Tajemnicze krwistoczerwone niebo zaniepokoiło mieszkańców Salwadoru

Image

Źrodło: kadr z YouTube

Nadal nikt nie potrafi powiedzieć jakie jest pochodzenie tajemniczej czerwonej poświaty, która kilka dni temu była widziana nad miastem Chalchuapa w Salwadorze. Trudno się dziwić, że mieszkańcy tamtego regionu świata czują niepokój po wielkim trzęsieniu ziemi, które wystąpiło w Ekwadorze.

 

Ten niewyjaśniony blask wystąpił 17 kwietnia 2016 roku. Wśród hipotez odnośnie tego, co spowodowało tę anomalię pojawiła się i taka, że jest to skutek rozpadu meteoru. Jednak nie było w tym dniu doniesień o spadających obiektach widocznych w Salwadorze.

 

Ponadto, jak widać na zdjęciach, niebo jest wtedy zachmurzone, więc nie było szans, aby zobaczyć eksplodujący meteor, ewentualnie jakiś chwilowy blask. Teoria ta nie jest pozbawiona sensu ponieważ jesteśmy w samym środku okresowego deszczu meteorów zwanych lirydami.

 

Inne prawdopodobne wyjaśnienie sugeruje, że za krwiście-czerwony kolor nieba odpowiadają rolnicy, którzy w godzinach wieczornych palili trzcinę cukrową. Czerwona poświata mogła być spowodowana przez odbicie płomieni i inne zanieczyszczenia niesione poprzez dym na niskich wysokościach.

 

Gdyby były to światła poprzedzające trzęsienie ziemi mielibyśmy raczej do czynienia z efektami świetlnymi przypominającymi kolorami tęczę. Takie skutki wywołuje obserwowane przed znacznymi trzęsieniami ziemi, miejscowe podgrzewanie jonosfery. Najprawdopodobniej w tym przypadku mamy do czynienia z zupełnie innym zjawiskiem.

 

 

0
Brak ocen

Dodane przez N1KT w odpowiedzi na

na co straszysz Fukoshima?

wiesz ile czlowiek przeprowadzil testow bomb nuklearnych?

ponad 2000,nie wiadomo ile nie ujawnili,ponoc czasem pare w jednym dniu zapisywali jako jedna probe...

zyydzi sie nie przyznali,a korea nadal testuje,

2 bomby spadly na japonie,pare wyciekow,awarie...

co mogla zanieczyscic jeszcze fukohima?

zreszta przed testami nawet fajki btly nie szkodliwe,a teraz takie skazenie to nic przy paleniu nikotyny.....

0
0

Dodane przez b@ron w odpowiedzi na

Dzięki za linka, sam także mogę opowiedzieć ciekawą historię z Małopolski. Mianowicie, nocami wielokrotnie widywałem dziwne światła na południu. Nie jest to łuna, a krótkie rozbłyski. Mają one niebieską barwę i pojawiają się w dość nieregularnych odstępach, zwykle na bezchmurnym niebie. Do złudzenia przypominają poświatę odległych błyskawic, ale nigdy nie wiążą się z nadchodzącą burzą. Dodam, że dalej w tamtym kierunku - nie licząc pojedynczych domów - jest już tylko las i dość spora góra, a do najbliszej miejscowości w linii prostej będzie z 10 km około.

0
0

Pewien indiański czarownik z plemienia Apaczów miał w latach dwudziestych XX w. cztery wizje będące zapowiedzą zagłady ludzkości. Dwie z nich już się spełniły. 



Istnieją ludzie zdolni do przewidywania przyszłości, lecz bardzo niewielu z nich podaje właściwy czas zaistnienia zapowiedzianych wydarzeń. "Dziadek" był Apaczem, czarownikiem i zwiadowcą, nosił imię Skradający się Wilk i wzrastał z dala od wpływów białego człowieka. Wiele jego przepowiedni nie tylko spełniło się, dokładnie tak jak je przepowiedział, ale również w zapowiedzianym czasie. 



Tom Brown jr przez dwadzieścia lat intensywnie uczył się u Dziadka, od chwili ich pierwszego spotkania, kiedy miał sześć lat. (...) Poniższy tekst stanowi wyciąg z książki Toma "Quest" ("Poszukiwanie") z 1991 r. i mówi o przepowiedniach Dziadka dotyczących całej ludzkości. (...) 



Dziadek wędrował od wielu lat był już dobrze po czterdziestce, kiedy doznał wizji czterech znaków. Właśnie zakończył swoją trzecią wyprawę w poszukiwaniu Wizji w Jaskini Wieczności, kiedy mu się ona objawiła. Siedział u wejścia do jaskini, oczekując na wschód Słońca, kiedy nieoczekiwanie ukazał mu się duch wojownika. Miał odczucie, jakby znalazł się w zawieszeniu między jawą a snem. W końcu duch przemówił i Dziadek wiedział, że to nie jest wytwór jego wyobraźni. Duch zawołał go po imieniu i skinął na niego, aby poszedł za nim. 



