Czy ryzyko katastrofalnego uderzenia asteroidy w Ziemię jest niedoceniane?

Kategorie: 

Źródło: ZmianynaZiemi

Asteroidy od dawna zajmują szczególne miejsce w ludzkiej wyobraźni. Ich potencjalne niszczycielskie działanie, często prezentowane w filmach i literaturze, wciąż jest przedmiotem zainteresowania naukowców i entuzjastów kosmosu. Ostatecznie, to właśnie jedna z nich była odpowiedzialna za wyginięcie dinozaurów. Ale jakie ryzyko faktycznie niesie ze sobą możliwość zderzenia z takim ciałem niebieskim?

 

Aby dokładnie zrozumieć skale zagrożenia, warto sięgnąć do liczb. Na orbicie naszej Gwiazdy krąży pół miliarda asteroid o średnicy przekraczającej cztery metry. Choć ich prędkość jest zawrotna i sięga nawet 30 km/s, wiele z tych ciał nie stanowi realnego zagrożenia dla naszej planety.

 

Zasadnicza różnica w skali zagrożenia leży między asteroidami dużymi a małymi. Te mniejsze stanowią znaczną większość całkowitej populacji asteroid, ale w większości przypadków ich zderzenie z Ziemią nie miałoby katastrofalnych skutków. Przy uderzeniu w atmosferę, stają się one widowiskowymi meteorami, by w końcu w większości spalić się, pozostawiając po sobie jedynie niewielkie fragmenty, które docierają do Ziemi jako meteoryty.

Biorąc pod uwagę samą statystykę, zderzenie z asteroidą o średnicy czterech metrów zdarza się na Ziemi średnio raz do roku. W przypadku większych obiektów, ryzyko maleje. Dla kontekstu, historyczne uderzenie asteroidy, które spowodowało wymieranie dinozaurów, to zjawisko ekstremalnie rzadkie, zdarzające się raz na kilkadziesiąt, a nawet setki milionów lat.

 

Wiele asteroid, które przelatują w pobliżu Ziemi, jest klasyfikowanych jako NEO (ang. Near-Earth Objects, czyli Obiekty Bliskie Ziemi). Choć zbliżają się one do naszej planety, zazwyczaj ich orbity są na tyle oddalone, że ryzyko kolizji jest minimalne. Owszem, media często podają informacje o "niebezpiecznych" asteroidach zbliżających się do Ziemi, ale większość z nich przelatuje w odległości bezpiecznej dla naszej planety.

NEO to asteroidy lub komety, które mają orbity przecinające się z orbitą Ziemi lub zbliżające się do niej na odległość mniejszą niż 1,3 jednostki astronomicznej (1 jednostka astronomiczna to średnia odległość między Ziemią a Słońcem). Właśnie te ciała są najbardziej interesujące dla naukowców ze względu na potencjalne ryzyko kolizji.

 

Nie jest tajemnicą, że uderzenie dużego obiektu w Ziemię miałoby katastrofalne skutki. Z tego względu monitorowanie NEO i przewidywanie ich trajektorii to kluczowe elementy obrony planetarnej.

 

A oto pięć asteroid uznanych za NEO, które są obecnie najbliżej Ziemi i przewidywane daty, kiedy mogą one potencjalnie zderzyć się z naszą planetą:

  1. 2010 PK9 – przewidywane zbliżenie: 2025 r.
  2. 2009 JF1 – przewidywane zbliżenie: 2022 r.
  3. 1999 AN10 – przewidywane zbliżenie: 2027 r.
  4. 2001 GP2 – przewidywane zbliżenie: 2023 r.
  5. 2016 EU85 – przewidywane zbliżenie: 2029 r.

Warto zaznaczyć, że mimo iż te asteroidy są uznawane za NEO, to nie oznacza, że na pewno uderzą w Ziemię. W rzeczywistości szanse na kolizję są bardzo niskie. Badania prowadzone przez naukowców pozwalają na dokładne określenie trajektorii tych obiektów i ocenę prawdopodobieństwa zderzenia.

