Kiedy matka dwóch córek Amina Alijew dowiedział się, że jest w ciąży, rodzina zaczęła ją zmuszać do aborcji, pisze Postimees.

„Na rozpoznanie płci dziecka udałam się wraz z mężem i matką. Kiedy lekarz powiedział, że będę mieć kolejną córkę, dla rodziny to był koniec świata” – mówi Alijew. „Powiedzieli mi, że muszę dokonać aborcji”.

Zdaniem trzydziestoletniej Alijew, ginekolog również próbował przekonać ją do usunięcia dziecka. Kobieta nie chciała przerywać ciąży, ale mąż zagroził jej rozwodem i zabraniem córek. Dziewczyna uległa i poddała się zabiegowi.

 
Przypadek Alijew nie jest rzadkością w Azerbejdżanie. W patriarchalnym społeczeństwie kobiety muszą rodzić synów. Dlatego w kraju tym dominują mężczyźni – na 115 chłopców przypada 100 dziewczynek, kiedy średnio w świecie ta relacja układa się w stosunku 107 chłopców na 100 dziewczynek.

W 2010 roku przeprowadzono badania w krajach Kaukazu w celu ustalenia, dlaczego w Azerbejdżanie rodzi się mało dziewczynek. Wyniki wykazały, że w Armenii i Azerbejdżanie prowadzona jest selektywna aborcja.

Alijew uważa, że jej aborcja, która nastąpiła w 15 tygodniu ciąży, była niezgodna z prawem (w Azerbejdżanie można pozbyć się płodu tylko do 12 tygodni).

„Ci zabójcy odcięli ręce i nogi mojemu dziecku. I ja też jestem morderczynią, jako matka. Także ojciec i babcia zabili małą bezbronną istotę"- powiedziała.

Według ginekolog z Baku Terény Hasanovej, selektywna aborcja naprawdę nie należy do rzadkości i często członkowie rodzin kobiet brzemiennych podejmują decyzję o przerywaniu ciąży.

„Zmuszają kobiety do aborcji i te nie mają wyboru" – powiedziała Hasanova. „Powtarzają im to w kółko, kiedy wiadomo, że urodzi się dziewczynka."