Szkocja wprowadza pilotażowy program bezwarunkowego dochodu podstawowego

Kategorie: 

Źródło: Pixabay.com

Szkockie władze zainteresowały się przyznawaniem bezwarunkowego dochodu podstawowego. Mieszkańcy niektórych regionów wkrótce będą otrzymywać konkretną sumę pieniędzy co miesiąc bez względu na ich sytuację materialną i zatrudnienie. Pilotażowy program może rozpocząć się w 2018 roku.

 

Eksperyment z przyznawaniem dochodu podstawowego zostanie wprowadzony w Glasgow i Edynburgu oraz w regionach Fife i North Ayrshire. Do marca przyszłego roku władze wyznaczonych miast i jednostek administracyjnych mają opracować i przekazać plan dotyczący sposobu przekazywania bezwarunkowego dochodu podstawowego. Szkocki rząd przeznaczy na ten program 250 tysięcy funtów, tj. prawie 1,2 miliona złotych.

Projekt posiada poparcie pierwszej premier Szkocji Nicoli Sturgeon oraz wielu partii politycznych. Zwolennicy wskazują, że bezwarunkowy dochód jest konieczny w związku z automatyzacją zawodów i niepewnością na rynku pracy. Jednak praktycznie nikt nie wskazuje na problemy jakie będą wynikać z faktu, że część społeczeństwa stanie się całkowicie zależna od pomocy państwa. Chodzi o to, że w przyszłości mogą powstać warunki otrzymywania bezwarunkowego dochodu i może to być np. konieczność zaczipowania się i przejścia na pieniądz elektroniczny.

 

Na dzień dzisiejszy Szkocja chce tylko poeksperymentować z podstawowym dochodem. Podobne programy były i wciąż są testowane w wielu państwach na całym świecie. Wyjątkiem jest Szwajcaria - w czerwcu 2016 roku mieszkańcy zagłosowali w referendum, że nie popierają wypłacania dochodu gwarantowanego. Stwierdzono, że takie rozwiązanie może osłabić państwową gospodarkę.

 

Ocena: 

5
Średnio: 5 (2 votes)
Opublikował: John Moll
Portret użytkownika John Moll

Redaktor współpracujący z portalem zmianynaziemi.pl niemal od samego początku jego istnienia. Specjalizuje się w wiadomościach naukowych oraz w problematyce Bliskiego Wschodu


Komentarze

Portret użytkownika We

W  latach 80-tych czytałam

W  latach 80-tych czytałam książkę, w której przedstawiony był świat, gdzie praca była przywilejem. Reszta społeczeństwa była utrzymywana przez państwo. Było też jedzenie śmieciowe dla biedaków (dokładnie takie jakie znajdujemy w sieciówkach) i to lepsze nie skażone chemią ani GMO. Czytając książkę,pełna zdumienia, że można wykreować w wyobraźni tak chorą rzeczywistość, nie sądziłam jak bliski prawdy jest autor powieści. A już na pewno, w najśmielszych przypuszczeniach nie sądziłam, że będą uczestnikiem tej rzeczywistości. 

Portret użytkownika Ulmus

Autorzy tych książek na

Autorzy tych książek na podstawie oglądu rzeczywistości potrafią wybiec myślami w przyszłość i nakreślić ją dokładnie tak jak ona wygląda. Dobrzy prognostycy. Być może też są to osoby, które mają informacje niedostępne dla ogółu, bo wczytając się w temat można wnioskować, że zastana przez nas rzeczywistość to efekt długofalowego wdrażania planów nakreślonych dużo wcześniej i nieznacznie modyfikowanych w trakcie ich wprowadzania. Te drobne zmiany wynikają z zakładanej wcześnie możliwości pewnych odchyłów mogących przeszkodzić w pełnej realizacji zamierzeń. W trakcie wdrażania stosują również tzw. kontrolowane wycieki informacji, stąd być może "niesamowita trafność" niektórych prognoz przemycanych w powieściach różnego typu.

