Siedliska drapieżnych skrzydlic, nazywanych także ognicami, przez ostatnie 35 lat osiągnęły niepokojącą wielkość, wynika z raportu naukowców z Oregon State University. Początkowo gatunek ten był niezauważany. Teraz okazuje się, że te groźne ryby zabiły już 95% „tubylców” w niektórych częściach Atlantyku, pisze Wide Open Spaces.

Normalnie ryby z rodzaju Pterois występują w okolicach raf koralowych w morzach tropikalnych i subtropikalnych. Jakiś czas temu trafiły do Atlantyku i zyskują wyraźną przewagę nad konkurencją. W niektórych miejscach stały się jedynymi mieszkańcami oceanu. Wszystko za sprawą agresywnego zachowania, jak i promienistych płetw z toksycznym jadem.

Ofiarami skrzydlic padają głównie ośmiornice, małe ryby, krewetki i kraby. Naukowcy twierdzą, że konieczna jest sztuczna redukcja populacji tych niebezpiecznych drapieżników. Eksperyment wykazał, że tam gdzie zmniejszono skutecznie ilość skrzydlic, słabsze gatunki zwiększyły swoją liczbę o 50 – 70%.

Skrzydlice zamieszkują zazwyczaj ciepłe wody Oceanu Indyjskiego i Morza Czerwonego. Maja bardzo oryginalny wygląd. Pływając dumnie prezentują swój kolorowe płetwy i „wstążki”, które układają się w pelerynę lub, jak kto woli, w grzywę lwa. „Grzywa” nie służy jednak tylko dla ozdoby. Ukryte są w niej igły z trującą substancją, która jest śmiertelnie niebezpieczna dla zwierząt i ludzi.