Listopad 2021

Chińscy naukowcy zidentyfikowali najbardziej radioaktywny owoc

Chińscy naukowcy odkryli owoc, który zawiera radioaktywny izotop pierwiastka potasu-40, który jest największym naturalnym źródłem promieniowania jonizującego.

Niezwykłe badania przeprowadzili uczeni z Pekińskiego Uniwersytetu Aeronautyki i Astronautyki. Odkryli oni, że banany są najbardziej radioaktywnymi owocami na świecie. 

 

Jednocześnie naukowcy zauważają, że wszelkie rozmowy o zagrożeniu promieniowaniem bananów nie mają podstaw naukowych, ponieważ zawartość w nich izotopów jest mikroskopijna w porównaniu z dawką promieniowania, która może spowodować poważne konsekwencje - na przykład raka . 

Ilość promieniowania otrzymywanego w zjedzonych bananach jest znikoma. Dawka promieniowania z jednego banana wynosi 0,0778 mikrosiwertów. Dla porównania: jedna tomografia komputerowa klatki piersiowej odpowiada zjedzeniu 70 tysięcy bananów. Osoba, która zje 35 milionów bananów, otrzyma śmiertelną dawkę promieniowania.

 

Eksperci przypominają też, że promieniowanie otacza ludzi na całym świecie. Urządzenia elektroniczne i domowe, takie jak telefony komórkowe, komputery, telewizory, kuchenki mikrofalowe, latarki i inne urządzenia generują promieniowanie niejonizujące. Ten rodzaj promieniowania ma bardzo niską energię i jest praktycznie nieszkodliwy dla organizmu człowieka, więc nie trzeba się tym martwić.


Wiatr słoneczny może mieć wpływ na pojawienie się wody na Ziemi

Wewnątrz cząstek pyłu z asteroidy Itokawa naukowcy odkryli niespodziewanie dużą ilość wody, która powstała dzięki wiatrowi słonecznemu. To może wyjaśniać jedną z tajemnic pochodzenia wody na naszej planecie. Opis badań na ten temat został opublikowany w czasopiśmie naukowym Nature Astronomy.

Większość badaczy zakłada, że ​​woda pojawiła się na Ziemi po powstaniu planety, w wyniku długotrwałego bombardowania asteroid lub komet. Jednak żadna z tych teorii nie może wyjaśnić, dlaczego skład izotopowy wody na Ziemi jest niezgodny ze składem izotopowym wody znajdowanej na asteroidach, ani dlaczego, w przeciwieństwie do wielu innych planet skalistych, około 70% powierzchni Ziemi to woda. 

 

Naukowcy zaproponowali wyjaśnienie jednego z tych problemów. Uważają, że niezwykły skład izotopowy wody na Ziemi wynika częściowo z jej słonecznego pochodzenia. Naukowcy doszli do tego wniosku podczas analizy fragmentów planetoidy Itokawa, którą japońska sonda Hayabusa dostarczyła na Ziemię w 2010 roku. Próbki te zawierały wiele cząstek pyłu, które uderzyły w powierzchnię asteroidy z kosmosu. Po zbadaniu składu górnej warstwy tych cząstek, która aktywnie oddziaływała z materią wiatru słonecznego, planetolodzy niespodziewanie odkryli wiele cząsteczek wody. Ich udział okazał się nawet większy niż w większości skał lądowych.

Jednocześnie pod względem składu izotopowego woda z planetoid okazała się bardzo zbliżona do tej, którą wydobywa się z głębokich skał płaszcza ziemskiego. Ta woda jest bardzo niepodobna do skał starożytnych asteroid chondrytowych. Według planetologów takie cząstki pyłu powinny spaść na starożytną Ziemię w dużych ilościach wraz z asteroidami i kometami, a udział w nich wody powinien być zauważalnie wyższy niż obecnie. 

 

Dlatego zawarta w nich wilgoć, jak pokazują obliczenia naukowców, powinna w zupełności wystarczyć do wyjaśnienia rozbieżności w składzie izotopowym wody ziemskiej i asteroidowej. Odkrycie to wskazuje na możliwość wydobycia dużych ilości wody z pyłu na powierzchni Księżyca i innych pozbawionych powietrza ciał niebieskich w celu wytworzenia paliwa i innych zasobów. To znacznie uprości budowę baz na ich powierzchni.


