Wojna o Róg Afryki

Kategorie: 

Źródło: 123rf.com

W przeddzień arabskiej wiosny tysiące aktywistów przechodziło szkolenie sponsorowane przez Stany Zjednoczone. Jednym z nich był Omar Afifi Soliman. Ten Egipcjanin w trakcie trwania protestów na placu Tahrir w Kairze dowodził grupami studentów ze swojego mieszkania w Waszyngtonie.

Soliman chciał za wszelką cenę obalić władzę Hosniego Mubaraka.  Był finansowany przez Narodowy Fundusz na Rzecz Demokracji (National Endowment for Democracy), jedną z kilku organizacji amerykańskiego rządu typu regime change. Według arabskiej stacji Al-Dżazira Soliman otrzymał od NED-u w latach 2008-2011 200 tys. dolarów. Jego zadanie polegało głównie na publikowaniu postów na Facebooku, Twitterze, którego celem było wspieranie kolorowej rewolucji w Egipcie.

Takich wyszkolonych przez Stany Zjednoczone arabskich aktywistów były dziesiątki tysięcy. Oprócz NED-u otrzymywali oni także wsparcie ze strony Departamentu Stanu, Amerykańskiej Agencji na Rzecz Rozwoju Międzynarodowego oraz organizacji pozarządowych, think tanków, agend rządowych oraz innych organizacji politycznych. Chodzi przede wszystkim o Biuro na Rzecz Demokracji, Praw Człowieka i Pracy, Freedom House, Międzynarodowy Instytut Republikański, Narodowy Instytut Demokratyczny czy też Inicjatywę Partnerstwa Bliskowschodniego.

 

Szkolenie kładło nacisk na wykorzystywanie mediów społecznościowych do organizowania protestów oraz inspirowania masowych ruchów politycznych. Wielu z wyszkolonych przez Stany Zjednoczone aktywistów stało się późnie przywódcami arabskiej wiosny.

Koszty przeprowadzenia rewolucji politycznych w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie były niebagatelne. Sama tylko Amerykańska Agencja na Rzecz Rozwoju Międzynarodowego przeznacza rocznie na "promowanie demokracji" na Bliskim Wschodzie 390 mln dolarów.  Inicjatywa Partnerstwa Bliskowschodniego od początku swojego istnienia a więc od 2002 roku wydała (stan na rok 2016) na dokonanie "pozytywnych zmian w społeczeństwie" na obszarze Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu a także na rzecz biur "prodemokratycznych" organizacji w Waszyngtonie ponad 900 mln dolarów. Z kolei pozostałe przeze mnie wymienione organizacje wydają rocznie kolejne setki milionów dolarów na "demokratyzację" Bliskiego Wschodu.

Wśród przeszkolonych na rzecz Arabskiej Wiosny aktywistów byli członkowie takich grup jak Ruch Młodzieży 6 kwietnia (Egipt) czy też Bahrajńskie Centrum Praw Człowieka.

Byli oni szkoleni w komunikowaniu się, planowaniu oraz organizowaniu rewolucji za pośrednictwem mediów społecznościowych. Ci którzy zostali przeszkoleni przez USA szkolili następnie innych, poszerzając tym samym krąg rewolucjonistów.

Według szacunków do stycznia 2011 roku 10 000 Egipcjan uczestniczyło w finansowanych przez Amerykańską Agencję na Rzecz Rozwoju Międzynarodowego programach na temat demokracji, prowadzonych przez w sumie ponad 30 organizacji, zarówno międzynarodowych jak i egipskich.  Najistotniejszymi portalami internetowymi dla rewolucji okazały się: Facebook, Twitter i Youtube. Egipt zaczął blokować Twittera i Facebooka 25 stycznia 2011 roku by następnie wyłączyć cały internet co rzecz jasna spowodowało reakcję Baracka Obamy, który domagał się od prezydenta Mubaraka przywrócenia dostępu do sieci dla egipskich obywateli.

Jordański aktywista Oraib Al Rantawi stwierdził, że około 80% przywódców arabskiej wiosny w jego kraju zostało przeszkolonych przez organizacje takie jak Narodowy Instytut Demokratyczny, Międzynarodowy Instytut Republikański czy też Freedom House.

Równocześnie do finansowania grup rewolucyjnych oraz pojedynczych aktywistów, amerykański rząd przygotowywał się na nieuchronne zmiany polityczne w tym regionie świata.

W sierpniu 2010 roku, sześć miesięcy przed wybuchem Jaśminowej Rewolucji w Tunezji, Obama podpisał tajną dyrektywę PSD-11, która nakazywała agencjom amerykańskiego rządu przygotowywanie się na polityczne zmiany na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej. Zmiana ta miała m.in. polegać na wspieraniu radykalnego Bractwa Muzułmańskiego, na całym obszarze rewolucji, od Afryki Północnej aż po Bahrajn.

Tworzeniem treści dyrektywy PSD-11 zajmowały się takie osoby jak Dennis Ross, Samantha Power, Gayle Smith, Ben Rhodes oraz Michael McFaul.

Power przekonywała Obamę, że Kaddafi musi zostać odsunięty od władzy metodami wojskowymi co uzasadniała przyczynami humanitarnymi. Obecnie ta specjalistka od zmiany reżimu, która w czasie rządów Obamy była jego asystentką ds. praw człowieka, pełni funkcję szefowej Amerykańskiej Agencji ds. Rozwoju Międzynarodowego, tej samej agencji, która odpowiadała za finansowanie i szkolenie grup rewolucyjnych w trakcie protestów w świecie arabskich, które miały miejsce 10 lat temu.

Ross był jednym z założycieli proizraelskiego Waszyngtońskiego Instytutu Polityki względem Bliskiego Wschodu, który jest sponsorowany przez Amerykańsko-Izraelski Komitet Spraw Publicznych. Palestyńczycy oskarżali go, że jest bardziej proizraelski od samych Izraelczyków.

Smith stał w 2015 roku na czele Amerykańskiej Agencji Rozwoju Międzynarodowego.

