Przetrwać koniec świata

Kategorie: 

Sąd Ostateczny w interpretacji Michała Anioła / fot. Wikipedia

Gdy wiele lat temu pierwszy raz przeczytałam wiersz Miłosza "Piosenka o końcu świata" wydał się mi obrazoburczy. Wtedy nie wiedziałam, że był ateistą. Trzeba lat, żeby go zrozumieć. Nasz świat miał swój początek i będzie miał swój koniec. Każdy z nas spotka swoją śmierć i ją przeżyje, choć brzmi to kuriozalnie. Jedyną niewiadomą jest gdzie, kiedy i w jaki sposób tego doświadczymy.

 

Może pożegnamy się z tym światem jako sędziwi staruszkowie otoczeni kochającą rodziną, albo trzaśnie w nas auto na przejściu dla pieszych, nikogo przy nas nie będzie i odejdziemy w bólu i samotności? A może kosmiczna kolizja rzeczywiście zniszczy nasz glob w jednej chwili i nawet nie będziemy świadomi, że to już koniec wszystkiego? Czym różni się nasz osobisty koniec świata od ogólnie pojętego końca świata? Dla tego, który przechodzi ze świata żywych, do umarłych - niczym!

 

Światopogląd każdego z nas ma duże znaczenie w tym "gorącym" ostatnio temacie. Wyryte w naszych umysłach lęki, trwogi i nadzieje, rzucają głęboki cień na takie "objawienia". Każdy z nas chciałby dostać się po śmierci do swojego nieba, lecz zależnie od wyznania, ta kraina szczęśliwości wygląda inaczej i inne drogi do niej prowadzą.

 

Dla chrześcijan niebo jest stanem wiecznej szczęśliwości i miłości, wspólne bytowanie ze Stwórcą i świętymi. Żeby zasłużyć na Dom Ojca, trzeba żyć wg Jego przykazań, kochać Go i wszystkich ludzi jak siebie samego. Inne niebo mają muzułmanie, dla których jest to nie tylko rozkosz duchowa, ale również cielesna. Ich raj jest pełen złota, pereł i pięknych kobiet, a żeby tam zamieszkać po śmierci, trzeba żyć tak jak nakazuje ich święta księga Koran. Inna sprawa jest z buddystami, gdyż oni mają wiele niebios, w których mieszkają różni bogowie.

 

Poprzez wielokrotne narodziny (reinkarnację), buddyści dążą do Oświecenia, czyli do nirwany. Tam wszystko opiera się tylko na aspekcie duchowym, zarówno za życia, jak i po śmierci. Każdy wierzący w jakąś religię ma swoje niebo i wygląda ono tak, jak mu wpojono do głowy. Ateista ma i lepiej i gorzej: nie musi już za życia bać się kary, jaka go czeka po śmierci, ale też nie oczekuje jakiekolwiek nagrody i życia wiecznego.

 

Większość z nas boi się śmierci i jest to naturalna kolej rzeczy. Na tym właśnie lęku bazuje też strach przed końcem świata, którym ludzkość jest karmiona od zarania dziejów. Jest to wypróbowany straszak na ludzi już przez kapłanów w starożytnym Egipcie, stale popularny we wszystkich kulturach i religiach na przestrzeni wieków.

 

Przepowiednie Nostradamusa, Sybilli, Saby, Baby Wangi, Edgara Cayce oraz setki innych ogólnie znanych jasnowidzących, przepowiadają nam zazwyczaj klęski żywiołowe, wojny, antychrystów i kres ludzkości. Wieszczą tylko złe wydarzenia, nigdy dobre, a jeśli już, to bardzo rzadko. Najwyraźniej zło zawsze było popularniejsze od dobra i było lepszą pożywką dla mas. Sama w swoim życiu przeżyłam już co najmniej trzy armagedony, ale żaden z nich nie był tak popularny, jak ten z tzw. kalendarza Majów, który dzięki mediom zasiał w wielu ludziach prawdziwą trwogę. W pogoni za zyskami wiele wytwórni filmowych nakręciło katastroficzne wizje naszego końca, napisano setki książek i artykułów, które ludzie czytają ze strachem. Świetny biznes, bo na każdym strachu zawsze można dobrze zarobić.

 

Temat o totalnej zagładzie wypromował Patrick Geryl i dzięki niemu zdobył nie tylko ogólnoświatową sławę, ale zapewne i niezłą fortunę na różnych publikacjach, odczytach i wywiadach w mediach. A ludzie wierzą w to, co zobaczą w swoim telewizorze szczególnie, gdy wygląda to na "prawdziwy dokument".

 

Ile ludzi słabych psychicznie i mało odpornych na takie atakowanie ich końcem świata przez przyprawiające o dreszcze tytuły w tabloidach odbierze sobie życie? Dla nich ta przepowiednia sprawdzi się w 100% i nikt nie poniesie za to kary. Właśnie dlatego ta zabawa w ogóle mnie nie kręci.

 

Do tej pory nie ustalono dokładnej daty narodzenia Chrystusa, zatem rok zerowy jest liczony nieprawidłowo z tolerancją ok. 3 do 7 lat (a może i więcej?), reformowano nasz kalendarz co najmniej dwukrotnie i mając to wszystko na uwadze ogłosić światu, że parę tysiącleci wstecz, Majowie wyznaczyli koniec świata na konkretną datę w dzisiejszym kalendarzu, to moim zdaniem nagroda Nobla dla Geryla byłaby za skromna.

