Kryzys polityczny i gospodarczy, w jakim tkwi Unia Europejska może spowodować, że powstanie ruch sprzeciwu na czele, którego może stanąć ktoś taki jak Hitler. Opinie tego typu to nie abstrakcja tylko poważna analiza historyka,  Geoffreya Robertsa. Uważa on, że obecna sytuacja przypomina tą z lat trzydziestych ubiegłego wieku.

Podobieństwa są oczywiste, bo konsekwencją wojny w Europie było to, że kontynent został zrujnowany. Potem, gdy nastał już pokój istniała duża grupa skrzywdzonych przez los i to bezpośrednio przez wojnę. Zagospodarowanie elektoratu protestu jest zawsze celem rozmaitych radykałów. Teraz, co prawda nie było w Europie pożogi wojennej, ale tkwimy w centrum wojny ekonomicznej, w której ofiarami są przeważnie zwykli ludzie.

Masy ludzkie pozbawione pracy, zdane na łaskę zasiłków to idealny budulec dla tworzenia poparcia wokół jakiegoś wykreowanego lidera. Na razie nic nie wskazuje na to, aby ktokolwiek o poglądach zbliżonych do tych prezentowanych przez przedwojennych faszystów miał szansę na zdobycie władzy, ale obserwując skalę protestów społecznych wykluczyć tego nie można.

Trudno wyobrazić sobie zamordyzm w stylu hitlerowskim w czasach dzisiejszych, ale czasami zmiany wokół nas zachodzą tak szybko, że to, co wydaje się niewyobrażalnie dzisiaj staje się normą dnia codziennego naszej wcale nie tak odległej przyszłości.