Kategorie:
W poniedziałek, Wenezuela wprowadziła reformę walutową. Szybko okazało się, że oferowana przez rząd propozycja rozwiązania wielkiego kryzysu ma charakter jedynie chwilowy. Już na drugi dzień, w kraju powrócił chaos. Okazało się, że mieszkańcy nie mogą pobierać pieniędzy. W ciągu jednego dnia, z bankomatów można było wybrać równowartość około 50 groszy.
Społeczeństwo było mocno zaniepokojone reformami, które wcześniej ogłosił prezydent Nicolas Maduro. Zapowiedział on wprowadzenie nowej waluty, tzw. suwerennego boliwara i skreślono z niego pięć zer. Jego oficjalna wartość jest zbliżona do tej na czarnym rynku. W poniedziałek, za jednego dolara można było kupić 60 suwerennych boliwarów, czyli 6 milionów „starych” boliwarów. Maduro ogłosił również podwyżkę płacy minimalnej z 50 do 1800 suwerennych boliwarów, nowe programy socjalne, nowe podatki i podwyższył ceny paliwa.
Prezydent Wenezueli stwierdził, że jego pomysły pozwolą ustabilizować gospodarkę. Reforma walutowa została wprowadzona w poniedziałek, a już we wtorek zaczęły pojawiać się pierwsze problemy. W ciągu jednego dnia, z bankomatów można było wybrać jedynie 10 suwerennych boliwarów, czyli około 50 groszy, natomiast w bankach wydawano maksymalnie 50 suwerennych boliwarów dziennie. Okazało się również, że już we wtorkowe południe, w bankomatach zaczęło brakować pieniędzy.
„Magiczny” plan Nicolasa Maduro nie wypalił. Już w ciągu kilku godzin od wprowadzenia nowej waluty, jej wartość spadła niemal o 10%. W środę, suwerenny boliwar stracił kolejne 20% wartości i za jednego dolara można było kupić już 71 suwerennych boliwarów. Powróciła hiperinflacja, ceny znów zaczęły szybko rosnąć, a wiele sklepów nie zdążyło przystosować się do zmian.
Nowa waluta jest niemal identyczna do poprzedniej
Co więcej, drastyczna podwyżka płacy minimalnej z 1 do 30 dolarów może doprowadzić do bankructwa wielu wenezuelskich firm. Rząd stwierdził jednak, że pomoże firmom w wypłacaniu wynagrodzeń poprzez dodruk dodatkowych boliwarów.
Wielu ekonomistów twierdzi, że obecny rząd nie wyprowadzi gospodarki na prostą. Inflacja stale rośnie i pod koniec roku może wynieść milion procent, ceny rosną z tygodnia na tydzień, podatki rosną a w sklepach pustki. Wenezuelczycy masowo emigrują do sąsiednich państw, a ci, którzy zostali w kraju, głodują, boją się o swoją przyszłość i nie chcą już nawet strajkować.
Ocena:
Opublikował:
John Moll
Redaktor współpracujący z portalem zmianynaziemi.pl niemal od samego początku jego istnienia. Specjalizuje się w wiadomościach naukowych oraz w problematyce Bliskiego Wschodu |
Komentarze
https://youtu.be/IXy3tl64bGI
https://youtu.be/IXy3tl64bGI
Skomentuj