem.A co jeśli nie wypali? Co da dzieciom do jedzenia? A takie podejście sugerują niektóre książki. Jeśli ta osobo to zrobi i wyjdzie ze swojej strefy komfortu, to jej rodzina może zacząć przymierać głodem. Ja znam sporo osób prowadzących dobrze prosperujące firmy. Sporo z nich faktycznie  rzuciło etat i zajęło się biznesem, ale to były młode osoby niemające swoich rodzin i mieszkające z rodzicami. Więc gdyby coś nie wyszło, to mama dałaby papu. Znam też osoby, które zaczynały biznes, mając już swoje rodziny, ale wtedy pracowali na etacie i po godzinach poświęcali czas biznesowi i dopiero gdy ten biznes się rozwinął, to zwalniały się z etatu. Arya swego czasu zarabiał w biznesie kilka średnich krajowych, ale wciąż pracował na etacie. I dobrze zrobił, bo biznes mu się posypał, ale etat został. Ja tak samo jak zaczynałem. Otworzyłem sklep, wciąż pracując na etacie. Dopiero po dwóch latach sytuacja była na tyle pewna,  że rzuciłem etat. Przez te 2 lata etat był moją strefą komfortu, do której zawsze mogłem wrócić. Ale otwarcie swojego biznesu, wymaga poszerzenia świadomości, choć w innym tego stwierdzenia znaczeniu. Dlatego wiele osób nigdy nie otworzy własnej firmy, bo szkoła przygotowuje ich do bycia pracownikami etatowymi. Nie wie jak Tobie, ale mnie rodzice mówili: ucz się ucz, byś znalazł dobrą pracę. 

 

Pozytywne myślenie, to ja mam na myśli to, co opisują w książkach i to, co głosi większość trenerów mentalnych. Ja aż tak bardzo nie wnikam w psychologię jak mój kuzyn, on by to lepiej wytłumaczył, ale ogólnie chodzi o to, by nie myśleć, że zawsze i wszędzie możesz wszystko, bo to jest po prostu bzdura. Zamiast myśleć, że dasz radę, jak nic nie potrafisz, to zdobądź wiedzę i umiejętności, które są potrzebne, by osiągnąć cele, które sobie stawiasz. A niestety masa ludzi postępuje tak, jak ten chłopaczek z filmu:  https://www.youtube.com/watch?v=tvbyY7oMT2E 

Ten film przedstawia pozytywne myślenie w taki właśnie sposób, jak jest nauczane przez niektóre osoby. Sam sobie odpowiedz, czy to ma prawo działać, czy może chłopak po prostu robi z siebie idiotę Kompetencji i umiejętności na tym filmie, to ja nie widzę żadnych.

Buddyzm nie głosi takich bzdur. Buddyzm opiera  się o to, co daje korzyści i jest etyczne. I to jest jak najbardziej w porządku. 

 

Dlatego nie chodzę na żadne tam kursy , szkolenia , wykłady ani nie czytam "mądrych książek" - bo to są nic nie warte kocopoły wymyślane na zamówienie . 

Nie wiem, czym się w życiu zajmujesz, ale mnie się nie widzi odkrywanie koła na nowo. Jak ktoś wie co i jak zrobić i tworzy z tego kurs, to zamiast tracić czas i pieniądze, by samemu do tego dojść, wolę kupić kurs. Nawet głupiego budowania list mailingowych lepiej się nauczyć od kogoś, kto wie, jak to się robi, niż robić to samemu. Nie wspomnę o lejkach sprzedażowych, upsellingu,  crosssellingu, copywritingu i podobnych rzeczach. Przypuszczam, że nie znasz tych pojęć. Gdybyś tego wszystkiego miał się nauczyć sam, to zanim byś się nauczył, twojego biznesu by już nie było. To są rzeczy bardzo praktyczne. Natomiast szkolenia takie jak np. robi Tony Robbins, to faktycznie strata czasu. Poza gadką motywacyjną tam nie ma zbyt wiele wiedzy. 

Bóg we mnie pozdrawia Boga w Tobie. 