McFaul z kolei sam siebie określił jako specjalistę do spraw demokracji, "ruchów antydyktatorskich" i rewolucji. Był on ambasadorem USA w Rosji, gdzie nadzorował on protesty społeczne przeciwko polityce Władimira Putina.

Najbardziej wpływowym członkiem grupy zadaniowej PSD-11 był Ben Rhodes, który był kluczowym doradcą Obamy w trakcie Arabskiej Wiosny.  Przekonywał on Obamę m.in. do wycofania poparcia dla Mubaraka i naciskał na obalenie Kaddafiego metodami wojskowymi.

Tajny raport PSD-11 został częściowo odtajniony w wyniku działania ustawy o wolności informacji i właśnie w wyniku tego odtajnienia opinia publiczna mogła się dowiedzieć, że prezydencka Rada Bezpieczeństwa Narodowego doszła do wniosku, że należy na obszarze Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu wspierać Bractwo Muzułmańskie.

Bractwo Muzułmańskie to fundamentalistyczna organizacja islamska, powstała w Egipcie w latach 20-tych XX wieku w celu wyzwolenia ziem zamieszkałych przez muzułmanów spod zachodnich wpływów. Początkowo, w latach 30-tych i 40-tych byli oni klientami nazistowskich Niemiec, po II wojnie światowej natomiast zostali dobrymi sojusznikami Stanów Zjednoczonych. Zanim jednak zostali oddani Amerykanom, służyli on Imperium Brytyjskiemu, które chciało wykorzystać islamskich fundamentalistów do obrony swoich interesów w Palestynie.

Bracia muzułmanie działali m.in. na terytorium Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.

Bractwo miało swoje siedziby, znajdujące się pod kontrolą zachodnich, przede wszystkim amerykańskich oraz brytyjskich służb specjalnych, w Republice Federalnej Niemiec oraz w Szwajcarii.

Członkiem sponsorowanego przez CIA Centrum  Islamskiego w Genewie, gdzie znajdowała się jedna z europejskich siedzib tych islamskich fundamentalistów, był najprawdopodobniej Mohammed Hoot, Syryjczyk, który według polskiego MSW w latach 60-tych był liderem komórki islamskich ekstremistów na terytorium PRL-u.

Wracając jednak do czasów współczesnych.

W wyniku takich wniosków dyrektywa Obamy nakazywała amerykańskim dyplomatom nawiązanie kontaktów z ważnymi przywódcami Bractwa i wspieranie ich w dążeniach dojścia do władzy, w krajach takich jak Egipt, Libia, Tunezja czy też Syria. Według dyrektywy dojście do władzy islamskich radykałów mogłoby doprowadzić do "reform oraz stabilizacji".

Jednym z najważniejszych państw, gdzie kompleks dyplomatyczno-wywiadowczy CIA/NED/Departament Stanu, chciał dokonać zmiany reżimu i zastąpić ówczesne władzy reżimem Bractwa Muzułmańskiego była Tunezja.

Już w 2009 roku Narodowy Fundusz na Rzecz Demokracji (NED) przekazał Al-Jahedh Forum for Free Thought (Forum na Rzecz Wolnej Myśli Al-Jahedh) 131 tys. dolarów amerykańskich.  Celem tego było, jak przyznał fundusz, "wzmocnienie zdolności i zbudowanie demokratycznej kultury wśród tunezyjskich aktywistów młodzieżowych". Tak więc chodziło o wyszkolenie kadr dla przyszłej rewolucji.

Kolejną dotacją od NED-u dla krzewicieli demokracji w Tunezji był grant dla Tunezyjskiego Stowarzyszenia Promocji Edukacji na szkolenie dla nauczycieli ze szkół średnich, którzy mieli wpajać młodym Tunezyjczykom "wartości demokratyczne". Innym grantem była wpłata na rzecz Centrum Badań, Studiów i Szkoleń Mohameda Ali, które z kolei odpowiadało za szkolenie aktywistów w zakresie przywództwa i organizacji. Krótko mówiąc: szkolono w ten sposób przywódców antyrządowych demonstracji ulicznych.

W parze z kształceniem tunezyjskich nastolatków i studentów w zakresie kierowania kolorową rewolucją szły także konkretne naciski na tunezyjski rząd.

Międzynarodowy Fundusz Walutowy zażądał od Tunezji zniesienia dotacji na żywność, obniżenia emerytur oraz prywatyzowania państwowych przedsiębiorstw.

W mobilizacji antyrządowych wystąpień bardzo istotną rolę odegrał inny związany z NED tunezyjski organ a mianowicie Tunezyjski Ogólny Związek Pracy, który otrzymał następnie Pokojową Nagrodę Nobla.

Nie można rzecz jasna nie wspomnieć również o amerykańskim filantropie George'u Sorosie, którzy również dołożył do Jaśminowej Rewolucji swoją cegiełkę, finansując ją poprzez Fundację Otwartego Społeczeństwa dla Regionu Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu.

Innym ważnym elementem rewolucji w Tunezji było podsycanie antyrządowych nastrojów poprzez zwracanie uwagi na morderstwa protestujących dokonywane przez policję. Według doniesień zabójstwa te miały być dokonywane przez tajnych agentów wewnątrz policji, którzy byli lojalni wobec amerykańskiej Centralnej Agencji Wywiadu.

Pod koniec stycznia 2011 roku, kiedy protesty trwały już ponad miesiąc, dowódca tunezyjskiej armii Rachid Ammar stwierdził, że wojsko jest po stronie protestujących. Dzień później prezydent Ben Ali uciekł do Arabii Saudyjskiej.

Wojsko odegrało kluczową rolę w rewolucji, gdyż odmówiło strzelania do demonstrantów. Nie było w tym nic dziwnego wszak Stany Zjednoczone przekazały tunezyjskiej armii w sumie ponad 350 mln dolarów.

W dniu kiedy Ammar przemawiał do tłumu demonstrujących, oznajmując, że armia jest po ich stronie, do Tunezji przybył zastępca Sekretarza Stanu ds. Bliskiego Wschodu, Jeffrey Feltman.

