Kategorie:
Niepokojące wydarzenia, które lata temu obserwowaliśmy w Europie, już wkrótce mogą mieć miejsce na granicy Stanów Zjednoczonych. Imigranci z państw Ameryki Środkowej gromadzą się w meksykańskim mieście Tijuana i domagają się, aby Donald Trump otworzył granicę.
W Stanach Zjednoczonych od tygodni trwają przygotowania do odparcia inwazji tysięcy imigrantów. Południowa granica z Meksykiem została wzmocniona drutem kolczastym oraz wojskiem, które ma pomóc powstrzymać zbliżające się natarcie.
W czwartek, imigranci zorganizowali pierwszy protest przy przejściu granicznym. Stany Zjednoczone zamknęły granice, dlatego tysiące ludzi postanowiło koczować w mieście Tijuana. USA przyjmują wnioski o azyl, lecz na czas ich rozpatrzenia, imigranci muszą pozostać w Meksyku.
Trump ogłosił w czwartek, że nakazał zamknięcie części południowej granicy i zezwolił wojsku na użycie siły, w tym prawdopodobnie też broni palnej, jeśli sytuacja zacznie wymykać się spod kontroli. W chwili obecnej, na granicy amerykańsko-meksykańskiej panuje względny spokój.
Imigranci pokonali trasę o długości ponad 4300 km w ciągu jednego miesiąca. To daje około 140 km dziennie. Mimo gróźb ze strony Stanów Zjednoczonych, Meksyk nie tylko nie zatrzymał tej fali migracyjnej – obcokrajowcy byli przewożeni autokarami, aby szybciej dotarli do celu. Teraz organizują się przy amerykańskiej granicy i jeśli nie zostaną wpuszczeni, mogą stać się bardzo agresywni.
Ocena:
Opublikował:
John Moll
Redaktor współpracujący z portalem zmianynaziemi.pl niemal od samego początku jego istnienia. Specjalizuje się w wiadomościach naukowych oraz w problematyce Bliskiego Wschodu |
Komentarze
4 Niemożliwe jest3 bowiem tych - którzy raz zostali oświeceni, a nawet zakosztowali daru niebieskiego
Strony
Skomentuj