W Australii szaleją niebezpieczne pożary. Trwają masowe ewakuacje mieszkańców

Kategorie: 

Źródło: pixabay.com

Południowo-wschodnia część Australii zmaga się z wielkimi pożarami. Żywioł wywołuje spustoszenie w stanie Wiktoria i szybko rozprzestrzenia się do sąsiedniego stanu. Warunki meteorologiczne sprzyjają pożarom i poważnie utrudniają gaszenie ognia.

 

Media podają, że tylko w stanie Wiktoria władze wysłały ostrzeżenia do ponad 45 miejscowości. Mieszkańcom zaleca się szukanie schronienia i unikanie tras przebiegających przez otwartą przestrzeń, gdyż może to grozić utratą życia. Ogień rozprzestrzenia się bardzo szybko i w każdej chwili może odciąć drogę ucieczki.

 

Pożary buszu zniszczyły 18 domów, zginęło wiele zwierząt na obszarach wiejskich na północ od miasta Warrnambool. Żywioł dotarł także do sąsiedniego stanu Nowa Południowa Walia. W mieście Tathra zarządzono ewakuacje mieszkańców. Kilka osób zatruło się dymem, lecz obecnie nie ma żadnych informacji o ofiarach śmiertelnych czy zaginionych.

 

Ogień rozprzestrzenia się bardzo szybko a strażacy nie potrafią nad nim zapanować. Pożary dotknęły już co najmniej 400 kilometrów kwadratowych powierzchni. Temperatury w okolicach 40℃, wietrzna pogoda oraz brak opadów deszczu na przestrzeni ostatnich tygodni tylko pogarsza sytuację.

 

Ocena: 

Średnio: 1 (1 vote)
Opublikował: John Moll
Portret użytkownika John Moll

Redaktor współpracujący z portalem zmianynaziemi.pl niemal od samego początku jego istnienia. Specjalizuje się w wiadomościach naukowych oraz w problematyce Bliskiego Wschodu


Komentarze

Portret użytkownika alojzy

Jeśli pożary są naprawdę duże

Jeśli pożary są naprawdę duże to warto przyjrzeć się polityce australijskiej i szukać jakiś działań stojących wbrew zamierzeniom ogólnie pojętego światowego rządu. Już nie raz się zdarzało, że zrobienie laski albo klękanie przed jakimiś tablicami wychwalającymi łobuzów sprawiało, że nagle znikała konieczność wprowadzania wolności i demokracji, a nawet rządzący zmieniali się z tyranów w godnych zaufania prezydentów.
Teraz już jestem pewien, że nie ma przypadków na taką skalę.

Skomentuj