Feltman to specjalista od operacji zmiany reżimu. Według francuskiego dziennikarza Thierry'ego Meyssana Feltman był odpowiedzialny za nadzór nad operacją zamordowania byłego premiera Libanu Rafika Haririego. Pomagać miał mu w tym niemiecki rząd. Zamach na Haririego spowodował wybuch tzw. Cedrowej Rewolucji, kolejnej kolorowej rewolucji wspieranej przez Stany Zjednoczone, w wyniku której obalono prosyryjski rząd Karamiego oraz pozbyto się z Libanu syryjskiej armii oraz syryjskich służb bezpieczeństwa.

 

W styczniu 2012 roku z kolei Feltman, odpowiedzialny za sprawy Bliskiego Wschodu w Departamencie Stanu, powierzył Niemcowi Volkerowi Perthesowi kierownictwo nad programem "Nazajutrz", który miał na celu utworzenie w Syrii nowego rządu, w miejsce obalonego Baszszara Al-Assada.  Uruchomienie "Nazajutrz" wiązało się z uaktywnieniem syryjskich opozycjonistów, w tym rzecz jasna członków Bractwa Muzułmańskiego. Program ten był finansowany przez amerykański Instytut Pokoju, kolejną amerykańską agendę zmiany reżimu o iście orwellowsko brzmiącej nazwie. Instytut Pokoju to odpowiednik Narodowego Funduszu na Rzecz Demokracji, z tą różnicą, że IP jest bardziej związany z Departamentem Obrony a nie z Departamentem Stanu, jak ma to miejsce w przypadku NED-u.

Od kiedy Feltman został dyrektorem ds. politycznych Organizacji Narodów Zjednoczonych plan ONZ dla Syrii był tylko jeden - całkowita kapitulacja władzy Assada.

Oprócz sporządzenia planu bezwarunkowej kapitulacji "reżimu" Assada Perthes zorganizował Grupę Roboczą ds. Odbudowy Ekonomicznej oraz Rozwoju "Przyjaciół Syrii". Grupa ta następnie rozdawała koncesję na wydobycie gazu ziemnego w Syrii w zamian za poparcie dla zmiany władzy. Perthes ponadto ulokował w Stambule centralę organizacji "Sieć Poparcia dla Zmiany Władzy w Syrii".

Thierry Meyssan w podsumowaniu swojego artykułu o zaplanowanej z wieloletnim wyprzedzeniem próbie zmiany reżimu w Syrii pisze:

Do zapamiętania:

-Od 2005 roku grupa odpowiedzialna za przygotowanie wojny w Syrii znajduje się pod kierownictwem dyplomaty USA Jeffreya Feltmana, któremu asystuje niemiecki akademik Volker Perthes.

-W 2005 roku Feltman zorganizował zamach na Rafika Haririego (ponieważ Syria gwarantowała wówczas bezpieczeństwo Libanowi); w 2006 roku brał udział w organizacji wojny Izraela przeciwko Libanowi (ponieważ Syria dostarczała wówczas Hezbollahowi broń); w 2011 roku usiłuje wykorzystywać swoją pozycję w ONZ (a jest numerem 2 w organizacji) w celu przedłużenia wojny o taki czas, jakiego potrzebują dżihadyści do odniesienia zwycięstwa.

-Perthes związał się z Feltmanem i prywatną grupą Stratfor celem wywierania nacisku na bliskowschodnią politykę Niemiec. W 2008 roku przedstawił projekt zmiany władzy w Damaszku na posiedzeniu Grupy Bilderberg. W 2011 roku przekonał rząd Angeli Merkel do wspierania Bractwa Muzułmańskiego w czasie "arabskiej wiosny". W 2012 roku przewodniczył grupie roboczej, której zadaniem było wyłonienie nowego rządu, a następnie sporządził plan całkowitej i bezwarunkowej kapitulacji Syrii. Obecnie [rok 2016 - przyp. aut.] ONZ wyznaczyła go [do] prowadzenia negocjacji pokojowych.

Wiadomo, że Feltman odegrał także rolę w przygotowaniach do arabskiej wiosny w Egipcie. Spotkał się on w 2009 roku w Waszyngtonie z 16 egipskimi aktywistami, którzy brali udział w stypendium zorganizowanym przez Freedom House, jedną z najważniejszych organizacji regime change związaną z amerykańskim kompleksem dyplomatyczno-wywiadowczym. Stypendyści zwrócili uwagę urzędnikom Departamentu Stanu, że amerykański rząd rzekomo dystansuje się od egipskiego społeczeństwa obywatelskiego. Chodziło o to, że amerykański rząd wspierał w Egipcie zarówno reżim, jak i opozycję. Po to rzecz jasna, aby po rewolucji, niezależnie od tego kto zdobędzie władzę, tak czy inaczej wygrała strona, która jest amerykańskim klientem. Dokładnie taki sam schemat rewolucji wykorzystano podczas przewrotu politycznego w Polsce w latach 1985-1990.

Po udziale w kolorowych rewolucjach pod auspicjami CIA/NED/Departament Stanu, Feltman, tak jak już wcześniej wspomniałem, otrzymał drugie z najważniejszych stanowisk w Organizacji Narodów Zjednoczonych, po czym przeszedł na coś w rodzaju emerytury. Jednak w 2021 roku powrócił i został Specjalnym Wysłannikiem Stanów Zjednoczonych w Rogu Afryki. Jednocześnie współpracownik Feltmana przy próbie regime change w Syrii, Volker Perthes, został mianowany Specjalnym Przedstawicielem ONZ  w Sudanie.

Tak więc Perthes, człowiek, który w latach 2015-2016 był Specjalnym Wysłannikiem ONZ do spraw Syrii, podporządkowanym Feltmanowi, został skierowany razem ze swoim byłym bliskim współpracownikiem ds. zmiany reżimu dokładnie w ten sam region zapalny a więc w region Rogu Afryki, gdzie swoje gniazdo uwili przede wszystkim Chińczycy.