Naukowcy stworzyli organizmy syntetyczne, które potrafią się rozmnażać

Naukowcy stworzyli syntetyczne organizmy zdolne do samoreplikacji. Tak zwane „ksenoboty”, to milimetrowe maszyny biologiczne. Umożliwienie im reprodukcji to zdumiewający krok naprzód w biologii syntetycznej. Szczegóły odnośnie tego przełomu, opisano niedawno w czasopiśmie Proceedings of the National Academy of Sciences.

 

Zespół badawczy złożony z badaczy z University of Vermont, Tufts University i Harvard University wykorzystał komórki embrionalne żaby Xenopus laevis, do stworzenia swoich ksenobotów. Ich początkowe prace rozpoczęły się jeszcze w 2020 roku. Zespół opracował algorytm, który łączy ze sobą niezliczone komórki, aby stworzyć różne maszyny biologiczne.

 

Korpusy maszyn zostały stworzone przy użyciu biologicznego materiału komórkowego i sztucznych elektrod. Kiedy zostały aktywowane, komórki zaczęły ze sobą współpracować i formować się w „ciała”, które mogły wykonywać określone zadania, takie jak popychanie mikroskopijnych przedmiotów czy organizowanie i poruszanie się w określonym porządku. Gdy „rodzice” Xenobotów w kształcie Pac-mana poruszają się po swoim otoczeniu, zbierają luźne komórki macierzyste do swoich „ust”, z czasem łączą się, tworząc „potomstwo” Xenobotów, które rozwijają się tak, by wyglądać jak ich twórcy.


Źródło: Douglas Blackiston and Sam Kriegman

Badacze przekonują, że maszyny biologiczne są całkiem nieszkodliwe. Xenoboty można z łatwością wyłączyć i po około siedmiu dniach rozkładają się jak każda komórka skóry. Co więcej, zespół nie zamierza wypuszczać ksenobotów na świat, aby stały się robotami pomocniczymi. Chodzi raczej o zbadanie, w jaki sposób ich tworzenie może prowadzić do lepszych i szybszych algorytmów, które pomogą manipulować żyjącymi i funkcjonującymi komórkami.

„Gdybyśmy wiedzieli, jak powiedzieć kolekcjom komórek, aby robiły to, czego chcemy, to ostatecznie jest to medycyna regeneracyjna — zajmująca się urazami, wadami wrodzonymi, rakiem i starzeniem się.” – powiedział Michael Levin z Tuft, współautor badania. „Wszystkie te różne problemy powstają, ponieważ nie wiemy, jak przewidywać i kontrolować, które grupy komórek zostaną zbudowane. Xenoboty to nowa platforma do naszej nauki.”


Francuski fizyk udowodnił stabilność tuneli czasoprzestrzennych

Tunel czasoprzestrzenny, początkowo też nazywany mostem Einsteina-Rosena, to pewien rodzaj „skrótu” pomiędzy dwoma obszarami Wszechświata. To hipotetyczne założenie jest zgodne z prawami fizyki, jednak istnienie takich tuneli nie zostało jeszcze potwierdzone. Nowa praca naukowa sugeruje, że koncept tuneli czasoprzestrzennych, może być o wiele bezpieczniejszy i bardziej osiągalny dla ludzkości, niż wcześniej sądzono.

 

Albert Einstein, oraz Nathan Rosen, uważali że tego typu tunele nie pozostają stabilne wystarczająco długo, aby przejść z jednej strony wszechświata na drugą. Ich teza okazała się nieprawdziwa w oparciu o nowe obliczenia. Podczas gdy zasady ogólnej teorii względności są stałe, daje ona dużą swobodę w matematycznym opisie zjawisk. Fizycy nazywają te opisy „metrykami”. Pomyślcie o metryce jako o różnych sposobach opisu drogi do sklepu. Mogą to być trasy dojazdu, szerokość i długość geograficzna lub punkty orientacyjne. Każda metryka jest inna, ale bez względu na to, którą wybierzesz, punkt końcowy pozostaje ten sam.

Czarne dziury i tunele czasoprzestrzenne, są opisywane przez kilka potencjalnych wskaźników. Najpopularniejszym z nich jest metryka Schwarzschilda, w której to po raz pierwszy odkryto czarną dziurę. Nie jest ona idealna i zachowuje się niewłaściwie w bardzo bliskiej odległości od tych obiektów, dystansie znanym dziś jako promień Schwarzschilda lub horyzont zdarzeń. Od tego momentu metryka całkowicie się załamuje i nie może rozróżniać punktów w przestrzeni i czasie. Einstein i Rosen skonstruowali swój tunel czasoprzestrzenny w oparciu o metrykę Schwarzschilda podobnie jak i większość analiz tuneli czasoprzestrzennych. Fizyk Pascal Koiran z Ecole Normale Supérieure de Lyon we Francji, spróbował jednak innego podejścia. Korzystając z metryki Eddingtona-Finkelsteina, Koiran był w stanie prześledzić drogę cząstki przez hipotetyczny tunel czasoprzestrzenny.