Mimo to, nie możemy lekceważyć potencjalnego zagrożenia ze strony NEO. Historia geologiczna Ziemi pokazuje, że uderzenia asteroid i komet miały miejsce wielokrotnie w przeszłości, powodując masowe wymierania i kształtując historię naszej planety.

 

Dlatego też kontynuowane są prace nad metodami odwracania trajektorii asteroid, które mogłyby stanowić zagrożenie dla Ziemi. Pomysły te obejmują technologie, takie jak użycie grawitacyjnego holu, przekierowywanie przy pomocy laserów, a nawet wysyłanie misji kosmicznych, które miałyby na celu zmienić kierunek ruchu asteroidy.

Znając te fakty, możemy z większym spokojem patrzeć na kosmiczne niebo. Warto jednak pamiętać, że choć ryzyko zderzenia z większymi asteroidami jest niewielkie, to nie jest zerowe. Współczesne technologie pozwalają naukowcom na monitorowanie przestrzeni kosmicznej i wczesne wykrywanie potencjalnych zagrożeń, co daje nam czas na reakcję i ewentualne zapobieganie kolizji. To ważne narzędzie w ochronie naszej planety i przyszłych pokoleń. Przyszłość kosmicznych badań i rozwój technologii pozwolą na jeszcze skuteczniejszą obronę przed asteroidami, które mogą stanowić zagrożenie dla życia na Ziemi.

Ocena: 

4
Średnio: 4 (1 vote)
Opublikował: admin
Portret użytkownika admin

Redaktor naczelny i założyciel portalu zmianynaziemi.pl a także innemedium.pl oraz wielu innych. Specjalizuje się w tematyce naukowej ze szczególnym uwzględnieniem zagrożeń dla świata. Zwolennik libertarianizmu co często wprost wynika z jego felietonów na tematy bieżące. Admina można również czytać na Twitterze   @lecterro


Komentarze

Portret użytkownika emel

Nie jestem pewnien, ale w tym

Nie jestem pewnien, ale w tym video, które załączyłem mówili, że po prostu startowała wieczorem o zachodzie Słońca, więc dopiero gdy była na pewnej wysokości słońce oświetliło spaliny i smugi kondensacyjjne.  Brzmi sensownie i wiarygodnie to wytłumaczenie. Na dużej wysokości, gdzie ciśnienie jest znacznie mniejsze niż przy powierzchni, gazy ulatujące z dyszy silnika się gwałtownie rozszerzają, właśnie tak, jak na tym nagraniu. Nie wiem w jakim kierunku ta rakieta leciała, ale jeśli leciała w kierunku południowym (a Miami jest na południe od miejsca startu), to może faktycznie przelatywała nieopodal Miami. Dość rzadko z Florydy loty są wykonywane w kierunku południowym. Wystrzeliwanie rakiet na trajektorię o takim nachyleniu (w stosunku do równika) zwykle odbywa się z bazy Vandenberg w Kaliforni. Z Florydy zwykle lecą w kierunku wschodnim/północno-wschodnim, czyli nad wodą z dala od siedzib ludzkich i lotnisk. Może dlatego jest to rzadki widok.

Jeśli znasz datę tego startu, możemy sprawdzić, czy było to jakieś nietypowe wystrzelenie.

Portret użytkownika Medium

W wideo zapodany jest czas, a

W wideo zapodany jest czas, a Wikipedia podaje wszystkie daty startów Atlas 5.

Najciekawsze z tego wszystkiego jest, co rosyjska rakieta robiła nad Miami 8 września 2016 w misji o nietypowej nazwie OSIRIS-REx?

Jakoś niedługo później wywlekli wszystkie mumie i zrobili uroczystą paradę w Egipcie.

Co do wyglądu samej rakiety hypersonicznej, pokazał ją prawie palcem pewien Rosjanin ze 2 lata temu, więc mi utkwiła w pamięci. Ponadto nad północną Europą zarejestrowano podobne zjawisko ponad 10 lat wcześniej.