Gdy dziadek wstał, został nagle przeniesiony do innego świata. Znowu wydawało mu się, że śni, lecz ciało odczuwało fizykalność tamtego miejsca, zaś jego zmysły mówiły mu, że znajduje się w fizycznej rzeczywistości, tyle że gdzie indziej, w innym czasie. 



Duch wojownika przemówił do Dziadka. 



- To są rzeczy, które dopiero nadejdą i które będą oznaczały destrukcję człowieka. Być może nigdy ich nie zobaczysz, lecz musisz pracować, aby je powstrzymać i przekazać te ostrzeżenia swoim wnukom. To są możliwe warianty przyszłości, jeśli człowiek nie zwróci się ku Ziemi i nie zacznie przestrzegać praw Stworzenia i Stwórcy. Oto są cztery znaki, cztery ostrzeżenia, które pojmą jedynie dzieci Ziemi. Każde ostrzeżenie oznacza początek jednego z możliwych wariantów przyszłości i każde z nich stanie się rzeczywistością, podobnie jak wariant przyszłości, który ono wyznacza. 



Po tych słowach duch wojownika zniknął i Dziadek został sam w tym dziwnym, nowym świecie. 



Świat w którym się znajdował, w niczym nie przypominał tego, co do tej pory widział. Było to suche miejsce z bardzo małą ilością roślin. W oddali dostrzegł wieś składającą się z namiotów wykonanych z płótna, a nie naturalnych ziemskich surowców. Gdy zbliżył się do niej, owiał go smród śmierci i poczuł mdłości. Słyszał płacz dzieci i jęki dorosłych, odgłosy chorób i rozpaczy. Stosy ich ciał leżały w otwartych wykopach czekając na pogrzebanie, zaś ich powykrzywiane twarze i wątłe ciała wskazywał, że zmarli z głodu. Ich ciała zdawały się być raczej szkieletami niż ciałami z krwi i kości, zaś dzieci, dorośli i starcy wyglądali identycznie - ich niegdyś ciemnobrązowe twarze miały teraz kolor ziemisty. Gdy Dziadek wszedł do wsi, horror jeszcze żyjących ofiar głodu wstrząsnął nim jeszcze bardziej. Dzieci ledwie się poruszały, dorośli umierali leżąc, zaś zewsząd dobiegały jęki bólu i przerażenia. Odór śmierci i uczucie beznadziejności zawładnęły nim zmuszając go do opuszczenia wsi. 



Właśnie wtedy ukazał mu się starzec, który mówił początkowo niezrozumiałym dla Dziadka językiem. Dziadek zrozumiał, w czasie gdy starzec mówił do niego, że to duch człowieka, że to nie był człowiek z krwi i kości, ale duch człowieka, który kroczył kiedyś ścieżką ducha - prawdopodobnie był to szaman tego plemienia. Właśnie wtedy zrozumiał, co starzec usiłuje mu przekazać. 



- Witaj tu, w miejscu zwanym "krajem głodu" - powiedział łagodnie starzec. - Pewnego dnia cały świat będzie tak wyglądał i człowiek będzie obwiniał za głód pogodę i Ziemię. Będzie to pierwsze ostrzeżenie świata, ostrzeżenie przestrzegające człowieka przed życiem poza prawami Stworzenia, przestrzegające go przed przeciwstawianiem się Naturze. Jeśli świat spostrzeże, że ten głód jest z jego winy, będzie to oznaczało, że wielka lekcja została zrozumiana. Obawiam się jednak, że świat nie będzie winił za to siebie, lecz Naturę. Świat nie pojmie, że sam stworzył to miejsce śmierci, zmuszając tych ludzi do posiadania większych rodzin. Kiedy naturalne prawa Ziemi zostaną złamane, ludzie zaczną głodować, podobnie jak Natura głodzi jelenie zimą, kiedy ich liczba jest zbyt duża i ziemia nie może ich wyżywić. Ludzie ci powinni byli być pozostawieni sobie samym. Kiedyś wiedzieli, jak żyć na Ziemi, zaś ich bogactwo było mierzone miarą szczęścia, miłości i pokoju. Lecz wszystko to zostało im zabrane, kiedy świat zaczął postrzegać ich jako prymitywne społeczeństwo. Właśnie wtedy nauczył ich, jak uprawiać ziemię i żyć w mniej prymitywnych warunkach. To właśnie świat zmusił ich do porzucenia praw Stworzenia i w rezultacie zmusza ich teraz do śmierci. 



Stary człowiek zaczął powoli oddalać się, wtapiając się w śmierć i przerażenie. W ostatniej chwili odwrócił się i ponownie przemówił: 



- To będzie pierwszy znak. Będą klęski głodu, przed i po tej klęsce, lecz żadna z nich nie przykuje uwagi świata w takim stopniu, jak ta. Dzieci Ziemi pojmą lekcję wynikającą z tego bólu i śmierci, lecz świat postrzeże to jedynie jako klęskę suszy i głodu, winiąc za nią Naturę a nie siebie. 



