Kategorie:
Elektrownia Fukushima Daiichi już dawno zniknęła z czołówek mediów, ale sytuacja tam panująca nadal budzi obawy, co do możliwości eskalacji zjawisk, nad którymi nie ma zbyt dużej kontroli. Gdy sytuacja w samych reaktorach wydawała się już być opanowana to nieoczekiwanie pojawił się nowy problem w postaci składowanych na wysokości drugiego piętra odpadów paliwowych. To wielki problem, zwłaszcza, że cały budynek zaczął osiadać.
Ogromne zagrożenie, jakie stwarza basen z ponad 1500 zużytymi prętami paliwowymi jest ukrywane przed społeczeństwem. W sumie znajduje się tam ekwiwalent 37 milionów curie śmiertelnej radiacji. Gdyby doszło do uwolnienia takiej dozy do atmosfery może to uczynić dużą część Ziemi strefą nienadającą się do zamieszkania.
Problem polega też na tym, że basen na zużyte paliwo znajdujący się na reaktorze 4 został poważnie uszkodzony już w wyniku oddziaływania trzęsienia ziemi. Wszystko wisi na przysłowiowym włosku, w basenie ciągle rośnie temperatura, co wymaga chłodzenia skażonej wody. Oznacza to, że nadal zachodzi tam reakcja łańcuchowa.
Jakakolwiek awaria czy też kolejne trzęsienie ziemi o magnitudzie powyżej 6 stopni to groźba pogorszenia sytuacji w obrębie jednostki numer 4. Naukowcy japońscy są bardzo zaniepokojeni osiadaniem budynku. W sumie od marca 2011 budynek osiadł aż o 78 centymetrów i geolodzy uważają, że proces ten nie zatrzyma się.
Gdyby konstrukcja basenu na reaktorze 4 się zawaliła, czego niestety nie można wykluczyć, to czeka nas wyciekniecie płynu chłodniczego i w konsekwencji katastrofę atomową. Grozi nam, że pręty zaczną reakcję prowadzącą do wielkiego pożaru. W jego trakcie do atmosfery w trybie ciągłym będzie się dostawać duża ilość substancji promieniotwórczych.
Warto przy okazji przypomnieć, że na terytorium samego USA znajduje się 31 elektrowni jądrowych z reaktorami typu boiling water. W sytuacjach ekstremalnych może to grozić zwielokrotnieniem problemu, jaki mamy w tej chwili z Fukushimą.
Komentarze
Strony
Skomentuj