Jakby tego było mało, Joseph Biden mianował innego specjalistę od spraw destabilizacji Bliskiego Wschodu, Bretta McGurka, szefem prezydenckiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego na Bliski Wschód i Afrykę Północną. McGurk w trakcie aranżowania przez reżim wywiadowczy USA prób zmiany reżimu w Syrii, pełnił funkcję zastępcy Sekretarza Stanu ds. Iraku i Iranu. Wcześniej natomiast był doradcą ambasadora USA w Iraku Johna Negroponte.

Według Feltmana sytuacja w Rogu Afryki może się rozwinąć w taki sposób, że Syria przy tym będzie wyglądać jak dziecinna zabawa.

Przypomnijmy, że obszar o którym mówimy obejmuje takie kraje jak Sudan, Sudan Południowy, Erytrea, Etiopia, Dżibuti, Somalia, Uganda i Kenia. Czasami jest on również rozszerzany o Tanzanię, Rwandę i Burundi. W sumie w tych krajach żyje około 280 000 000 ludzi. Biorąc więc pod uwagę, że Stany Zjednoczone intensywnie prowadzą tam działania destabilizujące, konsekwencje tego dla Europy mogą być tragiczne.

Jesienią 2020 roku w etiopskim regionie Tigraj wybuchł konflikt zbrojny pomiędzy władzami tego kraju a Tigrajskim Ludowym Frontem Wyzwolenia, socjalistyczną bandę partyzancką, uznaną przez etiopski parlament za organizację terrorystyczną, która jest wspierana przez Stany Zjednoczone.

 

Po zajęciu przez TLFW jednej z rządowych baz wojskowych, premier Abyi Ahmed Ali podjął decyzję o wysłaniu do regionu Tigraj sił militarnych. W regionie na 6 miesięcy ogłoszono stan wyjątkowy.  Zamknięto lotniska oraz węzły komunikacyjne. Zablokowano także dostęp do internetu oraz do sieci telefonicznych. Na prośbę etiopskiego rządu Sudan zamknął granicę z Etiopią, aby odciąć rebeliantom dostęp do zaopatrzenia z zewnątrz. Dwa dni po tych decyzjach rozpoczęto naloty. Według źródeł wojskowych w wyniku akcji rządowej zabito ponad 550 osób, należących do sił Tigraj. W międzyczasie miało dojść do kilku lokalnych pogromów. 12 listopada, 8 dni po rozpoczęciu operacji militarnej, premier Etiopii poinformował o wyzwoleniu zachodniego Tigraju. Nie oznaczało to końca konfliktu. 2 dni później siły Tigraj zaatakowały pobliże lotniska w sąsiedniej Erytrei jako rewanż za wsparcie tego kraju dla rządowych sił Etiopii. Dodatkowo siły Tigraj oskarżyły o udział w walce po stronie rządu dronów należących do sił zbrojnych Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Tego samego dnia, 14 listopada 2020 roku siły rządowe wkroczyły do miasta Alamata i przepędziły stamtąd siły Tigraj które uciekając uprowadziły, według źródeł rządowych, 10 tysięcy cywilów.

17 listopada operacja wojskowa wkroczyła w decydującą fazę. Natomiast 11 dni później stolica Tigraj została zajęta przez wojska etiopskie.

Po tym jak wojska rządowe zdobyły stolicę regionu Tigraj, rebelianci zaczęli przegrupowywać się w górzyste regiony. Następnie rozpoczęli kampanię partyzancką przeciwko rządowi co spowodowało, że połączone siły Etiopii i Erytrei wprowadziły godzinę policyjną. W jednym mieście miało zginąć ponad 200 osób, siły etiopskie jednak zaprzeczyły swojemu udziałowi w masakrze.

Pod koniec stycznia siły partyzanckie wzmogły powstanie przeciwko rządowi a walki przeniosły się w pobliże stolicy Tigraj.  Najbardziej zaciekłe starcie miało miejsce w małym miasteczku o nazwie Samre, około 40 km od stolicy regionu.

Intensywne walki wznowiono w kwietniu. W czerwcu z kolei Siły Obronne Tigraj a więc siły zbuntowanych rebeliantów odbiły stolicę regionu Mekelie z rąk sił rządowych.  Tego samego dnia władze Etiopii zarządziły zawieszenie broni. 2 dni później rebelianci przejęli kontrolę nad miastem Szirie, ważnym ośrodkiem przemysłowym regionu Tigraj. 

6 lipca 2021 roku rozpoczęła się ofensywa wojsk Tigraj, której efektem było zdobycie Alamaty i Korem, dwóch miast w południowej części regionu. Po tak znaczących postępach sił Tigraj premier Etiopii zagroził wznowieniem wojny i zmiażdżeniem rebeliantów. Wezwał inne regiony kraju do zmobilizowania milicji w celu obrony terytoriów przed terrorystami. Następnie siły Tigraj najechały region Afar. Celem tego było najprawdopodobniej przejęcie kontroli nad szlakiem handlowym Dżibuti-Ndżamena, jednym z najważniejszych szlaków dla Etiopii. Po ataku Tigraj na region Amhara prezydent tego obszaru wezwał do mobilizacji wszystkich pełnoletnich mężczyzn do walki z terrorystami. Takie samo wezwanie zostało ogłoszone w regionie Afar.

Warto przyjrzeć się dowódcom Tigrajskiego Frontu Wyzwolenia Ludowego.

Prezydentem regionu Tigray oraz przewodniczącym Tigrajskiego Frontu Wyzwolenia Ludowego, który 6 maja 2021 roku został uznany przez etiopski parlament za organizację terrorystyczną, jest Debretsion Gebremichael. Gebremichael posiada amerykańskie obywatelstwo. Jego żona również jest Amerykanką, podobnie z resztą jak jego dwoje dzieci. Uzyskał on doktorat z nauk informatycznych na uniwersytecie w amerykańskim Minneapolis.

