Nadal znajduje się duże ilości poranionych fok i innych zwierząt morskich Arktyki. Notowano setki przypadków na Alasce a teraz do tego dochodzą zgłoszenia z rosyjskiej Czukotki.

Objawy, jakie mają zwierzęta zwykle wyglądają podobnie. Ich ciała są pokryte strasznymi ranami wyglądającymi jak poparzenia. Badacze ustalili, że dochodzi często do częściowej utraty sierści, jest widoczny stan zapalny wokół oczu, nosa płetw itp. Autopsja wykazała wrzodziejące narządy wewnętrzne takie jak serce, wątroba czy mózg.

Nad ustaleniem przyczyny epidemii głowi się kilka instytutów, ale na razie nikt nie zbliżył się do wyjaśnienia zagadki. Oczywiście pierwszym podejrzanym czynnikiem było promieniowanie a choroba mogła być efektem choroby popromiennej, jednak brak na to dowodów po analizie materiału badawczego pobranego od padłych osobników.

Inna hipoteza zakłada pojawienie się nowego czynnika chorobotwórczego przypominającego w efektach gorączkę krwotoczną. Trzeba przyznać, że jest to bardzo prawdopodobna hipoteza a przypadki dziwnie poparzonych zwierząt znamy z innych mórz, na przykład Morza Bałtyckiego gdzie ostatnio alarmowano w sprawie poparzonych dorszy. Są tez doniesienia z Zatoki Perskiej.

Wśród hipotez mniej uznawanych jest i taka, że tajemnicza choroba jest wynikiem mutacji sztucznej bakterii, która miała pomóc w czyszczeniu Zatoki Meksykańskiej z zalegającej ropy naftowej. Są podejrzenia, ze mikroorganizmy zmutowały i z ropożernych stały się mięsożerne. Za rozprowadzenie ich po całym świecie miałby być odpowiedzialny Prąd Zatokowy, Golfsztrom.

Bez względu na to, jaką wersję przyjmiemy jest to bardzo niepokojący syndrom, który może być potencjalnie niebezpieczny dla ludzi. Dlatego władze proszą o nie spożywanie padłych zwierząt i apelują o ostrożność w kontakcie z padliną.