Amerykańscy urzędnicy przyznali się, że Stany Zjednoczone utrzymywały kontakt z grupą zbuntowanych oficerów z Wenezueli. Zorganizowano kilka tajnych spotkań, na których wojskowi prosili o wsparcie dla puczu wojskowego. Plany obalenia rządu w Wenezueli ostatecznie nie doszły do skutku.

Jak donosi New York Times, na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy, amerykański dyplomata kilka razy spotkał się z grupą wenezuelskich wojskowych. Wśród nich był również były dowódca armii Wenezueli. Spiskowcy mówili, że organizują przewrót i potrzebują pomocy w postaci sprzętu do komunikacji. Wenezuelscy wojskowi podobno kilkukrotnie próbowali dokonać puczu, ale bez skutku.

Grupa buntowników składa się z ludzi, którzy oskarżani są między innymi o tortury, zatrzymywania przeciwników politycznych oraz handel narkotykami. Jeden z nich został objęty sankcjami przez Stany Zjednoczone za korupcję.

Władze USA wahały się, ale podobno nie udzieliły pomocy. Plan obalenia Nicolasa Maduro ostatecznie nie powiódł się, gdyż część spiskowców została aresztowana. Co ciekawe, Biały Dom nawet nie zaprzeczył powyższym doniesieniom i skomentował krótko, że „potrzebny jest dialog ze wszystkimi Wenezuelczykami, którzy pragną demokracji”.

Tajne spotkania rządu USA z wenezuelskimi oficerami dość jasno pokazują intencje Amerykanów. Gdyby rozmowy zakończyły się jakimś porozumieniem, w Wenezueli mogłaby wybuchnąć podsycana z zewnątrz wojna domowa, która w najgorszym przypadku przekształciłaby kraj w drugą Syrię.

W związku z powyższym, warto zadać pytanie, kto tak naprawdę mógł stać za nieudanym zamachem z użyciem dronów na Nicolasa Maduro, do którego doszło w zeszłym miesiącu. Wygląda na to, że oskarżenia prezydenta Wenezueli pod adresem Stanów Zjednoczonych mają więcej wspólnego z rzeczywistością, niż mogłoby się wydawać.