Najnowsze odkrycia sugerują, że nowo tworzące się superwulkany wcale nie potrzebują setek tysięcy lat, aby doszło do erupcji. Badacze ustalili, że na wybuch takiej wielkiej kaldery wystarczy kilkaset lat aktywności.

Odkrycie zmienia zupełnie podejście do superwulkanów, ponieważ poprzednio procesy powstawania tych wielkich struktur rozpatrywano w skali geologicznej rozciągającej się na 200 do 700 tysięcy lat.  Naukowcy doszli do takich wniosków dzięki analizy czasów krystalizacji kwarcu i związków kwarcu zwanych cyrkonem. Badania prowadzone były w obrębie superwulkanu Long Valley w Kalifornii.

Gdyby erupcja superwulkanu nastąpiła w czasach współczesnych skończyłoby się to katastrofą na skalę globalną. Wspomniany Long Valley wybuchł ostatnio około 760 tysięcy lat temu a emisja popiołu pokryła popiołem połowę obszaru dzisiejszych Stanów Zjednoczonych.

Erupcja wulkanu pod Jeziorem Toba, do jakiej doszło 70 tysięcy lat temu nieomal doprowadziła do wyginięcia homo sapiens. Według szacunków po zmianach klimatycznych wywołanych erupcją przetrwało w sumie nie więcej niż kilkanaście tysięcy ludzi na całym świecie.

Ustalenia poczynione przez naukowców sugerują, że formujące się superwulkany nie są w stanie istnieć długo bez erupcji. Oznacza to również, że należy przeanalizować na nowo istniejące kaldery tak, aby lepiej zrozumieć procesy zachodzące w ich wnętrzu, co powinno pomóc w przewidywaniach tych gwałtownych i niebezpiecznych dla ludzkości erupcji.

Naukowcy przekonują, ze nie ma aktualnie przesłanek wskazujących na to, ze w najbliższej przyszłości może dojść do takiej erupcji, ale metody wykrywania aktywności tak dużych wulkanów nadal są w powijakach a nowoczesna nauka wciąż doprecyzowuje swój poziom wiedzy na ten temat, co dowodzi jedynie tego jak wiele warte są tego typu uspokajające zapewnienia.