Kategorie:
Świat biznesu zaczyna wreszcie otwarcie mówić o tym, o czym wielu ekspertów szeptało od dawna - cele Net Zero są nie tylko nierealistyczne, ale wręcz niebezpieczne dla globalnej gospodarki. Ostatnie doniesienia z różnych części świata pokazują, że nawet największe korporacje zaczynają wycofywać się z tych szalonych zobowiązań, zdając sobie sprawę z ich absurdalności i potencjalnie katastrofalnych skutków.
Air New Zealand, jedna z wiodących linii lotniczych, niedawno ogłosiła, że nie będzie w stanie zredukować swoich emisji dwutlenku węgla o 29% do 2030 roku. To nie jest zaskoczenie dla nikogo, kto rozumie realia branży lotniczej. Firma przyznała, że czynniki wpływające na realizację tego celu są "poza ich kontrolą". Tłumacząc z korporacyjnego na ludzki: nie ma wystarczającej ilości tzw. zrównoważonego paliwa lotniczego, samoloty elektryczne są niezdatne do komercyjnego użytku, a nikt jeszcze nie wynalazł magicznego samolotu o zerowej emisji. Jedynym sposobem na osiągnięcie Net Zero w lotnictwie jest zatem... likwidacja branży lotniczej.
Sytuacja w sektorze lotniczym doskonale ilustruje absurd całej koncepcji Net Zero. Obecne dostawy "zrównoważonego" paliwa lotniczego stanowią zaledwie 0,5% zapotrzebowania. Nawet jeśli produkcja potroi się w tym roku, branża wciąż będzie potrzebować 200 razy więcej. To nie jest kwestia zwiększenia produkcji czy poprawy efektywności - to fundamentalna niemożność spełnienia tych wariackich wymagań.
Air New Zealand nie tylko wycofuje się z celu na rok 2030, ale też rezygnuje z udziału w inicjatywie Science Based Targets. To jasny sygnał, że firmy zaczynają dostrzegać, iż te pseudo-naukowe cele są oderwane od rzeczywistości i niemożliwe do osiągnięcia bez drastycznych środków, które zniszczyłyby ich działalność.
Eksperci otwarcie przyznają, że cel klimatyczny Air New Zealand był nierealistyczny i nigdy nie miał szans na realizację. Wskazują na błędne koło, w którym brak popytu hamuje rozwój produkcji alternatywnych paliw, a wysokie ceny zniechęcają do ich zakupu. To pokazuje, że rynek naturalnie odrzuca te nierealistyczne rozwiązania.
Sytuacja w Australii jest jeszcze bardziej wymowna. Badanie przeprowadzone przez Schneider Electric pokazuje, że 28% firm nie ma zamiaru realizować zobowiązań wynikających z porozumienia paryskiego, a 42% nawet nie rozpoczęło procesu dekarbonizacji. To nie jest wynik braku świadomości czy nieodpowiedzialności biznesu - to racjonalna reakcja na nierealistyczne i potencjalnie destrukcyjne cele. Podsumowując, 70% firm w Australii albo nie rozpoczęło działań na rzecz redukcji emisji, albo nie ma zamiaru tego robić. To nie jest porażka biznesu - to porażka nierealnej koncepcji Net Zero.
Warto zadać sobie pytanie: czy celem tych, którzy promują cele Net Zero, jest rzeczywiście ochrona środowiska, czy może raczej planowa deindustrializacja i fundamentalna zmiana struktury gospodarczej świata? Coraz więcej wskazuje na to drugie.
Gdyby konsumenci naprawdę wierzyli w katastrofę klimatyczną, byliby gotowi płacić znacznie wyższe ceny za produkty i usługi. Ale tak się nie dzieje. To sugeruje, że nawet społeczeństwo instynktownie czuje, że narracja o konieczności natychmiastowego osiągnięcia Net Zero jest przesadzona.
Przypadek Air New Zealand i australijskich firm pokazuje, że droga do zerowej emisji netto nie jest "wyboista" - ona po prostu nie istnieje. Wymaga ona nie tylko nieistniejących technologii, ale także fundamentalnego przekształcenia całej gospodarki światowej, co mogłoby prowadzić do masowego bezrobocia, ubóstwa i zapaści ekonomicznej.
Być może nadszedł czas, aby otwarcie powiedzieć, że cele Net Zero są szkodliwą utopią. Zamiast dążyć do nieosiągalnych celów, które mogą zniszczyć całe gałęzie przemysłu i doprowadzić do deindustrializacji, powinniśmy skupić się na realnych, stopniowych ulepszeniach w efektywności energetycznej i redukcji zanieczyszczeń, które nie zagrażają podstawom naszej gospodarki.
Ocena:
Opublikował:
admin
Redaktor naczelny i założyciel portalu zmianynaziemi.pl a także innemedium.pl oraz wielu innych. Specjalizuje się w tematyce naukowej ze szczególnym uwzględnieniem zagrożeń dla świata. Zwolennik libertarianizmu co często wprost wynika z jego felietonów na tematy bieżące. Admina można również czytać na Twitterze @lecterro |
Komentarze
Lucek Wąchozlewski
Ojcem Mieszka był, według niego, Siemomysł, dziadem Lestek, a pradziadem Siemowit. Z pierwszą żoną, Dobrawą, miał Mieszko syna Bolesława i córkę.
Skomentuj