Wypowiedziawszy te słowa stary człowiek zniknął i Dziadek znowu znalazł się u wejścia do Jaskini Wieczności. 



[Chodzi tu o wielką afrykańską klęskę głodu, która zainspirowała Boba Geldofa do napisania piosenki "We Are the World" ("Jesteśmy światem") w ramach akcji Live Aid, której celem była pomoc głodującej Afryce. - przypis autora]. (...) 



Dziadek był fizycznie i emocjonalnie wyczerpany i zapadł w głęboki sen, w którym ukazał mi się duch wojownika i uzupełnił obraz pierwszego znaku. 



We śnie duch przemówił do Dziadka, mówiąc: 



- To właśnie w tym czasie lat głodu, pierwszego znaku, człowiek będzie nękany przez zarazę, która wymiecie lądy i sterroryzuje masy. Białe płaszcze [lekarze/naukowcy] nie znajdą rozwiązania i powstanie wielki krzyk i złorzeczenia. Zaraza zrodzi się z małp, narkotyków i seksu. Będzie niszczyć człowieka od wewnątrz czyniąc pospolite choroby zabójczymi. Rodzaj ludzki sprowadzi tę zarazę na siebie za sprawą trybu życia, jaki prowadzi, uwielbienia dla seksu, narkotyków i życia z dala od Natury. To jest również częścią pierwszego ostrzeżenia, lecz człowiek znowu nie weźmie go pod uwagę i nadal będzie czcił fałszywych bogów seksu i pozbawiającego świadomości ducha narkotyków. 



[Chodzi tu zapewne o AIDS - przypis autora] 



- Narkotyki doprowadzą do wojen w miastach człowieka - kontynuował duch - i narody powstaną przeciwko tym wojnom, przeciwko tej zabójczej zarazie. Lecz walka narodów skieruje się na złą drogę, uderzając na ślepo, bardziej w skutki niż w przyczynę. Takie wojny nigdy nie pozostaną wygrane, dopóki narody, społeczeństwa nie zmienią swych wartości i nie zaprzestaną pogoni za bogami seksu i narkotyków. To właśnie wtedy, w latach pierwszego znaku, człowiek będzie miał szansę na zmianę kursu prawdopodobnej przyszłości. Właśnie wtedy będzie mu dana szansa na zrozumienie lekcji, jakiej udzielą mu klęska głodu i zaraza. W tym czasie będzie jeszcze możliwość zmiany biegu zdarzeń. Lecz kiedy ukaże się drugi znak destrukcji, Ziemi nie da się już uzdrowić na poziomie fizycznym. Wówczas jedynie duchowe leczenie będzie zdolne do zmiany prawdopodobnych przyszłości rodzaju ludzkiego. (...) 



Dziadek ponownie zbudził się na progu Jaskini Wieczności z obrazem ducha wojownika nadal żywym w jego umyśle, z jego słowami, które stały się częścią duszy Dziadka. 



Kiedy Dziadek rozejrzał się wokoło, okazało się, że wszystko się zmieniło. Było znacznie bardziej sucho, ani śladu jakiejkolwiek roślinności, zaś zwierzęta leżały umierając. Wokół panował straszny upał, nad ziemią unosił się potężny odór śmierci, a dławiący gardło kurz wnikał wszędzie. Dziadek spojrzał w niebo i wydawało mu się, że Słońce jest znacznie większe i intensywniejsze, nie było na nim ani chmur, ani ptaków, zaś powietrze zdawało się być gęstsze. Właśnie wtedy niebo, jak gdyby wezbrało i ukazały się w nim wielkie dziury, które rozrywały się z podobnym do grzmotu hukiem, który niósł się dalekim echem, zaś każdy kawałek Ziemi, skały i gleba trzęsły się przy tym. 



Powłoka nieba zdawała się być rozdzierana, jak gdyby otwierały się w niej rany, przez które sączyła się ciecz, która wyglądała jak wyciek infekcji, olbrzymie morze płynnych śmieci, ropy i zdechłych ryb. To właśnie przez jedną z tych ran Dziadek dostrzegł unoszące się ciała delfinów, którym towarzyszyły potężne wstrząsy Ziemi i gwałtowne sztormy. Chwycił się kurczowo Ziemi i spuścił oczy ku niej. Wszędzie wokoło panował zamęt i zniszczenie. Sterty śmieci sięgały nieba, lasy leżały pokotem, wybrzeża zalane, zaś sztormy wzmagały się coraz bardziej. Z każdą chwilą Ziemia trzęsła się coraz bardziej grożąc pęknięciem i wchłonięciem Dziadka. 



Nagle Ziemia przestała się trząść i niebo przejaśniło się. Z przesyconego kurzem powietrza wyszedł duch wojownika i zatrzymał się niedaleko Dziadka. Gdy Dziadek spojrzał mu w oczy, spostrzegł wielkie łzy spływające mu po policzkach, które spadły na ziemię z sykiem. 

http://www.niesamowite.fora.pl/przepowiednie,20/noc-czerwonego-nieba,11…

0
0