Po tym jak etiopskie władze zarządziły polowanie na przywódców Tigraj, Gebremichael miał się schronić w sąsiednim Sudanie Południowym, państwie wykrojonym z terytorium Sudanu przez Amerykanów i kontrolowanym przez nich w celu nadzoru nad eksploatacją tamtejszych pól naftowych, z których przed ogłoszeniem niepodległości przez ten kraj, od 65 do 85 % ropy trafiało do Chin (obecnie około 60% ropy z Sudanu i Sudanu Południowego trafia do Chin).

Innym przywódcą Tigraj jest Fetlework Gebregziabher, wiceprezydent tego regionu oraz wiceprzewodnicząca Ludowego Frontu Wyzwolenia Tigraj. Gebregziabher podobnie jak Gebremichael odebrała staranne nauczanie na anglosaskim uniwersytecie, z tym że nie w Stanach Zjednoczonych a w Wielkiej Brytanii, a konkretnie w London School of Economics.

Kolejnym przywódcą Tigraj jest Getachew Reda, podobnie jak Gebremichael wykształcony w Stanach Zjednoczonych. A konkretnie na Uniwersytecie Alabamy w Tuscaloosa.  Czwartym z najważniejszych przywódców Tigraj, który brał udział w wojnie z siłami etiopskimi był Tsadkan Gebretensae. Gebretensae ukończył brytyjski Open University w hrabstwie Buckinghamshire w pobliżu Londynu a także amerykański Uniwersytet Jerzego Waszyngtona. Pracował także dla brytyjskiego Departamentu Rozwoju Międzynarodowego, agencji rządowej Wielkiej Brytanii.

W czerwcu bieżącego roku ministerstwo spraw zagranicznych Erytrei oficjalnie oskarżyło Stany Zjednoczone, które wspierają armię Tigraj już od 20 lat, o doprowadzenie do konfliktu zbrojnego w regionie Tigraj. Jednocześnie stwierdziły, że oskarżanie właśnie Erytrei przez Amerykanów jest bezpodstawne.

Osman Saleh, minister spraw zagranicznych Erytrei w liście do Rady Bezpieczeństwa ONZ oskarżył administrację Josepha Bidena o podsycanie konfliktu i destabilizację w regionie Rogu Afryki poprzez ingerencję w sprawy innych krajów i zastraszanie. Według etiopskiego polityka, celem tego jest powrót Ludowego Front Wyzwolenia Tigraj do władzy w Etiopii. LFWT rządził w Etiopii przez ostatnie 30 lat. Jednak w 2018 roku do władzy doszedł Abyi Ahmed, późniejszy laureat Pokojowej Nagrody Nobla. Polityk ten zraził do siebie owe ugrupowanie przede wszystkim tym, że chciał zawrzeć pokój z Erytreą a następnie wysłał do Tigraj wojska rządowe, żeby spacyfikować buntowników.

O mieszanie się w wewnętrzne sprawy kraju oskarżyła Amerykanów również sama Etiopia.

Swoją dezaprobatę dla działań Stanów Zjednoczonych w Etiopii wyrazili także mieszkańcy tego kraju.

Pod koniec maja bieżącego roku 10 000 Etiopczyków wzięło udział w antyamerykańskim wiecu w stolicy kraju - Addis Abebie. Potępiali oni politykę prezydenta Josepha Bidena w kwestii konfliktu w północnym regionie tego kraju - Tigraj. Biden za działania etiopskiego rządu nałożył ograniczenia wizowe oraz ograniczył pomoc gospodarczą. Warto dodać, że Etiopia jest największym odbiorcą pomocy finansowej od USA w Afryce. W roku 2020 otrzymała ona około 1 miliarda dolarów.

 

Demonstranci w stolicy Etiopii oprócz dezaprobaty wobec USA, wyrażali także swoje poparcie dla Rosji i Chin.

Z kolei burmistrz etiopskiej stolicy stwierdził, że Stany Zjednoczone wtrącają się w sprawy jego kraju i nakładają na niego dotkliwe sankcje, nie rozumiejąc sposobów działania armii Tigraj. Stwierdził, że wojsko zbuntowanej prowincji swoimi działaniami przynosi katastrofalne skutki.

Jeffrey Feltman, dyplomata desygnowany przez administrację Bidena w region Rogu Afryki, tak jak już wcześniej wspomniałem, stwierdził, że obszarowi temu grozi potężna destabilizacja. Nie zająknął się jednak ani słowem, że jego kraj, według etiopskich i erytrejskich władz, ogrywa w tej destabilizacji kluczową rolę.

Feltman w rozmowie z magazynem Foreign Policy wyznał:

Etiopia ma 110 milionów ludzi. Jeśli napięcia w Etiopii doprowadziłyby do powszechnego konfliktu cywilnego, który wykracza poza Tigraj, Syria będzie w porównaniu z tym wyglądać jak dziecinna zabawa.

Kluczowym fragmentem tej wypowiedzi jest kwestia rozszerzenia konfliktu na inne regiony Etiopii.

Mimo iż wojska rządowe są przez zachodnie organizacje monitorujące przestrzeganie praw człowieka oskarżane o gwałty i morderstwa, to one w tej chwili starają się zdławić rebelię i nie dopuścić do jej rozszerzenia na cały region. To terroryści z Tigraj są elementem destabilizującym i to Stany Zjednoczone udzielają temu elementowi poparcia. Zbrodni wojennych, których dokonują także siły Tigraj,  nie należy rzecz jasna lekceważyć ani przechodzić nad nimi do porządku dziennego, (rząd etiopski ukarał już kilkudziesięciu żołnierzy za ich przestępstwa) jednak, to nie siły rządowe destabilizują kraj, starając się go podbić, ażeby powrócić do władzy, którą sprawowali przez ostatnie 30 lat. To rebelianci krok po kroku starają się zajmować kolejne terytoria, dążąc jak się wydaje, do opanowania całego kraju metodami wojskowymi.

