Coraz więcej poszlak wskazuje na to, że w najbliższym czasie czeka nas eskalacja przemocy na Ukrainie. Wygląda na to, że czeka nas kolejna faza konfliktu rosyjsko-ukraińskiego o Donbas i Krym. Może to spowodować, że kruchy rozejm runie jak domek z kart i na wschodzie Ukrainy znowu dojdzie do krwawych walk.

Niedawno przed możliwą rosyjską agresją ostrzegał Micheil Sakaszwili, znany gruziński polityk z kręgu Georga Sorosa, który pełni obecnie funkcję gubernatora regionu odeskiego. Okazuje się, że jest wiele przesłanek wskazujących na to, że zarówno strona ukraińska, jak i rosyjska, rzeczywiście przygotowuje się do kolejnego starcia.

Rosjanie oskarżają Ukraińców o próbę przygotowania zamachu terrorystycznego na Krymie, który miał być wymierzony w kluczową infrastrukturę półwyspu. Z drugiej strony Ukraińcy zwracają uwagę na ruchy wojsk rosyjskich na Krymie i wskazują na znaczną koncentrację wojsk pancernych i powietrznodesantowych.

Obie strony zapewne mają na koncie swoje grzeszki, ale jeśli będzie to przebiegało w ten sposób jak obecnie, to kolejne starcie jest nieuniknione. Rosjanie twierdzą, że wzmacniają Krym ze względu na działania ukraińskich służb, a Ukraińcy oświadczyli, że na skutek zauważalnej koncentracji rosyjskich wojsk, zalecono zwiększenie gotowości bojowej wojsk znajdujących się w pobliżu Krymu i Donbasu.

Niektórzy sugerują, że jest już prawie po żniwach, a to dobry czas na zaczynanie kampanii wojennej. Za tym, że eskalacja konfliktu na Ukrainie nastąpi właśnie teraz, świadczy też sytuacja międzynarodowa.

Środowiska prące do wojny w Europie Wschodniej widzą, że w listopadzie, może dojść do niekorzystnej dla nich zmiany przywództwa w USA, dlatego robi się bardziej niebezpiecznie, bo konflikt może być rozpoczęty przedtem, albo w trakcie wyborów w Stanach Zjednoczonych. Oznacza to, że czas pokój nieubłaganie zbliża się do końca.