Dzisiaj w nocy w okolicach francuskiego miasta Montpellier rozegrał się dramat. Uzbrojony mężczyzna wtargnął do domu opieki nad emerytowanymi misjonarzami. Na skutek zamachu zginęła jedna osoba, dźgnięta nożem zakonnica, a w sumie około 70 osób stało się zakładnikami.

Francuskie służby przez większą cześć nocy prowadziły akcję w miejscowości Montferrier-sur-Lez, gdzie rozegrały się te wydarzenia. Zabita osoba to strażniczka, która wezwała policję. Zamachowiec był wyposażony w nóż i broń palną. Antyterroryści otoczyli dom starców i rozpoczęto akcję uwolnienia zakładników.

W rezultacie ewakuowano skutecznie wszystkich mnichów. Specjalna jednostka żandarmerii PSIG-Sabre, która brała udział w akcji, nie zdołała jednak unieszkodliwić zamachowca. Ten najprawdopodobniej zdołał uciec. Podjęto obławę w celu ujęcia napastnika.

Francuskie media informując o tym zamachu bardzo ostrożnie opisują bandytę, który się go dopuścił. Po prostu nie mówi się z jakiego środowiska pochodził i dlaczego to wyznawca innej niż chrześcijańska religii. Jednak o dziwo policja mimo, że nie ujęła sprawcy, stwierdza, że nie był to kolejny islamski zamach terrorystyczny, a religijne tło napaści to według nich zapewne tylko złudzenie.

Wszystko to dzieje się dwa dni po ujęciu części siatki terrorystycznej w Strasburgu. Okazało się, że aresztowani islamiści przygotowywali kolejne wielkie zamachy w Paryżu. Z pewnością nie ujęto wszystkich, a ostrzeżenia przed terroryzmem ze strony amerykańskich służb kierowane do turystów zamierzających odwiedzić Francję, należy traktować bardzo poważnie.