Świat potrafi jeszcze zaskoczyć. Otóż wczoraj w stolicy Francji, Paryżu, po pochodzie pierwszomajowym, doszło do regularnej bitwy anarchistów, komunistów i tak zwanej "młodzieży", czyli młodych Islamistów nazywanych w ten sposób ze względu na polityczną poprawność, z policją. Wszyscy oni sprzymierzyli się by manifestować poparcie dla kandydata, który pracował dla banku Rothschildów. W rezultacie zajść dwóch policjantów zostało rannych.

Macron dwoi się i troi aby pokazać jak bardzo jest radykalny. Żądał już sankcji na Polskę, a teraz jeszcze postawił w rzędzie Putina, Orbana i Kaczyńskiego, nazywając ich "dyktatorami". Takie skojarzenia co do niego samego dają jednak również kolejne przemówienia samego Macrona, które wyglądają dziwnie znajomo, niektórzy ironizują, że brakuje tylko charakterystycznego wąsika. Dziwne wzbudzenia kandydata spowodowały, że ze sztabu Marine Le Pen zaczęły padać oskarżenia, że kandydat establishmentu nadużywa narkotyków.

Ciągłe ataki na Polskę, których dopuszcza się ostatnio Emmanuel Macron, są oczywiście obliczone na to, aby przejąć nieco radykalnego elektoratu Le Pen, ale nie wiadomo na ile ta retoryka jest wymogiem kampanii, a na ile odzwierciedla po prostu linię polityczną bliską tej jaką postuluje George Soros. A skoro obecnie we Francji padło hasło "No Pasaran" dla Frontu Narodowego, to dochodzi do tak egzotycznych sojuszy jak ten między antyglobalistami i banksterami.

Zaskakuje dodatkowo fakt, że we Francji, gdzie regularnie dochodzi do takich bitew jak ta, w kraju, w którym od półtora roku jest stan wyjątkowy, nikt nie niepokoi się stanem demokracji. Za to zachodni politycy bardzo chętnie wypowiadają się na temat sposobu w jaki ich zdaniem powinny być rządzone kraje Europy wschodniej.