Po wielkich rosyjskich manewrach, przyszedł czas na manewry NATO. Dziś w Norwegii, na Morzu Bałtyckim i w północnej części Oceanu Atlantyckiego rozpoczynają się ćwiczenia pod nazwą „Trident Juncture 2018”, które zakładają sprawdzenie gotowości do odpierania ataków na kraje członkowskie i w oczywisty sposób nawiązują do Rosji.

„Trident Juncture 2018” to największe ćwiczenia wojskowe NATO od czasów zimnej wojny. Potrwają dwa tygodnie od 25 października do 7 listopada i obejmują 50 tysięcy żołnierzy, 250 samolotów, 10 tysięcy pojazdów i 65 okrętów, w tym amerykański lotniskowiec z napędem atomowym USS Harry Truman. Stany Zjednoczone wysłały największą grupę żołnierzy, liczącą około 14 tysięcy ludzi.

Wezmą w nich udział wszyscy członkowie NATO oraz żołnierze ze Szwecji i Finlandii – państw, które nie przystąpiły do Paktu Północnoatlantyckiego. Przynajmniej oficjalnie, ćwiczenia mają charakter wyłącznie defensywny – podobnie jak niedawne wielkie rosyjsko-chińskie manewry Wostok-2018, w których uczestniczyło 300 tysięcy żołnierzy. NATO będzie symulowało napaść i obronę przed agresją militarną, a także obronę w cyberprzestrzeni.

Kolejne ćwiczenia Zachodu odbywają się w czasie, gdy Stany Zjednoczone grożą wypowiedzeniem traktatu rozbrojeniowego INF, który mówi o całkowitej likwidacji pocisków balistycznych i manewrujących średniego i pośredniego zasięgu (1000-5000 km) wraz z lądowymi wyrzutniami, oraz o zakazie ich produkcji, przechowywania i używania. USA i Rosja wzajemnie oskarżają się o naruszanie umowy, czego konsekwencją może być nowy nuklearny wyścig zbrojeń w Europie.