 

A gdyby jednak? To wtedy tak jak zawsze w ostatnich chwilach życia: żeby byli wokół nas Ci, których kochamy. To wystarczy. Jako katoliczka trzymam się Biblii: nikt nie zna dnia, ani godziny, tylko sam Bóg.

 

PIOSENKA O KOŃCU ŚWIATA    autor: Czesław Miłosz                                                     

W dzień końca świata
Kobiety idą polem pod parasolkami,
Pijak zasypia na brzegu trawnika,
Nawołują na ulicy sprzedawcy warzywa
I łódka z żółtym żaglem do wyspy podpływa,
Dźwięk skrzypiec w powietrzu trwa
I noc gwiaździstą odmyka.

A którzy czekali błyskawic i gromów,
Są zawiedzeni.
A którzy czekali znaków i archanielskich trąb,
Nie wierzą, że staje się już.
Dopóki słońce i księżyc są w górze,
Dopóki trzmiel nawiedza różę,
Dopóki dzieci różowe się rodzą,
Nikt nie wierzy, że staje się już.

Tylko siwy staruszek, który byłby prorokiem,
Ale nie jest prorokiem, bo ma inne zajęcie,
Powiada przewiązując pomidory:
Innego końca świata nie będzie,
Innego końca świata nie będzie.

 

Czyż można lepiej opisać koniec świata każdego z nas? Choćby za ten wiersz w pełni zasłużył na swoją nagrodę.

 

Tekst /mojego autorstwa/ publikowany na portalu Interia360 

http://interia360.pl/moim-zdaniem/artykul/przetrwac-koniec-swiata,58995

 

 

Ocena: 

Nie ma jeszcze ocen
Opublikował: Pola
Portret użytkownika Pola

Komentarze

Portret użytkownika Ulmus

Hermafrodyci?    777 to

Hermafrodyci? 
 
777 to niesamowity koleś... Pod artykułem toczą się różne rozmowy, o ważnych sprawach, zwykle, a tu  nagle zjawia sie '777' i jeb - wklejka z Wojtyłą, chwila przerwy - jeb - wklejka w komentach hermafrodytów w teatrze... Dobry gość jest Wink

W DYSKUSJI WYRAŻAM WŁASNE POGLĄDY KTÓRE NIE MAJĄ NA CELU NIKOGO OBRAZIĆ ,TYM NIEMNIEJ OBRAŻALSKIM WSTĘP DO DYSKUSJI SUROWO ZABRONIONY !!!

Portret użytkownika b@ron

w sumie bardzo dobry tekst

w sumie bardzo dobry tekst ...koniec świata przeżywamy jeden po drugim .więc i ten przeżyjemy ...napewno nie trzeba się nakręcać i za wszelką cene podciągać wszystkiego pod przepowiednie i te w bibli i te które powstawały z biegiem czasu

W DYSKUSJI WYRAŻAM WŁASNE POGLĄDY KTÓRE NIE MAJĄ NA CELU NIKOGO OBRAZIĆ ,TYM NIEMNIEJ OBRAŻALSKIM WSTĘP DO DYSKUSJI SUROWO ZABRONIONY !!!

Portret użytkownika CRUSADERS

Tymczasem koniec świata jest

Tymczasem koniec świata jest tak blisko, że  20 grudnia - przygotowania do końca świata 21 grudnia - początek końca świata 22 grudnia - oficjalne świętowanie końca świata 23 grudnia - koniec końca świata 24 grudnia - odpoczynek po końcu świata 25-31 grudnia - przygotowania do Nowego Roku 1 stycznia - Nowy Rok 2 stycznia - odpoczynek po Nowym Roku 3 stycznia - koniec świata wg starego kalendarza...
 

Portret użytkownika Roobaczkowa

No nie Crusaders! Ale Ty

No nie Crusaders! Ale Ty dzisiaj dziwnie optymizmem tryskasz! Zupełnie jak nie Ty! Nawet nie wiesz ile mnie to kosztuje! Po jednym z twoich typowych czyli smętnych postów, założyłam się z moim Roobaczkiem, że przez miesiąc nie napiszesz tu nic optymistycznego. I cholera jasna ... napisałeś! No tego to się po Tobie zupełnie nie spodziewałam! Zupełnie Ci się od tego ,,końca świata " odmieniło! Ale ten plan to jest całkiem niezły.

Portret użytkownika konserva

CRUSADERS

CRUSADERS wrote:

Tymczasem koniec świata jest tak blisko, że  20 grudnia - przygotowania do końca świata 21 grudnia - początek końca świata 22 grudnia - oficjalne świętowanie końca świata 23 grudnia - koniec końca świata 24 grudnia - odpoczynek po końcu świata 25-31 grudnia - przygotowania do Nowego Roku 1 stycznia - Nowy Rok 2 stycznia - odpoczynek po Nowym Roku 3 stycznia - koniec świata wg starego kalendarza...

 

Rozjeb...mnie tym,dzięki

Strony

Skomentuj