Nie jest to jednak odpowiedź na pytanie, czy podróże w tunelach czasoprzestrzennych są możliwe. Ogólna teoria względności oraz metryka Eddingtona-Finkelsteina, rozwiązują tylko wyzwania grawitacyjne polegające na ominięciu czarnych dziur na obu końcach tunelu czasoprzestrzennego – nie odnosi się ona do termodynamiki – ciepła i energii – wewnątrz tunelu. Pewnym jest jedynie to, że cząsteczka może przekroczyć horyzont zdarzeń, wejść do tunelu czasoprzestrzennego i uciec na drugą stronę, w skończonym czasie, co do niedawna było uważane za niemożliwe. Metryka Eddingtona-Finkelsteina nie zachowywała się niewłaściwie w żadnym momencie tej trajektorii. Wynik Koirana wskazuje, że tunele czasoprzestrzenne nie są tak niszczące, jak początkowo sądzono i mogą w nich istnieć stabilne ścieżki. Artykuł, opisujący jego ustalenia, ukaże się na łamach Journal of Modern Physics D.


Nieznany inwestor zapłacił 650 tysięcy dolarów za jacht w metawersie

W zeszłym tygodniu sprzedano wirtualny mega-jacht, warrt około 650 000 dolarów w ethereum. Łódź została sprzedana jako NFT (non fungible token), który istnieje tylko w metawersie. Jacht, nazwany „Metaflower Super Mega Yacht”, został sprzedany za 149 ETH, co czyni go najdroższym aktywem NFT na platformie.

 

Jacht jest olbrzymi i składa się z czterech pięter z salonami, jacuzzi, parkietem tanecznym, kabiną DJ-a i dwoma lądowiskami dla helikopterów. Należy on do kolekcji, Fantasy Collection Republic Realm, gamy luksusowych nieruchomości zaprojektowanych dla platformy The Sandbox, która obejmuje narty wodne, łodzie motorowe i prywatne wyspy wraz z przystaniami i klubami plażowymi. Podczas gdy wydawanie tak dużej ilości pieniędzy na wirtualny jacht, wywołuje oczywiste zdumienie, dla wielu ludzi, kupno NFT jest znakiem statusu społecznego, tak jak dla innych jest nim posiadanie luksusowego samochodu.

 

W odróżnieniu do klasycznych inwestycji w nieruchomości lub samochody, ponieważ jacht jest w pełni cyfrowy, nie trzeba go konserwować ani serwisować. Dodatkowo, tak długo jak istnieje kryptowaluta Ethereum, NFT nie straci na wartości, a może nawet zyskać. Dla wielu posiadaczy kryptowalut, zakup NFT wydaje się bardziej opłacalny niż spieniężanie swoich zarobków, co często wiąże się z koniecznością zapłaty horrendalnych podatków. 


Stado około 150 szpaków spadło z nieba w Hiszpanii

Stado 150 szpaków spadło nagle z nieba około godziny 9 rano w miniony piątek 26 listopada br.

 

Stado ptaków podobno było w połowie lotu, a potem nagle spadło na Calle Alcalde Quintanilla Martinez w rejonie Caranza w gminie A Coruña w Ferrol.

 

Podczas tego niesamowitego incydentu ptaki spadły na samochody na ulicy, a nawet na pieszych przechodzących na terenie szpitala Ribera Juan Cardano. Mieszkańcy szybko zaalarmowali lokalną policję Ferrol, która wysłała patrol w miejsce zdarzenia.

 

Funkcjonariuszom towarzyszył technik ochrony środowiska oraz eksperci z firmy świadczącej usługi kontroli ptaków dla Departamentu Środowiska Ferrol. Wspólnie przystąpili do usuwania trucheł szpaka zwyczajnego (łac. Sturnus vulgaris).

 

Wśród leżących na ziemi ptaków znaleziono pięć żywych sztuk, ale niezdolnych do latania. Zostały one przetransportowani do Xunta Wildlife Restoration Center, znajdującego się w Oleiros, A Coruña. W międzyczasie rada miejska Ferrol i Xunta współpracowały, aby ustalić przyczynę śmierci tych stworzeń.

