Władze Chin już od przynajmniej kilku lat są oskarżane o przetrzymywanie setek tysięcy muzułmanów w tajnych obozach w regionie Sinciang i stosowanie wobec nich przymusowej indoktrynacji. W zeszłym miesiącu, rząd po raz pierwszy przyznał, że faktycznie wysyła muzułmanów do „ośrodków edukacyjnych” na „szkolenia”, ale stwierdzono, że nie stanowi to naruszenia ich podstawowych praw. Tymczasem dziennikarze BBC namierzyli jeden z tajnych obozów.

Analiza zdjęć satelitarnych z 2015 i 2018 roku pozwoliła zlokalizować tajną „placówkę edukacyjną” w Dabancheng, która najwyraźniej zaczęła powstawać w pośpiechu. W bardzo krótkim czasie postawiono tam budynki, a następnie ogrodzono je i wybudowano kilkanaście wież strażniczych.

Dziennikarze z BBC przyjechali na miejsce, aby zobaczyć rozmiary tego obozu, lecz niemal natychmiast pojawiła się policja i kazała im wyjechać. W rozmowie z lokalnymi mieszkańcami dowiedzieli się, że ten tajemniczy, pilnie strzeżony obiekt to „szkoły reedukacyjne”.

Państwowa telewizja również przedstawia je jako zwyczajne szkoły, do których najczęściej „uczęszczają” Ujgurzy – muzułmanie, którzy nie znają języka mandaryńskiego. Mniejszość etniczna jest wysyłana do obozów na czas nieokreślony i zmuszana między innymi do nauki języka, historii i prawa w ramach programu deradykalizującego. Nieoficjalnie wiadomo również, że muzułmanom zakazuje się eksponowania swojej wiary i zmusza do wychwalania rządu w Pekinie.

Tajne obozy bardziej przypominają więzienia, niż szkoły. Przetrzymywani tam ludzie są często odwiedzani przez swoje rodziny i wychodzą na wolność w ciągu miesięcy, gdy pomyślnie przejdą przez program. We wrześniu, Li Xiaojun z Biura Informacyjnego Rady Państwa przyznał, że w Chinach istnieją „profesjonalne ośrodki edukacyjne” w ramach walki z radykalnym islamem, którą Europa konsekwentnie przegrywa.