Premier Abyi nie jest rzecz jasna bez winy. Oprócz zarzucanych jego wojsku mordów i gwałtów, które rzecz jasna są nieuchronną konsekwencją każdej wojny, a zwłaszcza w przeludnionym Trzecim Świecie, to on de facto sprowokował Tigraj do działań militarnych, kiedy po objęciu władzy zaczął czyścić struktury państwowe z przedstawicieli tej mniejszości. Co spowodowało gniew Tigrajczyków.  Jednak jak się wydaję, przedstawicieli tego plemienia nie interesuje koegzystencja z obecną władzą a chcą oni siłą odebrać jej jak najwięcej wpływów, czego najlepszym dowodem jest rozszerzenie rebelii na inne regiony, poza region Tigraj.

Starcie mocarstw

Konflikt o wpływy w regionie Afryki Wschodniej wygląda już na pierwszy rzut oka na wojnę zastępczą USA-Chiny. Chińczycy są największym inwestorem w krajach takich Etiopia, Erytrea, Sudan i Egipt. W dodatku niemal cały handel morski pomiędzy bogatą Europą a fabryką świata czyli Chinami przebiega właśnie wzdłuż wybrzeżu krajów znajdujących się w tym regionie. Jak ważne dla globalnego handlu jest Morze Czerwone i Kanał Sueski pokazał w tym roku wypadek tajwańskiego kontenerowca, który zablokował ten istotny przesmyk na prawie tydzień, paraliżując nie tylko handel Europy z Chinami ale także dostawy surowców energetycznych (zwłaszcza ropy naftowej, której dziennie przepływa tędy około 5 mln baryłek)  do Europy z regionu Zatoki Perskiej.

Sytuacja w regionie Rogu Afryki w kwestii stron konfliktu nie jest rzecz jasna tak oczywista. Kiedy mniejszość tigrańska rządziła Etiopią, Chińczycy zainwestowali w tym kraju około 14 miliardów dolarów. Większym odbiorcą chińskich inwestycji jak się wydaje był jedynie Egipt, gdzie Chińczycy zainwestowali 20 mld, jednak w dłuższym okresie czasu. W Erytrei z kolei zmodernizowali oni port Massawa aby importować miedź i złoto z tamtejszych kopalni. W Dżibuti z kolei powstała pierwsza zagraniczna baza wojskowa Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej a także największa w Afryce strefa wolnego handlu - Dżibuti International Free Trade Zone.

Jak się wydaje, sądząc po przykładzie Etiopii, Chińczycy nie przykładają zbyt dużej wagi do stosunków z jedną stroną konfliktu a po prostu starają się dogadywać z tym kto aktualnie dzierży władzę.

Ta współpraca jest tym łatwiejszy gdyż Etiopia zakończyła za rządów Aliego trwający wiele lat okres wrogości z Erytreą i oba te kraje od 3 lat pogłębiają swoje stosunki dyplomatyczne. Do tej dwójki dołącza Somalia, tworząc tym samym kompleksowe wspólne porozumienie mające na celu promowanie więzi gospodarczych i politycznych, zapewniające regionowi stabilność. Tym bardziej więc podsycanie konfliktu w Etiopii w tej chwili, jak się wydaje, działa dużo bardziej na niekorzyść Chin niż Stanów Zjednoczonych. Stąd zapewne wysyłanie w ten region przez reżim Bidena specjalistów od destabilizacji, zamachów stanu i kolorowych rewolucji.  Gdyż gwarantem kontroli nad przepływem towarów z Chin do Europy i produktów paliwowych z Zatoki Perskiej na Stary Kontynent będzie właśnie wprowadzenie chaosu i osłabienie chińskich wpływów w tym regionie a długofalowym celem będzie zapewne ustanowienie w regionie wojskowej kontroli amerykańskiej.

Chiny vs. USA

Fan Hui Fang, chiński biznesmen, który na przedmieściach stolicy Sudanu Chartumu produkuje 1400 ton warzyw rocznie, w rozmowie z hiszpańskimi dziennikarzami śledczymi Juanem Pablo Cardenalem oraz Heriberto Araujo wyjaśnił na czym polega różnica pomiędzy chińską ekspansją zagraniczną a amerykańską ekspansją:

Podczas gdy Amerykanie przyjeżdżają tu po to, żeby rzucać bomby [...] my jesteśmy w Sudanie, by budować drogi i wznosić gmachy i szpitale.

Nie trudno nie zgodzić się z tym Chińczykiem.  Według śledztwa dwojga wymienionych przeze mnie dziennikarzy urodzonych w Barcelonie, do 2011 roku Chińczycy wybudowali w Afryce 2000 km linii kolejowych, 3000 km dróg, kilkadziesiąt stadionów piłkarskich, 160 szkół i szpitali. Na całym świecie wybudowali ponadto ponad 250 zapór wodnych, niezliczoną ilość ropociągów i gazociągów oraz domów mieszkalnych w zniszczonych wojnami krajach takich jak chociażby Angola.

Nic rzecz jasna nie odbywa się bezcelowo. Chińczycy nie są bezinteresownymi filantropami i inwestują przede wszystkim tam, gdzie występują złoża surowców naturalnych oraz gdzie przebiegają kluczowe dla globalnej wymiany towarowej szlaki handlowej. Jednak jest subtelna różnica pomiędzy zasadą win-win, którą wobec partnerów handlowych stosują Chińczycy a brutalnymi wojnami naftowymi, rewolucjami i zamachami stanu, które w krajach bogatych w surowce prowadzą Stany Zjednoczone oraz ich przyboczni wasale. Etiopia, gdzie tysiące ludzi wyszło na ulice zaprotestować przeciwko amerykańskiej polityce względem tego kraju najlepiej pokazuje, co o polityce Ameryki w regionie Rogu Afryki myślą obywatele najludniejszego na tym obszarze kraju.

Co nie powinno nikogo dziwić biorąc pod uwagę mnogość chińskich inwestycji w tym kraju, jak chociażby 750-kilometrowa linia kolejowa łącząca Etiopię z portem Dżibuti.