Portret użytkownika Dr Piotr

Tiaaaa, robią wszystko, byle

Tiaaaa, robią wszystko, byle tylko uczynić ludzi zależnymi od systemu, zero samodzielności i kreatywności...idealny niewolnik uformowany przez system i poruszajacy się tylko w ramach na jakie pozwala system. Żyć się powoli odechciewa, jak się patrzy co nas czeka w przeciągu najbliższych 10-15 lat. Powoli sprowadzą nas do poziomu bezwolnego bydła żyjącego tylko dla przyjemności i konsumpcji, wyższe procesy i zachowania są tłumione, zarezerwowane tylko dla coraz węższej grupy ludzi, któzy są potrzebni systemowi.

Portret użytkownika euklides

Korporacje nie produkują w

Korporacje nie produkują w większości nic sensownego, więc jak mają to sfinansować? Dostanie się ludziom, którzy coś wytwarzają, czyli tym najciężej pracującym i biednym, dlatego chcącym się wzbogacić. A tutaj mówi się, że nie opłaca się pracować, bo państwo zabierze biednym i da bezrobotnym.

Portret użytkownika Ractaros96

Cały świat jedzie na tym, że

Cały "cywilizowany" świat jedzie na tym, że ludzie konsumują o wiele więcej niż potrzebują. Część ludzi pracuje tylko po to, aby owoce ich pracy zaspokajały potrzeby, które są tylko w głowach innych. Konsumpcjonizm jest jak narkotyk, ludzie kupują po to, aby czuć się dobrze, co się wiele od używek pokroju narkotyków nie różni. Gdyby ludzie konsumowali tylko tyle ile potrzebują (posiadając stan bogactwa taki jak obecnie), to połowa straciłaby pracę z powodu spadku popytu. Im mniej przyziemny produkt (najbardziej przyziemne to woda, chleb, itd. a najmniej - markowe ubrania, biżuteria, luksusowa żywność, kosmetyki, itd.) tym spadek popytu byłby mniejszy.

Z drugiej strony, gdyby doszło do redystrybucji bogactwa i każdego byłoby stać na zaspokojenie choć podstawowych potrzeb, to i tak wielu ludzi by straciło pracę przy produkcji produktów, które nie są niezbędne do życia, ale znaleźli by ją przy produkcji tych najbardziej niezbędnych, bo na te popyt by wzrósł mocno.

"Trudności materialne nigdy nie powinny być przeszkodą na drodze rozwoju człowieka" - Moje własne słowa

Portret użytkownika euklides

Poza tym dobra luksusowe jak

Poza tym dobra luksusowe jak biżuteria czy kosmetyki są ortogonalne do dób takich jak żywność. Jeśli odbierzesz bogatemu biżuterię to nie spowoduje to magicznie wzrostu plonów pszenicy. Bogaci nie mają kompletnie żadnego wpływu na braki np. żywności, bo nie konsumują jej więcej niż przeciętni ludzie.

Portret użytkownika Ractaros96

Nie mają wpływu, ale

Nie mają wpływu, ale większość bogactwa ludzi najbogatszych to nieruchomości, akcje na giełdzie i miliony na kontach bankowych. Jakby przeciętnego mieszkańca Afryki było stać na zaspokojenie wszystkich potrzeb żywieniowych, to przemysł spożywczy i rolnictwo by z automatu rozkwitło, bo pojawiłby się popyt. Fakt, dużo projektantów mody, specjalistów od kosmetyków czy jubilerów straciłoby pracę, ale byłby jeszcze większy popyt na rolników czy pracowników produkcji w zakładach przemysłu spożywczego, co zwykłym ludziom dałoby pracę. Póki co praca jest podstawowym sposobem na przeżycie dla większości ludzi i to się szybko nie zmieni.

Jedno miejsce pracy dla kogoś, kto wytwarza dobra luksusowe równa się wielokrotnie większej liczbie miejsc pracy dla ludzi produkujących dobra podstawowe, które są o wiele tańsze. Zarobki też są co prawda niższe, ale ostatecznie ważniejsze jest 100 osób pracujące za minimalną, niż 5 osób pracujące za 10 tysięcy na miesiąc.

"Potrzeby większości są ważniejsze, niż potrzeby jednostek".

"Trudności materialne nigdy nie powinny być przeszkodą na drodze rozwoju człowieka" - Moje własne słowa

Strony

Skomentuj