Ustalono przyczynę katastrofy japońskiego lądownika HAKUTO-R

Kategorie: 

Źródło: Pixabay.com

25 kwietnia lądownik HAKUTO-R firmy Ispace, przewożący arabski łazik księżycowy Rashid 1, rozbił się podczas próby lądowania na Księżycu. W trakcie pościgu udało się ustalić, że na pewnym etapie opadania modułowi zabrakło paliwa w zbiornikach i wpadł on w swobodny spadek, po czym rozbił się o powierzchnię Księżyca. Późniejsza analiza sytuacji wykazała, że wypadek nie jest tak prosty, jak się wydaje.

 

Według Ispace do wypadku przyczyniła się nieplanowana zmiana miejsca lądowania. Lądowisko zostało wymienione na nowe po zakończeniu przeglądu końcowego projektu w 2021 roku. Specjaliści Ispace dołożyli wszelkich starań, aby wziąć pod uwagę inny teren na nowym lądowisku, ale nie wydaje się, aby pomogło to uniknąć fatalnego błędu.

 

Poinformowano, że moduł lądujący, zbliżając się do punktu lądowania w kraterze Atlas, dokonał regularnego pomiaru wysokości, a boczne czujniki zarejestrowały jego gwałtowną zmianę. Była to prawdopodobnie krawędź krateru, która jest o 3 km wyższa od jego dna. Program nawigacyjny modułu uznał ten skok odczytów za błąd i zaczął polegać wyłącznie na osadzonych w nim wcześniej danych trajektorii, pochodzących z wielu symulacji.

 

Według danych programu lądownik do tego czasu dotarł do powierzchni Księżyca, choć w rzeczywistości znajdował się na wysokości 5 km nad jego powierzchnią. Silniki urządzenia pracowały jeszcze przez jakiś czas, aż do wyczerpania paliwa w zbiornikach, po czym urządzenie przeszło w tryb swobodnego spadania, co zakończyło się twardym lądowaniem z latającymi dookoła gruzem.

 

Według twórców winna jest awaria oprogramowania, którą można łatwo naprawić, więc w konstrukcji lądownika nie będzie trzeba nic zmieniać. Ale jeśli program myślał, że moduł jest już na Księżycu, dlaczego wtedy silniki pracowały? A gdyby paliwa było więcej, czy moduł mógłby bez wypadku wylądować na Księżycu?

 

Ocena: 

2
Średnio: 1.5 (2 votes)
Opublikował: tallinn
Portret użytkownika tallinn

Legendarny redaktor portali zmianynaziemi.pl oraz innemedium.pl znany ze swojego niekonwencjonalnego podejścia do poszukiwania tematów kontrowersyjnych i tajemniczych. Dodatkowo jest on wydawcą portali estonczycy.pl oraz tylkoprzyroda.pl gdzie realizuje swoje pasje związane z eksploracją wiadomości ze świata zwierząt


Komentarze

Portret użytkownika wiktor wektor

To nie była "awaria

To nie była "awaria oprogramowania" tylko wadliwy tok "rozumowania" w nim zawarty. Podczas lądowania powinno się brać pod uwagę wyłącznie czujnik wysokości nad gruntem czyli sprzężone razem dalmierz optyczny i radar aby w razie awarii jednego mieć sprawny drugi system pomiaru wysokości. Nic nie stoi też na przeszkodzie aby wyposarzyć "łapki" lądownika w zwykłe czujniki nacisku czyli prosty stycznik zwierający "dwa kabelki" gdy podpora oprze się o grunt po wylądowaniu. Nawet gdyby lądownik miał "przyziemiać" w studni to co go obchodzi że dookoła są ściany gdy pod nogami nie ma nic ? Kto tam pracuje ??? 

Portret użytkownika wiktor wektor

Prosta technika ale skuteczna

Prosta technika ale skuteczna a teraz jest "nowoczesność" i nawet w samochodach sprzed 20 lat nic w środku ani na zewnątrz nie jest sterowane bezpośrednio lecz przez "komputer" (sterownik wnętrza nadwozia/moduł komfortu.. skoda.) Naciskasz guzik czy dźwigienkę ale to tylko sygnał dla w.w sterownika.. nawet kontrolka ciśnienia oleju jest tak podłączona.. bo po co ma się zaświecić kiedy trzeba jak "komputer" sam zdecyduje czy powiadomić kierowcę czy jednak nie... Jak to poznać ? Po włączeniu zapłonu wspomniana kontrolka gaśnie po 2..3 s a powinna świecić cały czas aż silnik zastartuje. 

Ciekawostka: dawne samochody z lat 90-tych potrafiły bez kropli oleju w silniku przejechać 30..40 km ! (dowiedzione eksperymentalnie) Współczesny "stanie dęba" po paru metrach.. ale jakby co to jest "nowocześnie".

Tak samo jest z lotami w kosmos. Dawniej wystarczał prosty sterownik (pseudo komputer) w rakiecie, a dziś stosuje się silne komputery - 3 sztuki - na wszelki wypadek i efekty jak w artykule. Nawet japończycy zeszli na "psy".

Portret użytkownika Grzegorz

Ale z tego artykułu ja

Ale z tego artykułu ja wniskuje, że przyczyną była zmiana lokalizacji lądowiska i w efekcie zabrakło paliwa na wyhamowanie.  Po co lądować w kraterze jezeli jego głebokość to 3 km? Krater ograniczy dostęp światła do paneli  fotowoltaiki. A jeżeli już chce się pobrać próbki z dna karateru to trzeba mieć na uwadze, że różne czujniki będa wskazywać różne wysokości i nie można polegać na pomiarze punktowym tylko na skanowaniu 3D. Nacisk na łapki to może być już za późno, bo może się okazać, że sonda odbije się od podłoża. 

Skomentuj