Portret użytkownika Quark

No właśnie .. Ja mówię o

No właśnie .. Ja mówię o duchowości , świadomości , rozwoju mentalnym a Ty o technikach psychologicznych odnoszących się do spraw materii i bytu i tu owszem podchodzimy "do siebie" z dwóch przeciwnych krańców . Dlatego pojecię "strefa komfortu" nie mieściła mi się w tym zakresie , choć doskonale od początku wiedziałem co to znaczy i nie musiałeś mi tego objaśniać . Poprostu zdawało mi się , że prowadzimy rozmowę o wyższych poziomach umysłu a nie o psychologii stosowanej . Ten filmik znam .. krótko mówiąc to pajac .. i idiota . Równie dobrze mogłby sobie wmawiać : "jestem motylem..." i wyskoczyć oknem . Tak , kursy tematyczne w tych zakresach są jak najbardziej pożyteczne . Ale ja nie o tym mówiłem lecz o kursach "nauczycieli duchowych" - swoistych guru , co to podają ludziom swoją wiedzę do zapamiętania . A to nie ma być coś wyuczonego i zapamiętanego , lecz wypracowanego i osiągniętego wewnątrz siebie , tylko tak świadomość ulega poszerzeniu. Dobrze przypuszczasz , nie interesowały mnie pojęcia biznesowe a już tymbardziej obcojęzycznie brzmiące . Ja koncentruję się na sprawach ducha - czyli świadomości , dla mnie pieniądz jest środkiem płatniczym a nie celem do osiągnięcia . Poszerzanie świadomości nie jest zdobywaniem wiedzy i doświadczenia dotyczącego spraw ludzkich , materialnych lecz rozrostem drzewa świadomości by jej gałęzie dosięgały coraz szerszych znaczeń , powiązań , zależności , lepszego pojmowania ogółu . Poszerzanie świadomości jest jej przemianą z pojmowania czysto ludzkiego w boskie JA JESTEM . Abyś pewnego dnia na pytanie : "Kim jesteś ?" - mógł odpowiedzieć ... jestem , który jestem .

Portret użytkownika Namaste

Rozumiem. Po prostu ja nie

Rozumiem. Po prostu ja nie oddzielam duchowości aż tak bardzo od umysłu i ciała. Jako istoty ludzkie działamy na każdym z tych trzech poziomów istnienia. Niby te poziomy są niezależne od siebie, ale jednak tworzą całość. Przychodzi mi na myśl, że oddzielenie tych poziomów do siebie prowadzi do tworzenia religii. Religie zawierają więc w sobie część duchowości, ale ponieważ właśnie tylko część, więc są wypatrzone i dlatego też szkodliwe. Trochę inaczej postrzegam systemy takie jak huna i buddyzm, które właściwie nie są religiami, a bardziej swego rodzaju filozofiami. Hinduizm to już jednak religia, ale religia, która zachowała najwięcej z pierwotnej duchowości. 

Pieniądze- nie ma chyba tematu, który byłby tak bardzo mylnie przez wielu rozumiany. To jest narzędzie, które może być pomocne w osiągnięciu tego, o czym piszesz. Posiadanie dużych ilości pieniędzy jest ok, nie ok może być sposób korzystania z nich. Mając pieniądze, jest łatwiej dążyć do oświecenia, bo nie trzeba się martwić o przetrwanie. Mój cel to ustawić sobie biznes na automacie, by nie zabierał zbyt wiele czasu, a przynosił na tyle duże dochody, by mieć czas na rozwój. Jeśli się tak stanie, to jakiś nieduży domek najlepiej gdzieś w pobliżu lasu czy nad jeziorem lub rzeką, gdzie miałbym drzewa owocowe i mógł uprawiać warzywa na własny użytek, bo życie z godne z naturą, jeszcze bardziej przełożyłoby się na mój rozwój. Więc nie potrzebuję miliardów, ani nawet milionów i życia w pałacu, to nie moja bajka.  

Bóg we mnie pozdrawia Boga w Tobie. 

Portret użytkownika Quark

Podzielam ten pogląd . Dodam

Podzielam ten pogląd . Dodam tylko , że rozwój duchowy to dążenie do mądrości a mądrość nie potrzebuje rytuałów , praktyk , ideologii , hierarchii itd. I w tym właśnie tkwi powszechny brak zrozumienia , w opatrznym rozumieniu pojęć wyrażonych słowami . Bo słowo "mądrość" też bywa źle rozumiana , wszystko zależy od tego kto słucha . Życie w zgodzie z naturą to też dość pojemne zagadnienie .. bo co to znaczy ? Można żyć zgodnie ze swoją naturą człowieka lub też podporządkować się prawom natury , biorąc z niej to co ona oferuje kierując się minimalizmem , który z kolei też każdy widzi inaczej .Komuś wystarczy źródlana woda , mała chatka z drewna i to co znajdzie lub wychoduje a ktoś inny za minimalizm uzna duży przestronny dom ze skromnym wyposarzeniem - jak Damian. Życie w zgodzie z naturą to także wstawanie o świcie i pójście spać z "kurami" . Za to kierowanie się swoją wewnętrzną naturą , może oznaczać też podążanie za pragnieniami , doświadczaniem przyjemności , czerpaniem z życia . To nic złego ale właśnie ten zakres jest tak pojemny. Mieć czas na rozwój - tak naprawdę wszyscy mamy go tyle samo , przecież będąc bogatym nikt tego procesu nie przyspieszy . Bo to zależy od pracy wewnętrznej a nie od ciała , które wtedy może być czymś zajęte . Uszlachetnianie "duszy" to pokonywanie swoich uwarunkowań , blokad , ograniczeń mentalnych i można to robić wszędzie i o każdej porze. Budda był księciem , miał wszystko o nic nie musząc się martwić a mimo to porzucił te wygody , by szukać swej drogi poza dostatkiem.

Strony

Skomentuj