Portret użytkownika emel

Medium wrote: Najciekawsze z

Medium wrote:
Najciekawsze z tego wszystkiego jest, co rosyjska rakieta robiła nad Miami 8 września 2016 w misji o nietypowej nazwie OSIRIS-REx?
OSIRIS-REx to nazwa misji mającej za zadanie pobrać próbki z asteroidy Bennu. Udało się to zrobić zrobić jakieś trzy lata temu, a próbki powrócą na Ziemię (jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem) za miesiąc. Atlas V to nie jest rosyjska rakieta, a amerykańska, budowana przez ULA, której pierwszy stopień jest napędzamy rosyjskimi silnikami.

 

Każda rakieta osiąga hipersoniczne prędkości, więc to nie musi być pocisk militarny z głowicą bojową.  

Portret użytkownika emel

Od czasów lotów orbitalnych

Od czasów lotów orbitalnych czyli od czasów Sputnika. Bańka, którą widzisz, nie ma nic wspólnego z prędkością rakiety. Są to po prostu gazy wylotowe z dyszy silnika. Na dużych wysokościach, gdzie panuje niskie ciśnienie atmosferyczne te gazy się rozprężają. Obejrzyj dowolny lot rakiety SpaceX, zobaczysz, że im wyżej się rakieta wznosi, tym bardziej ta chmura gazów i spalin się rozpręża. Przy odpowiednich warunkach (bezchmurne niebo, Słońce pod odpowiednim kątem, wystarczająco ciemne niebo) można widocznie takie spektakularne efekty zobaczyć.

 

Poniżej zamieszcam start misji Apollo 11 z rakietą Saturn V. Widać bańkę gazów wylotowych powiększającą się wraz ze wzrostem wysokości. Np. w czasie 2:57 widać (dość ciemną, ale widać) chmurę gazów oraz świecący punkcik będący pozycją silnika. 

https://www.youtube.com/watch?v=Iwn4LVVvAUQ

Portret użytkownika Medium

No, no, a smug chemicznych

No, no, a smug chemicznych nie ma, te wszystkie ślady na niebie to smugi kondensacyjne, tak?

Mnie nie przekonasz, ale przekonaj społeczeństwo amerykańskie, które skomentowało obserwowane wydarzenie jako powitanie UFO. Posłuchaj komentarzy z filmu zanim pokażą rakietę Atlas 5.

Portret użytkownika wiktor wektor

Niestety ale pogłoski o

Niestety ale pogłoski o meteorytowej zagładzie dinozurów są (prawdopodobnie) mocno przesadzone czemu przeczą namacalne dowody: 

Oto płaskorzeźba z Kambodży : 195491475

I dosłownie dziesiątki tysięcy (!) takich oto kamiennych rycin przedstawiających współistnienie ludzi i dinozaurów. Ani jedno ani drugie nie byłoby możliwe gdyby oba gatunki (one i my) nie istniały w tym samym czasie a raczej nikt nie powie, że rzeźby i ryciny mają po 60...70 mln. lat. Wygląda więc na to że ktoś tu zmyśla i robi nas w "bambuko".

 ICA, ICA, kamień, PERUTo ja już nie wiem co o tym sądzić.. to zabił je ten meteoryt czy jednak nie ? Odnalezienie w skamieniałych szczątkach tych zwierząt, resztek substancji białkowych jak kolagenowe (wciąż elastyczne) włókna też kładzie "cień" na teorii meteorytowej ich zagłady - bo jak niby substancje biologiczne miałyby przetrwać dziesiątki mln. lat ? No i jeszcze jeden "fenomen" - radioaktywność niektórych szkieletów, które dla bezpieczeństwa zwiedzających zostały pomalowane izolującą od promieniowania specjalną farbą. Meteoryt raczej by ich nie napromieniował.. co innego broń atomowa. Wygląda na to że faktycznie żyjemy na "planecie małp" i tylko nam się wydaje że wszystko już wiemy. A problem meteorytowej zagłady proponuje zostawić fantastom od filmów katastroficznych dla tych co to "lubieją" się bać, bo nawet najstarsi górale czy indianie nie pamiętają by gdzieś coś z kosmosu łupnęło w ziemię tak by uśmiecić jakąś większą populację - za to legend opisujących atomową pożogę to i owszem nie brakuje.. tym się martwmy.

Skomentuj