Śmierć ludności cywilnej oraz zniszczenia infrastruktury, spowodowane nielegalną w świetle prawa międzynarodowego interwencją zbrojną Stanów Zjednoczonych skłoniło Damaszek do ubiegania się o reparacje wojenne. Kilka dni wcześniej rosyjskie władze również zwróciły uwagę, że działalność Amerykanów na terytorium Syrii nie ma żadnych podstaw prawnych.

W liście skierowanym do Organizacji Narodów Zjednoczonych wskazano na działalność lotnictwa zachodniej koalicji, które przyczyniło się do zniszczeń i śmierci ludności cywilnej. 22 kwietnia bieżącego roku samoloty koalicji zniszczyły stację benzynową w dystrykcie Tuwaynan w muhafazie Rakka, 27 maja zbombardowano wioskę Hasu Albu Awf w dystrykcie Shaddadah w muhafazie Al-Hasaka zabijając mieszkańców i zniszcząc domy, natomiast 29-30 maja zniszczono odwierty gazowe w dystrykcie Tabiyah w muhafazie Dajr az-Zaur.

Władze dodają również, że działaność zachodniej koalicji pozostaje nielegalna, ponieważ nie otrzymała zgody i nie jest koordynowana z rządem w przeciwieństwie do Rosji, która jest tam na wyraźne zaproszenie i blisko współpracuje w walce z islamistami. W liście domagano się odszkodowań za zniszczenia i śmierć ludności cywilnej, a także natychmiastowego wstrzymania działań zbrojnych.

Największe oburzenie wzbudza kampania Stanów Zjednoczonych i innych krajów zachodnich, które biorą obecnie udział w bitwie o Rakkę, samozwańczą stolicę ISIS. Miasto pozostaje oblężone wraz z mieszkańcami, którzy regularnie giną w wyniku nalotów. USA stosują tę samą taktykę, polegającą na potężnych bombardowaniach miasta, która nie sprawdziła się wcześniej podczas walki o iracki Mosul i przyczyniła się do ogromnych strat w ludziach.

Stany Zjednoczone najprawdopodobniej nie zapłacą ani jednego dolara za zniszczenia w Syrii. Donald Trump mógłby nawet zażądać od władz w Damaszku zapłaty za "pomoc" w pokonaniu ISIS, podobnie jak liczył od Niemiec i Korei Południowej zapłaty za udzielaną ochronę.