W japońskim mieście Joso doszło do kataklizmu. Praktycznie cała miejscowość została zalane na skutek przerwania tamy na rzece Kinugawa. Ratownicy pracują, by uratować około 200 osób. W sieci publikowane są przerażające obrazy, które pokazują pływające domy z ich mieszkańcami na dachach.

Na dachu supermarketu, dwupiętrowego budynku, który został zupełnie zalany, zgromadziło się ponad 100 osób, które trzeba było ewakuować. Kolejnych 80 osób oczekiwało na ratunek na drugim piętrze w pobliskim domu opieki, który został zalany do pierwszego piętra.

W ratowanie ludzi włączyła się japońska armia zwana od II wojny światowej Siłami Samoobrony. Żołnierze zdołali uratował kolejne 39 osób. Ratownicy przeważnie ewakuowali ludzi helikopterami, ponieważ wszystkie drogi prowadzące do miasta zostały zalane. Prace ekip ratunkowych komplikują trwające deszcze.

Ulewne deszcze, które nawiedziły wschodnie rejony wyspy Honsiu, są tez odpowiedzialne za tą tragedię. Wystosowano "specjalny alert", co oznacza nadejście katastrofy, która może spowodować ofiary. Przyczyną potężnych opadów są obszary niskiego ciśnienia, które sprowadziły szalejące na Pacyfiku tajfuny.

W prefekturach Tochigi i Ibaraki, w ciągu dwóch dni spadło od 300 do nawet 600 mm deszczu. Okolice miasta Joso, gdzie deszcze przerwały zapory na rzece Kinugawa, zalany został obszar 370 kilometrów kwadratowych. Według wstępnych danych przynajmniej jedna osoba zginęła, a trzy osoby są w ciężkim stanie.

Ostrzeżenie przed burzami odnosi się do prefektur Chiba, Kanagawa, Saitama, Fukushima, Miyagi, Niigata i Yamagata. Eksperci ostrzegają o zagrożeniu powodziowym i o możliwych lawinach błotnych. Liczba mieszkańców, co do których zasugerowano ewakuacje to blisko milion osób.