Kategorie:
Z początkiem tego roku złotówka osłabiła się o jakieś 30 gr w sotsunku do Euro. Agencje ratingowe przeprowadziły atak na Polską gospodarkę powodując ogromne straty. Banksterzy pokazali swoją siłę i wydaje się że dostali to czego chcieli, a Polska nie miała wiele do powiedzenia. Przyjrzyjmy się tej sytuacji w oparciu o wykresy EUR/PLN.
Wykres EUR/PLN za okres 2011 – 2016
Powyższy wykres obrazuje cenę Euro od maja roku 2011. Nie przypadkowo wybrałem właśnie rok 2011. Jak widać z tego wykresu z początkiem tego roku euro sięgnęło po próg 4,50 zł. Ostatni raz cena Euro oscylowała w tych okolicach właśnie w roku 2011 na przełomie października i listopada. Był to rok kiedy od stycznia do grudnia na warszawskiej giełdzie notowania WIG spadły o nieco ponad 20% a WIG20 o mniej więcej 21%. Następne lata do końca 2015 złotówka radziła sobie lepiej lub gorzej, ale cały cas walczyła, nie zbliżając się do drakońskiego poziomu 4,50 zł za Euro. Obecna sytuacja świadczy o pewnym regresie w stosunku co strefy Euro.
Wykres EUR/PLN dla 2015 – 2016
Wykres ceny Euro dla okresu mniej więcej ostatniego roku. W maju zeszłego roku mieliśmy Euro nawet za 4,00 zł. Oczywiście było to ekstremum, więc szybko powróciliśmy do poziomów 4,15 – 4,20 zł. Przewidywalnie, wraz ze zmianą rządu mieliśmy zmiany w kursie, lecz pod koniec roku udało się nawet zejść do jakiegoś stabilnego poziomu 4,20 zł. Niestety wraz z początkiem nowego roku i w konsekwencji decyzji podjętych przez nowy rząd Euro wystrzeliło w górę sięgając 4,50 zł.
Jedno z najważniejszych pytań ostatniego czasu brzmi: co sprawiło, że złotówka osłabiła się tak bardzo z początkiem roku 2016? Słuchać głosy, iż chodzi o obniżenie ratingu dla Polski. Obniżenie ratingu wiąże się z informacją o zwiększeniu ryzyka inwestycyjnego w naszym kraju. Ma to wpływ np. na decyzje funduszy inwestycyjnych. Dla pewnych walutowych funduszy inwestycyjnych, które muszą trzymać się określonego stopnia ryzyka, zmniejszenie ratingu mogło być jednoznaczne z koniecznością sprzedaży złotówek. A to tylko rozpoczyna lawinę. Jeśli duży gracz wycofuje się z polski, to obserwujący posunięcia gigantów inwestorzy zachowują się podobnie. I tak rozpoczyna się ucieczka kapitału inwestycyjnego z Polskiej giełdy, co powoduje osłabienie waluty.
Dlaczego?
Wraz z objęciem rządów przez nową ekipę notowania złotówki doznały wahnięcia na niekorzyść, ale dość szybko obrobiła straty wracając(pod koniec 2015 roku) do poziomów niewiele wyższych niż te sprzed zmiany władzy. Więc co się zmieniło? Nowy rząd zaczął wprowadzać w życie zmiany i częściowo realizować obietnice wyborcze. Na początek poszła inicjatywa “500+” mówiąca o dofinansowaniu przysługująca rodzicom dwójki dzieci(oraz przy dodatkowych kryteriach dla jedynaków). I tutaj jest mały haczyk. Rząd “da” pieniądze – problem w tym, że rząd nie ma żadnych swoich pieniędzy.
Pieniądze państwa to nic innego jak podatki, a podatki płacą obywatele. Czyli rząd mówiąc, że da pieniądze jednym jednocześnie mówi, że komuś je zabierze(pośrednio lub bezpośrednio). Wyliczenia rządu dla tego programu mówią o wydatku rzędu 17,2 mld zł w roku 2016. Taka kwota nie bierze się znikąd. Opcje są dwie: albo zadłużamy państwo, albo podnosimy podatki. Jak na razie nie słuchać głosów o podniesieniu podatków dla obywateli więc wydaje się, iż w taki czy inny sposób Polska zwiększy swoje zadłużenie. Rząd ma jednak pomysły na uzyskanie przynajmniej części tej kwoty. Pierwszym jest opodatkowanie sklepów wielkopowierzchniowych, przechrzczone na podatek od obrotów. W ostatnim czasie słychać wiele sprzeciwów ekspertów mówiących, że jest to broń obosieczne i oberwią nią nie tylko zagraniczne sieci sklepów, ale i mniejsze rodzime sieci, czy też sklepy na zasadach franczyzy. Stawia to ten pomysł pod wielkim znakiem zapytania. Kolejnym pomysłem jest obciążenie dodatkowymi opłatami banków. W wielkim skrócie – nikt jeszcze nie wygrał z banksterami. Tak jest i w tym przypadku. Raz po raz karmiono nas obietnicami, ze nie obije się ten pomysł na klientach banków. Już wiadomo, że bank PKO wprowadza zmiany w swojej ofercie – oficjalnie nie jest to związane z nowym prawem.
I tutaj wkraczają agencje ratingowe. Agencja Moody’s podniosła przewidywany deficyt dla sektora finansów Polski do 3,1 PKB. Z kolei agencja S&P obniżyła rating dla Polski(z A- na BBB+), gdyż jak uznała, od zmiany rządów zainicjowano środki legislacyjne, które prowadzą do osłabienia niezależności i skuteczności kluczowych instytucji.
Ratingi S&R, źródło: https://www.wikipedia.org/
Ale spoglądając szerzej można dostrzec nieco inny obraz. Kilka lat temu pracownicy uniwersytetu w Zurychu przeprowadzili swego rodzaju śledztwo, które dało jasny obraz powiązań biznesowo-finansowych. Prześwietlono ponad 40 tysięcy korporacji pod kontem powiązań finansowych i własności. Wnioski były następujące: 700 największych korporacji kontroluje około 80% globalnego handlu, każda z tych korporacji jest powiązana ściśle z 25 korporacjami finansowymi. Płynie jeden prosty wniosek: zagrożenie interesów korporacji spotyka się z natychmiastową odpowiedzią w postaci ataku finansowego na kraj. Jak to mawiali starożytni Maorysi: hajs się musi zgadzać. Tak więc obniżenie ratingu dla Polski może być swoistym pogrożeniem palcem dla rządu, który zaczął wprowadzać prawa niekorzystne dla korporacji.
Pełna treść artykułu na: http://prywatnefinanse.pl/index.php/2016/03/07/w-gore-i-w-dol-czyli-hustawka-na-zlotowce-cz-2/
Nagle okazało się, że polski rząd ma problemy z wprowadzeniem podatku dla wielkich sieci handlowych, a sprawa z podatkiem bankowym jakby ucichła. Czyżby rząd zauważył korelację? Czy świadczy to o wolności państwa? Czy też tak naprawdę wszyscy siedzimy w kieszeniach kulku najbogatszych? Odpowiedzi na te pytania pozostawiam Wam.
Ocena:
Opublikował:
kula
|
Komentarze
Wszyscy zmierzamy w tym samym kierunku-z powrotem do Źródła.
Strony
Skomentuj