 

Jedna z hipotez głosi, że jeśli ptak dotknie skrzydłem przewodu wysokiego napięcia, może wystąpić łuk elektryczny, a to wyładowanie jest szybko przenoszone na resztę stada ze śmiertelnymi konsekwencjami.

 


Czy wśród imigrantów próbujących przekroczyć polską granicę są rosyjscy agenci?

Służby pilnujące polsko-białoruskiej granicy były niejednokrotnie atakowane przez imigrantów, których Białoruś celowo sprowadziła do swojego kraju. Wśród nich mogą być islamscy terroryści i/lub osoby powiązane z Rosją. Litwa zdaje sobie sprawę z tego zagrożenia, a czy Polska jest na to gotowa?

 

W ostatnim wywiadzie dla gazety Lietuvos, szef litewskiej Służby Ochrony Granicy Państwowej Rustamas Liubajevas powiedział, że służby skoordynowały swoje działania z wojskiem, gdyż jednym z możliwych scenariuszy, które brane są pod uwagę, jest próba przełamania litewskiej granicy przez imigrantów z wykorzystaniem broni. Liubajevas nawiązywał do wypowiedzi Aleksandra Łukaszenki, który w okresie letnim groził, że uzbrojeni afgańscy talibowie przyjadą na Litwę.

 

Tymczasem w poniedziałek rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn stwierdził na Twitterze, że wśród migrantów, którzy w ostatnim czasie przybywają na Białoruś pojawiają się Afgańczycy, którzy od dłuższego czasu mają powiązania z Rosją. Jego zdaniem niektórzy z nich są po rosyjskich kursach wojskowych i mogą mieć przeszkolenie bojowe. Przypomniał również, że na początku września 2021 r. zatrzymano Afgańczyka, który przybył do Polski zaraz po ukończonym kursie wojskowym w Rosji. Czy polska granica zostanie zaatakowana przez uzbrojonych islamistów?

Od początku roku Straż Graniczna zanotowała prawie 40 tys. prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej, z czego ponad 17 tys. prób miało miejsce w samym październiku. W ostatnim czasie sytuacja na granicy uspokoiła się, lecz może to być cisza przed burzą. Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak uważa, że kryzys może trwać miesiącami, a nawet latami.

 

Jeśli do Polski przedostali się już islamscy terroryści, niewykluczone, że będą planować u nas zamachy. Jeśli za ich wyszkoleniem będzie stała Rosja to będziemy mogli mówić o poważnej eskalacji - aktualnie tylko Białoruś jest jawnie wrogo nastawiona przeciwko Polsce i świadomie podejmuje działania zagrażające naszemu bezpieczeństwu poprzez sprowadzanie migrantów z Bliskiego Wschodu. Ostatecznie terroryści mogą również próbować przedostać się dalej na Zachód, a wtedy wzrośnie ryzyko zamachu w Niemczech i dalej położonych państwach.

 


Uran okazał się najbardziej „cuchnącą” planetą w Układzie Słonecznym

Atmosfera każdej planety w Układzie Słonecznym zawiera różnorodne gazy. Naukowcy twierdzą, że z punktu widzenia zapachów odczuwanych przez ludzi, zdecydowanie najmniej przyjemny zapach ma Uran, który wręcz cuchnie.

 

Zdaniem uczonych Księżyc ma zapach podobny do prochu strzelniczego. Za to aromat, który posiadają Jowisz, Saturn i Neptun również trudno nazwać przyjemnym. Jednak najbardziej nieprzyjemny, z punktu widzenia percepcji zapachów przez ludzi, jest Uran.

Górna atmosfera tej planety składa się głównie z wodoru, helu i metanu. Niższe zbudowane są z siarkowodoru, amoniaku, metanu i dwutlenku węgla. Pomimo tego, że amoniak jest tam zawarty w niewielkich ilościach, skrapla się, tworzy chmury i roznosi zapach po okolicy.

 


Potężne trzęsienie ziemi w Peru. Możliwe ofiary śmiertelne

Poważne trzęsienie ziemi zarejestrowane przez USGS jako M 7.5 uderzyło w bardzo słabo zaludniony region północnego Peru. Do wstrząsu doszło 28 listopada o godzinie 10:52 UTC. Głębokość trzęsienia szacuje się na około 112,5 km. Epicentrum wstrząsu znajdowało się 43 km na północny zachód od miasta Barranca (5 779 mieszkańców) i 173 km na północny zachód od Moyobamba (44 276 mieszkańców).