Oczywiście Stany Zjednoczone oraz Chiny nie są jedynymi krajami zainteresowanymi wpływami w tym regionie. Swoją obecność zaznaczają tutaj także Saudyjczycy, którzy uruchomili w marcu 2020 roku linię żeglugową z King Fahd i Dżuddy do portów somalijskich; Turcja, która kontroluje port w Mogadiszu czy też Zjednoczone Emiraty Arabskie, które zarządzają portami w Bosaso w Somalii a także portami Massawa i Assab w Erytrei i Berbera Port w Somalilandzie.

Zagłębie baz

W Rogu Afryki swoje bazy wojskowe założyło wiele krajów. Jedną z największych jest amerykańska baza w Dżibuti - Camp Lemmonier, gdzie stacjonuje 4 tys. członków personelu wojskowego oraz cywilów.  Oprócz tego obiektu, Amerykanie posiadają w Rogu Afryki także kilka tajnych baz, które jednak oficjalnie nie istnieją.

W Dżibuti swoją bazę mają także Francuzi. Stacjonuje tam około 900 żołnierzy. Personel chińskiej bazy w tym kraju ma z kolei docelowo liczyć do 10 000 żołnierzy. Oprócz potęg światowych, w Rogu Afryki swoje militarne instalacje stworzyły także mocarstwa regionalne.

ZEA posiadały instalację wojskową w Erytrei jednak ją zdemontowały a następnie przeniosły na jemeńską wyspę Mayon.

Turcja posiada bazę w Somalii, na południe od stolicy kraju - Mogadiszu.

Izrael zbudował instalację wojskową na erytrejskim archipelagu Dahlak. Inną bazę utworzył w porcie Massawa a na jednej z gór umiejscowił swoją bazę wywiadowczą.

Mnogość wpływów wojskowych w tym obszarze pokazuje więc, że w tej części świata istnieje zdrowa konkurencja pomiędzy mocarstwami, która z pewnością będzie wpływać pozytywnie na rozwój gospodarczy tego obszaru. Pod warunkiem rzecz jasna, że armie tych krajów oraz ich tajni agenci nie będą prowadzić tam działalności wywrotowej i destabilizującej.

Podsumowanie

Etiopski rząd dwa tygodnie temu oskarżył organizacje niosące pomoc humanitarną o dostarczanie broni oraz sprzętu wojskowego rebeliantom. Redwan Hussein, ambasador Etiopii w Erytrei wygłosił w oświadczeniu , że agendy Organizacji Narodów Zjednoczonych ponadto fabrykują statystyki oraz fakty dotyczące skutków konfliktu zbrojnego aby oczerniać i zniesławiać rząd Etiopii. Zagroził także wydaleniem pracowników tych organizacji.

No cóż, biorąc pod uwagę skalę konfliktu, jego czas trwania oraz fakt zablokowania ewentualnych szlaków dla przemytu broni przez Sudan, nie trudno jest uwierzyć w słowa etiopskich władz. Wszak skądś terroryści muszą brać broń i amunicję, z pomocą których dokonały tak zuchwałych podbojów. A organizacje humanitarne to wylęgarnia agentury służb specjalnych wszelakich, więc można z dość dużą dozą prawdopodobieństwa sądzić, że Etiopczycy mają rację i niejedno CIA i niejedno MI6 uzbraja terrorystów poprzez organizacje, które rzekomo mają nieść pomoc ofiarom wojny.

Według Organizacji Narodów Zjednoczonych 5 mln ludzi w związku z tym konfliktem potrzebuje pomocy humanitarnej. Część z nich już uciekła do Sudanu. Biorąc pod uwagę, iż region ten zamieszkuje niemal 300 mln ludzi, dalsze przedłużanie destabilizacji tego kraju przez, jak się wydaje, czynniki zewnętrzne, może przynieść trudne do oszacowania skutki.

Przypomnijmy jaką falę uchodźców płynących czy też maszerujących do Europy spowodowało zniszczenie przez Stany Zjednoczone oraz ich sojuszników krajów takich jak Libia, czy też Syria. Dodać do tego można także Afganistan oraz Irak. I biorąc pod uwagę, że Egipt jest kolejną obok Etiopii demograficzną bombą zegarową, skala kolejnej wędrówki ludów uruchomionej przez kolejne wojny, rewolucje czy zamachy stanu może doprowadzić Europę na skraj upadku. Sam Egipt to niemal 100 mln ludzi. Dodając do tego Róg Afryki mamy w sumie 380 mln ludzi. Jeżeli ten obszar będzie dalej poddawany procesom dezintegracji, wbrew procesom integracyjnym, które wspiera Chińska Republika Ludowa, to za x lat możemy się spodziewać takiej fali imigrantów, że żaden, nawet 15 metrowy mur na zewnętrznych granicach Unii Europejskiej nie powstrzyma tego tłumu. Stany Zjednoczone to przetrwają. Amerykanom nie zagrażają w najmniejszym stopniu wojny i rewolucje, które wywołuje ich rząd. Ale co zrobią Europejczycy, kiedy 10, 20 albo 50 mln głodnych ludzi ruszy w "marszu" przez Morze Śródziemne na Stary Kontynent?

Etiopski rząd od ponad 10 lat buduje Grand Ethiopian Renaissance Dam, zaporę wodną na Nilu Błękitnym, która ma za zadanie wyciągnięcie biednych obywateli tego kraju z ubóstwa oraz zapewnienie energii elektrycznej dla 60 milionów ludzi. Jeżeli zostanie ona ukończona, będzie największym hydroelektrycznym projektem w Afryce.

Etiopskie ministerstwo spraw zagranicznych oskarżyło w 2020 roku Stany Zjednoczone o podżeganie do wojny pomiędzy Sudanem a Etiopią. Urzędnicy etiopscy uznali, że słowa Trumpa o tym, że Egipt nie zaakceptuje istnienia tamy i ją wysadzi w powietrze miały na celu skonfliktowanie tych dwóch krajów. Wydali oni oświadczenie:

Podżeganie do wojny między Etiopią a Egiptem przez urzędującego prezydenta USA [Donalda Trumpa - przyp. aut.] ani nie odzwierciedla długotrwałego partnerstwa i strategicznego sojuszu między Etiopią w Stanami Zjednoczonymi, ani nie jest dopuszczalne w prawie międzynarodowym regulującym stosunki międzypaństwowe.

