NASA ostrzega przed aktywnością słoneczną, która może odłączyć całą elektryczność na Ziemi

Kategorie: 

Źródlo: Internet

Nasza cywilizacja wytworzyła w ciągu ostatnich 100 lat bardzo wiele technologii, które zmieniły nasz świat czyniąc z niego komunikacyjną globalną wioskę. Przyzwyczailiśmy się, że prąd po prostu płynie w gniazdkach. A co jeśli to wszystko skończy się któregoś dnia? Specjaliści z agencji kosmicznej NASA już od jakiegoś czasu twierdzą, że aktywność słoneczna ma potencjał do tego, aby w jednym momencie cofnąć naszą cywilizację do poziomu z początku XX wieku.

 

Według danych NASA, istnieje 12% szans, że w ciągu nadchodzącej dekady dojdzie do ekstremalnej burzy słonecznej, która może doprowadzić do uszkodzenia wszystkich sieci energetycznych na świecie. Konsekwencje ekonomiczne takiego kataklizmu są szacowane na około 2 bilionów dolarów, a powrót do normalności może potrwać nawet kilka lat.

 

NASA po raz pierwszy wystosowała ostrzeżenie przed hiperaktywnością słoneczną w 2009 roku. Ekstremalnie silna burza magnetyczna może doprowadzić do topienia miedzi w uzwojeniach transformatorów w wielu miejscach jednocześnie. Skutkiem tego jest nieuchronna zapaść systemu energetycznego. W bardzo krótkim czasie pobór prądu w takiej sieci schodzi do zera. To poważny problem, bo bloku energetycznego nie da się wyłączyć ot tak, tylko jest to procedura trwająca kilkadziesiąt minut.

 

Pal licho gdy problem dotknie tak ostatnio zwalczanych elektrowni węglowych, blok może eksplodować, jeśli pobór prądu spadnie nagle do zera (dlatego tak głupie są różne akcje dla Ziemi gdy wszyscy na raz wyłączają światło). Eksplozja bloku węglowego to jednak inny rodzaj konsekwencji dla środowiska niż eksplozja bloku w elektrowni atomowej, a tych w samej Europie jest kilkaset. Ciekawe ile z nich jest przygotowana na stawienie czoła wyzwaniu jakim taki hipotetyczny sztorm słoneczny byłby dla systemów sterowania taką siłownią. To wydaje się być obecnie najpoważniejszy problem, przewyższający w gradacji wartości wszelkie pozostałe.

Gdy kilka lat temu media poinformowały o potężnym koronalnym wyrzucie masy, który miał miejsce na Słońcu w lipcu 2012 roku, stało się jasne, że smętna prognoza NASA nie jest tylko abstrakcją, ale spełniłaby się, gdyby tamta burza słoneczna trafiła w naszą planetę. Na szczęście wtedy zjawisko to wystąpiło tydzień wcześniej niż uzyskałoby zdolność trafienia w Ziemię.

 

W łagodniejszej formie coś podobnego zdarzyło się w marcu 1986 roku, gdy 6 milionów ludzi w kanadyjskiej prowincji Quebec zostało pozbawionych energii elektrycznej na dziewięć godzin z powodu stosunkowo niewielkiej burzy słonecznej. Jednak gdyby doszło do zdarzenia tej klasy co słynne wydarzenie carringtońskie z 1859 roku byłaby to sekwencja kończąca dla Internetu, telefonów komórkowych i innych zdobyczy technologicznych ostatnich lat.

Obecne społeczeństwo jest o wiele bardziej podatne na skutki złej pogody kosmicznej, właśnie ze względu na uzależnienie od sieci elektrycznych, które są coraz bardziej ze sobą powiązane. Jedyne co można zrobić to przygotowywać się na to zjawisko tak jak Japończycy na tsunami. W przypadku niektórych emisji słonecznych możemy mieć kilka dni na przygotowanie obrony i przetrwanie takiego naporu cząstek elementarnych.

 

Obecność na orbicie satelitów śledzących Słońce, daje nam szansę, aby dokonać prewencyjnych kontrolowanych wyłączeń naszej globalnej infrastruktury energetycznej i telekomunikacyjnej, do momentu, gdy burza ustanie. Aby to było jednak możliwe konieczne jest przygotowanie stosownych procedur alarmowych, które można uruchomić w celu próby minimalizacji negatywnego wpływu tak dużej ilości plazmy.

 

 

 

Ocena: 

Nie ma jeszcze ocen
Opublikował: admin
Portret użytkownika admin

Redaktor naczelny i założyciel portalu zmianynaziemi.pl a także innemedium.pl oraz wielu innych. Specjalizuje się w tematyce naukowej ze szczególnym uwzględnieniem zagrożeń dla świata. Zwolennik libertarianizmu co często wprost wynika z jego felietonów na tematy bieżące. Admina można również czytać na Twitterze   @lecterro


Komentarze

Portret użytkownika b@ron

Nasa od czasu do czasy

Nasa od czasu do czasy wygłasza takie ostrzeżenia, w razie czego bedą mogli powiedzieć "a nie mówiłem" i wyjść w białych rękawiczkach  od zarzutów.
zresztą w razie takiego zdarzenia, to nie Nasa by namieszała, a właśnie ci co dopuścili do budowy tylu EA...one nie poczekają paru lat na przywrócenie elektryczności

W DYSKUSJI WYRAŻAM WŁASNE POGLĄDY KTÓRE NIE MAJĄ NA CELU NIKOGO OBRAZIĆ ,TYM NIEMNIEJ OBRAŻALSKIM WSTĘP DO DYSKUSJI SUROWO ZABRONIONY !!!

Portret użytkownika bogdan4957

Moje zdanie jest takie:

Moje zdanie jest takie: Jeżeli NASA nie wprowadziła by kogoś w błąd,lub nie prowadziła kampani dezinformacyjnej i zakłamanej,to może bym im uwierzył.Ale niestety wiele rzeczy przekazują na opak,jeżeli w ogóle coś przekazują.Ci wszyscy amerykańscy przedstawiciele NASA i uczeni nie douczeni za kasę lub poparcie Rotschildów,nigdy nie byli uczciwi wobec społeczności ludzkiej.Zawsze ich kłamstwa slużyły i służą nadal przekazywaniu fałszywych informacji w celu ogłupiania,zamydlania, i  zniewolenia ludzi na ziemi,aby tylko nie odkryli prawdy.

asenizator

Portret użytkownika pilippp

mam takie pytanie... czym

mam takie pytanie... czym kieruje się admin i niektorzy czytelnicy ktorzy kazde słowo NASA dementują majac sie za lepszych naukowców a ich za dezinformatorów.
wiec dlaczego teraz admin tak wierzy w oswiadczenia nasa?  nagle stali sie wiarygodni i mówią samą prawde?
blabla nasa wg was ciagle kłamie, łazik wcale nie lazi po marsie a gdzies po pustynii w usa... pozniej jednak  nasa rzeczywiscie ma łazika na marsie ale znowuż ukrywa to co rzeczywiscie sie dzieje na marsie... itd itp etc.
 

Portret użytkownika bogdan4957

Jeżleli już na wstępie

Jeżleli już na wstępie wiedzieli że to nie zamach,to mają świetny wywiad.Szkoda tylko że przed wyłączeniem prądu nie ogłsili,że to nie będzie zamach.Ja osobiście myślę,że była to próba na reakcję,aby skorygować plan i niedociągnięcia w celu całkowitego wyłączenia.
Pozdrawiam.

asenizator

Strony

Skomentuj