Szacuje się, że 127 000 osób odczuło bardzo silnie drżenie, 1 090 000 silnie, a 4 343 000 umiarkowane. USGS wydało żółty alert dotyczący ofiar śmiertelnych związanych ze wstrząsami i strat gospodarczych. Wcześniejsze żółte alerty wymagały odpowiedzi na poziomie lokalnym lub regionalnym. Szacowane straty gospodarcze to mniej niż 1% PKB Peru.

Populacja w tym regionie zamieszkuje konstrukcje, które są bardzo podatne na trzęsienia ziemi. Wrażliwymi typami budynków są ściany z błota i wzmocnione konstrukcje murowane. Liczba ludzi żyjących w pobliżu obszarów, które mogą doświadczyć osuwisk jest niewielka, ale uszkodzenia lub ofiary śmiertelne są nadal możliwe. Urzędnicy rządowi poinformowali, że wiele budynków i dróg ucierpiało na skutek wstrząsów, a prezydent kraju obiecał wsparcie dla poszkodowanych.

W kilku miejscach zgłoszono przerwy w dostawie prądu, co najmniej 220 domów zostało poważnie uszkodzonych lub zniszczonych, a co najmniej 10 osób zostało rannych. Władze Obrony Cywilnej poinformowały, że zniszczeniu, uległo przynajmniej 75 domów. Burmistrz miasta Jalca Grande poinformował, że 60 lub 70% z 3000 rodzin w mieście zgłosiło jakieś uszkodzenia domu.


Sonda NASA ustanowiła nowy rekord w badaniu Słońca

Parker Solar Probe z NASA ustanowił kilka nowych rekordów podczas swojego jubileuszowego podejścia do Słońca. Sonda, stała się niedawno najbliższym „satelitą” naszej gwiazdy oraz najszybszym obiektem stworzonym przez człowieka, orbitującym wokół Słońca.

 

NASA szczegółowo opisała misję Parker Solar Probe, która miała miejsce na przełomie 16-26 listopada. Rekord został ustanowiony 21 listopada 2021 roku. Instrument, zbliżył się wówczas do powierzchni Słońca, na odległość 8,5 miliona kilometrów, osiągając rekordową prędkość 586 864 km/h. Wszystko to wydarzyło się podczas dziesiątego podejścia sondy do Słońca.

Sonda została wystrzelona 12 sierpnia 2018 roku z bazy sił powietrznych Cape Canaveral na rakiecie Delta IV. Najnowsze podejście sondy, wyznacza punkt pośredni w siedmioletniej misji badania Słońca z tak bliskiej odległości. Wcześniejszy rekord prędkości, należał do statku kosmicznego Helios 2, z maksymalną prędkością 252 792 km/h. Parker Solar Probe nie tylko pobiło rekord Heliosa 2, ale także swój poprzedni rekord, ustanawiając nowy punkt odniesienia.

 

Solar Probe Parker wykona łącznie 24 misje, aby zbliżyć się do Słońca. Instrument jest dobrze chroniony przed ciepłem i promieniowaniem, ale nadal pozostaje podatny na uszkodzenia. Sonda jest obecnie w dobrym stanie i działa prawidłowo. Instrument rozpocznie nadawanie wyników 24 grudnia i zakończy transmisję 9 stycznia 2022 roku.

 


Legenda Formuły 1, Sir Frank Williams, zmarł w wieku 79 lat

Sir Frank Williams, właściciel zespołu Formuły 1 o tej samej nazwie, zmarł w wieku 79 lat. The Daily Mail poinformował, że był hospitalizowany w miniony piątek.

 

„Sir Frank zmarł dziś rano spokojnie w otoczeniu swojej rodziny” – napisał zespół Williamsa w mediach społecznościowych.

 

Sir Frank Williams założył zespół w 1977 roku i był jego liderem do 2012 roku, kiedy to przekazał kierownictwo swojej córce Claire. W 2020 roku rodzina wycofała się ze sportów szybkich po sprzedaży Williamsa amerykańskim inwestorom.

 

Pod kierownictwem Williamsa, który poruszał się na wózku inwalidzkim po wypadku samochodowym we Francji w 1986 roku, zespół zdominował Formułę 1 w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, zdobywając 9 tytułów konstruktorów i 7 tytułów kierowców.

