Kategorie:
W obecnej trudnej sytuacji w Europie Wschodniej, jeśli Rosja zdecyduje się zaatakować kraje bałtyckie i Polskę, to NATO w praktyce przestanie istnieć. Mimo, że wojna jeszcze się nie zaczęła, już słyszymy coraz więcej głosów potwierdzających, że rzeczywiście jesteśmy zdani na siebie, a nasze sojusze są papierowe.
Głośno było niedawno o tak zwanej szpicy NATO, czyli siłach szybkiego reagowania gotowych do wejścia na ewentualny front w 48 godzin. Okazuje się, że przedstawiona nam przez polskie władze jako wielki sukces "szpica" to raczej "szpic" i to w nasz własny tyłek.
Już teraz nasi sojusznicy, w tym Niemcy i Amerykanie, obwieścili, że takiej pomocy nie będzie. Szefowa resortu Obrony Narodowej Niemiec, Ursula von der Leyen oświadczyła, że Bundeswera ma problemy ze sprzętem i Berlin nie byłby w stanie dostarczyć obiecanych 60 samolotów Eurofighter Typhoon nie tyle w ciągu 48 godzin, co w ciągu 180 dni.
Okazało się, że ze 109 myśliwców tylko 42 były zdolne do startu. Z kolei z 31 śmigłowców Tiger sprawnych był tylko 10. Nie wiadomo, czy to rzeczywiście wołanie o finanse ze względu na zły stan armii, czy też jest to wyreżyserowana bierność Niemiec jakoś uzgodniona z Moskwą.
Niepokojąco brzmią też doniesienia tygodnika Der Spiegel, który przytacza wypowiedzi najwyższego rangą wojskowego generała, Martina Dempseya, który krytykował, że gotowość w 48 godzin będzie wymagała tego, aby żołnierze spali w mundurach. Nie zgodził się z nim jednak głównodowodzący NATO w Europie, Phillip Breedlovee, który polecił mu podobno, aby uzgodnił to z amerykańską administracją.
Być może różnica zdań między amerykańskimi generałami jest tylko nic nieznaczącym epizodem, ale trudno się dziwić naszemu przewrażliwieniu w kwestii sojuszników, na których nie można liczyć na wypadek problemów. Tym razem nasi sojusznicy są też tymi, którzy nas wysterowali na potencjalną wojnę z Rosją, a gdy zaczyna się robić gorąco zaczyna się rejterada, a my zostajemy z problemem.
Już wkrótce przekonamy się co warte jest NATO i artykuł 5. W najbliższym czasie scenariusz z "zielonymi ludzikami" może się zacząć na Łotwie i w Estonii. To już są kraje paktu i taka forma agresji powinna się spotkać z odpowiednią odpowiedzią. Ale zamiast tworzyć choćby szkielet przyszłych sił uderzeniowych dowiadujemy się, że nie można na zbyt wiele liczyć zarówno w kwestii politycznej jak i militarnej.
Ocena:
Opublikował:
admin
Redaktor naczelny i założyciel portalu zmianynaziemi.pl a także innemedium.pl oraz wielu innych. Specjalizuje się w tematyce naukowej ze szczególnym uwzględnieniem zagrożeń dla świata. Zwolennik libertarianizmu co często wprost wynika z jego felietonów na tematy bieżące. Admina można również czytać na Twitterze |
Komentarze
Strony
Skomentuj