Według Rashida Abdiego, analityka ds. Rogu Afryki, amerykańskie mediacje pomiędzy Egiptem a Etiopią w sprawie tamy, prowadzone w 2020 roku, pogorszyły stosunki między tymi dwoma krajami.

Po tym jak Etiopia postanowiła kontynuować wypełnianie tamy, USA obcięły jej pomoc gospodarczą w wysokości 272 mln dolarów.  Jak przyznał Abdi, Etiopia poczuła się zdradzona przez Amerykę. W wyborach w 2020 roku liczyła więc na zwycięstwo Josepha Bidena.  Kiedy jednak ten już doszedł do władzy, polityka poprzednika w stosunku do projektu jest kontynuowana. W rozmowie z prezydentem Egiptu Biden stwierdził wprost, że jest on oddany sprawie bezpieczeństwa wodnego tego arabskiego kraju.

Co prawda Departament Stanu oświadczył, że pomoc zablokowana przez Trumpa zostanie odblokowana, jednak dodał do tego, że odmrożenie wsparcia finansowego może się dokonać jedynie w pewnych okolicznościach. Biorąc pod uwagę, że w kolejnych miesiącach reżim Bidena nałożył na Etiopię sankcje za dławienie militaryzmu Tigraj, wspieranego najprawdopodobniej przez USA, trudno oczekiwać, aby owe fundusze zostały odmrożone.

Krótko mówiąc Stany Zjednoczone nie dość, że zrzuciły na obszar niestabilny politycznie i znajdujący się w stanie eksplozji demograficznej, specjalistów od kolorowych rewolucji i zamachów stanu, zablokowały wsparcie finansowe dla kraju, w którym miliony ludzi żyją w ubóstwie, tylko dlatego, bo ten chce zapewnić swojej ludności elektryczność i dostęp do wody, która będzie napędem rozwoju gospodarczego, to jeszcze, według etiopskich oraz erytrejskich władz, wspierają antyrządową rebelię a za jej zwalczanie nakładają sankcje gospodarcze. Biorąc pod uwagę te czynniki nie trudno jest wywnioskować, że region ten, który już w tej chwili jest beczką prochu, może zostać bardzo szybko podpalony. A wtedy to Europejczycy staną się po raz kolejny zakładnikami "humanitarnych propagandzistów", którzy będą 24 godziny na dobę opłakiwać ciężki los uchodźców i imigrantów i korygować nastroje społeczne tak, aby kolejne miliony ludzi z kolejnych zniszczonych przez imperialne mocarstwa krajów, mogły osiedlić się na Starym Kontynencie.

 

 

 

Na podstawie:

Cardenal J. P., Araujo H., Podbój świata po chińsku, Katowice 2012

Central Intelligence Agency, The CIA World Factbook 2019-2020,  Nowy Jork 2019

Engdahl F. W., Absolutna Dominacja. Totalitarna demkracja w Nowym Porządku Świata, Wrocław 2015

Engdahl F. W., Manifest Destiny, Wiesbaden 2018

Engdahl F. W. Nieświęa wojna. Grzech pierworodny Ameryki, Wrocław 2015

Engdahl F. W., Target: Chna. How Washington and Wall Street Plan to Cage the Asian Dragon, San Diego 2014

Gasztold P., Zabójcze układy. Służby PRL i międzynarodowy terroryzm, Warszawa 2017

https://www.africanews.com/2021/05/06/tigray-conflict-ethiopia-lists-tplf-as-a-terrorist-group/

https://www.bbc.com/news/world-africa-57583208

https://en.wikipedia.org/wiki/Fetlework_Gebregziabher

https://en.wikipedia.org/wiki/Tsadkan_Gebretensae

https://en.wikipedia.org/wiki/Debretsion_Gebremichael

https://en.wikipedia.org/wiki/Getachew_Reda

https://www.reuters.com/article/us-ethiopia-conflict-idUSKBN27K0ZS

https://en.wikipedia.org/wiki/Jeffrey_D._Feltman

https://www.globalresearch.ca/the-protest-movement-in-egypt-dictators-do-not-dictate-they-obey-orders/22993

https://www.voltairenet.org/article190102.html

https://medium.com/war-is-boring/arab-spring-activists-relied-on-social-media-and-america-taught-them-how-to-use-it-3eb5a1bda2d8

https://en.wikipedia.org/wiki/Tigray_War

https://en.wikipedia.org/wiki/Tigray_Defense_Forces

https://www.africanews.com/2021/05/30/ethiopia-holds-anti-us-rally-over-tigray-supports-china-and-russia/

https://news.yahoo.com/ethiopia-tigray-crisis-front-opens-175949176.html

https://medium.com/the-political-economy-review/chinas-rising-influence-in-the-horn-of-africa-a-brief-case-study-f8e7dfbd9fe9

http://www.williamengdahl.com/englishNEO1July2021.php

https://www.bloomberg.com/news/articles/2021-05-24/u-s-to-restrict-economic-aid-to-ethiopia-over-tigray-war

https://apnews.com/article/united-nations-eritrea-africa-98aa53d5ca10d5cd1992209ad4bbcb57

https://www.voanews.com/africa/ethiopian-government-accuses-tplf-disrupting-aid-delivery-tigray

Ocena: 

5
Średnio: 5 (1 vote)
Opublikował: Adolf Rotshild
Portret użytkownika Adolf Rotshild

Komentarze

Portret użytkownika Wiertaranachazara

Chca wymordowac chrzescian -

Chca wymordowac chrzescian - wszedzie gdzie chrzescianie stanowia minumum 40 proc sa lokdowny.
Na Kubie jak sie zorientowali ,ze rzad oszukal w wyborach to zaraz na drugi dzien byla juz demonstracja BLM .
Oczywiscie niby przeciw rzadowi ale wiadomo ,ze oskarza za to chrzescian bo tam ich zostalo juz chyba 0,7 proc.

Skomentuj