 

Prezes Formuły 1 Stefano Domenicali nazwał Sir Franka Williamsa „prawdziwym gigantem naszego sportu”.

 

„Pokonał najtrudniejsze wyzwanie w życiu i każdego dnia walczył o zwycięstwo, zarówno na torze, jak i poza nim. Straciliśmy bardzo ukochanego i szanowanego członka rodziny Formuły 1. Będziemy za nim bardzo tęsknić ”- dodał Domenicali.

 


Naukowcy po raz pierwszy wykryli neutrina w Wielkim Zderzaczu Hadronów

Międzynarodowy zespół badawczy powiadomił o obserwacji neutrin w Wielkim Zderzaczu Hadronów (LHC). Jest to pierwszy w historii przypadek wykrycia tych cząstek elementarnych w akceleratorze CERN.

 

Do wykrywania neutrin używa się detektorów o wielkości dużych budynków, a badania prowadzone są latami. Jednak najnowszy eksperyment został przeprowadzony w Wielkim Zderzaczu Hadronów na znacznie mniejszą skalę, dzięki wykorzystaniu bardzo skupionej wiązki neutrin produkowanych w zderzaczu.

 

Wstępne obserwacje zostały wykonane z pomocą podręcznego detektora o rozmiarach sześcianu o boku 10-20cm, który zostawiono w odpowiednim miejscu na kilka tygodni. Obserwacja dotyczy zaledwie kilku zderzeń charakterystycznych dla oddziaływań neutrin, jednak istotne znaczenie ma tutaj sposób dokonania tej obserwacji - urządzenie, które stanowi ok. 1% całkowitego rozmiaru detektora pozwoliło wykryć pierwszych kandydatów na zdarzenia neutrinowe w historii zderzaczy cząstek.

Wielki Zderzacz Hadronów - źródło: CERN

We wcześniejszych pracach zauważono, że połączenie dużej energii neutrin produkowanych w Wielkim Zderzaczu Hadronów oraz możliwości detektora FASER do obserwacji szczegółów ich zderzeń otwiera nową perspektywę badań niestandardowych oddziaływań neutrin.

 

W nadchodzącym roku rozpocznie się główny etap działania eksperymentu FASER. Potrwa on kilka lat, a naukowcy mają nadzieję, że w tym czasie uda się zaobserwować tysiące zdarzeń neutrinowych. Pozwoli to również pośrednio lepiej zrozumieć naturę sił spajających jądra atomowe oraz oddziaływań prowadzących do spektakularnych zderzeń promieni kosmicznych z atmosferą ziemską. Eksperymenty wpiszą się również w bardzo szeroką tematykę badań nad neutrinami.

 


Mężczyzna otrzymał przeszczep oka, wydrukowany na drukarce 3D. Stało się to po raz pierwszy w historii

Według Kliniki Okulistycznej Moorfields, Steve Verse stał się pierwszą osobą na świecie, która otrzymałą oko, wydrukowane na drukarce 3D. Mieszkaniec Wielkiej Brytanii stał się pierwszym pacjentem na świecie, któremu wszczepiono oko wydrukowane w 3D. Poinformował o tym Szpital Okulistyczny Moorfields w Londynie.

 

47-letni pacjent Steve Verse, inżynier ze wschodniego Londynu, otrzymał w tym tygodniu wydrukowane lewe oko. Rozmiar implantu został sprawdzony na początku listopada.

 

Jest to pierwsza w pełni cyfrowa proteza oka przeznaczona dla pacjenta. Jest znacznie bardziej realistyczna niż alternatywne implanty. Inne protezy oczu składają się z ręcznie narysowanej tęczówki na dysku, który jest następnie umieszczany w oczodole. Dodatkowo zastosowanie druku 3D sprawia, że ​​zabieg jest mniej inwazyjny dla pacjenta. Do wykonania tradycyjnej protezy wymagany jest odlew oczodołu. A w przypadku drukowania 3D oczodół jest skanowany cyfrowo.

 

Po tym trójwymiarowy obraz został wysłany do druku do Niemiec. Proteza została następnie wypolerowana i dopracowana przez specjalistów z Kliniki Okulistycznej Moorfields. Oczywiście taka proteza nie przywraca wzroku, ale wygląda znacznie lepiej niż inne opcje, a dzięki temu pacjent czuje się lepiej.

 

„Potrzebowałem protezy od 20 roku życia i zawsze się tego wstydziłem. Kiedy wychodzę z domu, często zerkam w lustro i nie podoba mi się to, co widzę. Nowe oko wygląda fantastycznie” - Steve Verse.

