Kategorie:
Wyższe partie ziemskiej atmosfery są pełne niespodzianek. To pas, który jest trochę za nisko na umieszczenie satelity i trochę za wysoko, abyśmy z niego aktywnie korzystali. Rozpościera się 50 do 100 kilometrów od gruntu. Długo ignorowano istnienie tego obszaru, ale obecnie odkrywa się go na nowo za sprawą tak zwanych Transient Luminous Events lub w skrócie TLE.
Te dziwne zdjęcia, które ilustrują ten artykuł to wizerunki trwających milisekundę wyładowań w tych regionach. Są one niezwykle rozbudowane i skomplikowane. Właściwie nie przypominają błyskawic ziemskich i mogą przyjmować najróżniejsze formy, meduz, pajęczyn a nawet kształty przypominające anielskie skrzydła. Zdarzają się też zdarzenia takie jak ELVE (Emissions of Light and Very Low Frequency Perturbations due to Electromagnetic Pulse) przypominające wielkie halo świetlne.
To wstyd, bo ludzkość po raz pierwszy zaobserwowała ten fenomen w 1989 roku. Od tego czasu jednak poczyniono już tysiące obserwacji. Konkretnie zjawiska te towarzyszą zwykle chmurom burzowym i zachodzą nad nimi. Większość z nich ma kolor czerwony z powodu jonizowania azotu.
Na te błyskawice w tej chwili poluje się i zajmuje się tym wielu amatorów, którzy odnoszą świetne rezultaty fotografując te zjawiska i wręcz kolekcjonując je i katalogując. Atmosfera na wysokości do 100 kilometrów okazuje się być zatem miejscem bardzo interesującym i pełnym kolorowych fenomenów takich jak zorze polarne, a TLEs są dodatkowym urozmaiceniem i celem do badań naukowych.
Ocena:
Opublikował:
admin
Redaktor naczelny i założyciel portalu zmianynaziemi.pl a także innemedium.pl oraz wielu innych. Specjalizuje się w tematyce naukowej ze szczególnym uwzględnieniem zagrożeń dla świata. Zwolennik libertarianizmu co często wprost wynika z jego felietonów na tematy bieżące. Admina można również czytać na Twitterze @lecterro |
Komentarze
Przeszłość paskudna, Przyszłość nie lepsza, a Teraźniejszości nigdy nie ma.
Strony
Skomentuj