Stany Zjednoczone stwierdziły, że Rada Praw Człowieka ONZ jest uprzedzona politycznie wobec Izraela i rzekomo niesłusznie piętnuje go kolejnymi krytycznymi rezolucjami, a jednocześnie chroni inne państwa, które nie przestrzegają zasad praw człowieka. Nikki Haley, ambasador USA przy ONZ, oficjalnie nazwała tę organizację „szambem politycznych uprzedzeń”.

USA postanowiły opuścić Radę Praw Człowieka ONZ, która potępia Izrael za nadzwyczaj brutalne traktowanie Palestyńczyków. Jednak Nikki Haley wskazała, że w ostatnich latach przyjęto więcej rezolucji przeciwko Izraelowi, niż Iranowi, Korei Północnej i Syrii razem wziętych. Okazało się, że Stany Zjednoczone dołączyły właśnie do bardzo wąskiego klubu państw, które nie uczestniczą w spotkaniach i obradach rady – należą do nich Erytrea, Iran i Korea Północna.

Faktem jest, że Rada Praw Człowieka ONZ to organ pełen absurdów. Arabię Saudyjską mianowano przecież na przewodniczącego komitetu ONZ ds. Praw Człowieka. Reżim został również wybrany na członka Komisji ds. Statusu Kobiet. Represyjne państwo ścinaczy głów rzekomo zajmuje się obroną praw człowieka, choć w tym samym czasie prowadzi krwawą wojnę w Jemenie, a ONZ poświęca więcej uwagi Izraelowi, niż Arabii Saudyjskiej.

Nikki Haley zarzuciła, że organizacja w swojej hipokryzji kryje państwa naruszające prawa człowieka i choć nie wymieniła nazw, prawdopodobnie miała na myśli Saudów, ale także Chiny i Rosję. W ten sposób obserwujemy dalszą izolację Stanów Zjednoczonych na scenie międzynarodowej.