 

Moorefields Eye Hospital poinformował, że drukowanie 3D może „skrócić” o połowę czas potrzebny do stworzenia protezy oka z półtora miesiąca do dwóch tygodni. Rzecznik szpitala powiedział CNN, że wkrótce rozpoczną się badania kliniczne implantów z większą liczbą pacjentów.


Czy mutanty z kosmosu zaatakują? Naukowcy ostrzegają przed nowym zagrożeniem biologicznym

Naukowcy ostrzegają, że gwałtowna kosmiczna aktywność prowadzona przez ludzkość grozi niebezpieczeństwem, którego nie docenia. Mówimy o zagrożeniu inwazją obcych organizmów i biologiczną infekcją przez bakterie pozaziemskie lub inne formy życia. 

 

Życie na orbicie okołoziemskiej wręcz kipi. Oprócz załóg astronautów stanowiących załogi Międzynarodowej Stacji Kosmicznej - ISS - coraz częściej w kosmos wysyłani są prywatnymi statkami kosmicznymi zwykli turyści. Za dziesięć lat NASA zamierza dostarczyć na Ziemię marsjańską glebę, Elon Musk zamierza skolonizować Czerwoną Planetę, a kilka krajów planuje budowę pełnoprawnych, długoterminowych baz na Księżycu. Ryzyko przeniesienia na naszą planetę śmiertelnych patogenów, które powstały poza Ziemią, stale rośnie.

 

Plany eksploracji kosmosu i komercyjnego wykorzystania przestrzeni w pobliżu Ziemi szybko się rozwijają. W tym roku na Czerwonej Planecie wylądowały dwa łaziki, amerykański i chiński. W przyszłym roku swoją aparaturę wyśle ​​tam również Europejska Agencja Kosmiczna. Na początku lat trzydziestych zaplanowano misję NASA, która dostarczy pierwsze próbki gleby z Marsa. 

 

Nieco później japońskie sondy przyniosą próbki pobrane z dwóch satelitów Marsa - Fobosa i Deimosa. W najblższej przyszłości nieunikniona wydaje się również załogowa misja na Czerwoną Planetę i jej stopniowa kolonizacja. Oznacza to, że na pokładzie jednego z wielu statków kosmicznych, które regularnie powracają na Ziemię, mogą znajdować się obce organizmy. Jeśli znajdą tu odpowiednie dla siebie warunki i nie sprostają zagrożeniom, ich inwazja może wyrządzić ogromne szkody biosferze naszej planety. 

 

O takim zagrożeniu pisze międzynarodowa grupa naukowców, której artykuł został opublikowany w czasopiśmie BioScience. Zdaniem autorów, obecnie dokonuje się rewolucja w eksploracji i użytkowaniu kosmosu. Globalna branża prywatnych i publicznych firm, które chcą czerpać zyski z produktów lub usług kosmicznych - stale rośnie. Oprócz misji kosmicznych pod auspicjami krajowych agencji i rządów rozpoczynają się loty prywatnych firm (np. SpaceX, czy Blue Origin), a przestrzeń kosmiczna staje się dostępna dla coraz szerszego grona ludzi. Tym samym drastycznie zmienił się profil zagrożeń związanych z działalnością kosmiczną.

 

Naukowcy dzielą te zagrożenia na dwa rodzaje. W pierwszym przypadku zagrożeniem są obce organizmy sprowadzone na Ziemię. Można to porównać do inwazji na odizolowany kontynent, taki jak Australia, przez biologiczne gatunki zwierząt i roślin z innych krajów i kontynentów. Takich przypadków w historii Australii było wiele – wystarczy przypomnieć króliki, które wyrządziły ogromne szkody rodzimej faunie i florze, wypierając miejscowe gatunki.

 

W drugim przypadku niebezpieczeństwo stwarzają ziemskie mikroorganizmy, które poleciały w kosmos i wróciły z powrotem. Faktem jest, że w ekstremalnych warunkach kosmosu (ekstremalne zmiany temperatury, promieniowanie, brak ciśnienia) niektóre pierwotniaki szybko mutują, dostosowując się do nowego siedliska. Po powrocie na Ziemię te mikroorganizmy (na przykład grzyby lub bakterie) mogą wykazać bezprecedensową odporność na antybiotyki, a jeśli ludzie zostaną nimi zakażeni, będą niezwyciężone. 

 

Ryzyko przypadkowego bezpośredniego skażenia środowiska pozaziemskiego zostało niedawno zademonstrowane na przykładzie izraelskiego aparatu księżycowego Bereszita. W 2019 roku rozbił się na Księżycu a przewoził setki niesporczaków, bezkręgowców znanych ze swojej zdolności do wytrzymywania trudnych warunków, takich jak ekstremalne wysuszenie, niskie temperatury i wysokie dawki promieniowania. Załóżmy, że pewnego dnia powrócą na Ziemię. Nie da się przewidzieć, jakie właściwości nabiorą w czasie, gdy znajdowały się na powierzchni Księżyca pod wpływem promieniowania kosmicznego.

 


Ziemia może zyskać śmieciowe pierścienie prawie jak Saturn

Chmury gruzu wokół Ziemi gromadzą się w pierścienie. Fragmenty starych satelitów i różnych statków kosmicznych utworzyły już całą chmurę wokół naszej planety. Krążą one bez ogólnego czyszczenia na orbicie ludzkość możemy nawet stracić dostęp do przestrzeni kosmicznej w nadchodzących dziesięcioleciach.

Bliski kosmos stanie się bezużyteczny na dziesiątki, a nawet setki lat z powodu tak zwanego zespołu Kesslera. Efekt ten został opisany przez konsultanta NASA Donalda Kesslera w 1978 roku. Obiekty w kosmosie zderzają się, generują kosmiczne śmieci, które ponownie zderzają się z nowymi obiektami i tak dalej bez końca.

 

Zderzenie nawet dwóch dużych orbitujących satelitów doprowadzi do powstania tysięcy i milionów szczątków, które będą latać we wszystkich kierunkach, uderzając w inne satelity i tworząc nowe szczątki. Jest to proces bardzo podobny do reakcji w ładunku jądrowym, ale rozciągnięty do skali orbity Ziemi.

 

Na niskich orbitach bliskich Ziemi, do wysokości około 2 tysięcy kilometrów, według różnych szacunków znajduje się od 200 do 300 tysięcy obiektów stworzonych przez człowieka. Ich łączna masa sięga 5 tysięcy ton. Ponadto wokół Ziemi krąży duża liczba małych szczątków o szerokości około centymetra. Fragmenty szczątków zderzają się okresowo z ogromną prędkością rzędu 10 km/s, co prowadzi do pojawienia się nowych szczątków.

Ludzkość nie wymyśliła jeszcze skutecznych sposobów niszczenia kosmicznych śmieci. Istnieją projekty satelitarne, które mogłyby odparować szczątki za pomocą silnej wiązki laserowej. Inną opcją jest zmiana ich orbit za pomocą wiązek jonów. Pomysł polega na tym, aby szczątki opadły, a następnie spłonęły w atmosferze.

 

Naukowcy zaproponowali niedawno inny sposób utylizacji odpadów kosmicznych. Śmieci można zbierać wokół Ziemi w postaci pierścieni, takich jak pierścienie Saturna. Zgodnie z planem sortowanie powinno odbywać się pod wpływem pól magnetycznych. Naukowcy opracowali technologię manipulowania przedmiotami, nawet jeśli nie zawierają metali magnetycznych. Przy takim podejściu śmieci oczywiście nie znikną, ale przynajmniej zostaną umieszczone w zgrabnych pierścieniach i nie będą przeszkadzać.

 

Grupa amerykańskich specjalistów z Uniwersytetu Utah opracowuje technologię, która umożliwia manipulowanie obiektami w polach magnetycznych. Aby to osiągnąć stworzono magnesy, których działanie jest skierowane we wszystkich kierunkach. Taki magnes wygląda jak sześcian, wewnątrz którego znajdują się trzy elektromagnesy skierowane prostopadle do siebie. Przykładając napięcie do tych trzech magnesów, można będzie manipulować takimi kosmicznymi obiektami w dowolnym kierunku. Każdy z tych elektromagnesów wytwarza wirujące pole magnetyczne, które porusza obiekty.

 

To zachęcające, że jak dotąd zespół Kesslera rozwija się powoli. Nie trzeba obawiać się błyskawicznego wzrostu ilości kosmicznych śmieci. Modele pokazują, że duże zderzenia obiektów na orbicie zdarzają się mniej więcej co pięć lat. Niemożność wystrzelenia nowych satelitów zagraża nam w XXII wieku. Na generalne czyszczenie orbity jest jeszcze czas, ale nie powinniśmy też zwlekać z rozwiązaniem problemu.