Kategorie:
Pod koniec ubiegłego tygodnia, naukowcy z Instytutu Scripps na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Diego oświadczyli, że średnie stężenie dwutlenku węgla (CO2) w atmosferze Ziemi osiągnęło kolejny rekord i w kwietniu średnio było go 410 ppm (części na milion), innymi słowy, na metr sześcienny powietrza przypada 410 ml dwutlenku węgla.
Eksperci twierdzą, że pomiar 410 ppm jest średnią zawartością CO2 z 30 dni zmierzoną na Hawajach w kwietniu 2017 roku, przez meteorologiczną stację monitorującą jakość powietrza. Od 1958 roku, kiedy naukowcy z Instytutu Scripps zaczęli prowadzić takie obserwacje, zawartość dwutlenku węgla w atmosferze wzrosła aż o 30%
Według naukowców, poziom 400 ppm po raz pierwszy w historii odnotowano w 2013 roku. Zdaniem zwolenników antropogenicznego pochodzenia CO2, przed rewolucją przemysłową, zawartość dwutlenku węgla w atmosferze nigdy nie przekroczyła 300 ppm w ciągu ostatnich 800 tysięcy lat.
Niestety eksperci nie stawiają tez odnośnie pochodzenia tego gazu i nie zastanawiają się skąd pojawił się dodatkowy dwutlenek węgla uznając niczym aksjomat wiary, że z pewnością wyprodukował go człowiek w erze industrialnej. Według ekspertów z Instytutu Scripps, jeśli będziemy nadal spalać paliwa kopalne stężenie dwutlenku węgla w atmosferze będzie stale rosnąć.
W październiku ubiegłego roku, Światowa Organizacja Meteorologiczna WMO, komentowała stężenie dwutlenku węgla w atmosferze przekraczające wtedy 403 ppm w 2016 roku, uważając za przyczynę, kombinację dwóch czynników. Działalności człowieka i naturalnego zjawiska El Niño, które miało miejsce w latach 2015-2016.
Warto zwrócić uwagę, że steżenie CO2 obecnie jest porównywalne do tego jakie miało miejsce na Ziemi 3 do 5 milionów lat temu. Było to wtedy, gdy świat był średnio o 2-3 stopnie Celsjusza cieplejszy niż obecnie, a poziom mórz i oceanów znajdował się 10 do 20 m wyżej niż teraz.
Trzeba pamiętać, że szybko rosnące poziomy CO2, metanu z rozmarzającej Arktyki i innych gazów cieplarnianych w atmosferze, mają potencjał do wywoływania istotnych zmian klimatycznych, co może w konsekwencji doprowadzić do poważnych zakłóceń środowiskowych i ekonomicznych. Amerykańscy eksperci sugerują, że przemysł musi sobie narzucić ograniczenia i wierzą w to, że to w czymkolwiek pomoże bez ogólnoświatowej zgody w tym zakresie.
Obecnie obowiązujące porozumienie w zakresie redukcji emisji CO2, zwane paryskim, zostało przyjęte 12 grudnia 2015 r po konferencji na temat zmian klimatu, która odbyła się właśnie w stolicy Francji. Uczestnicy forum zgodzili się zapobiec wzrostowi średniej temperatury planety do roku 2100 o ponad 2 stopnie Celsjusza w porównaniu do poziomu sprzed epoki przemysłowej.
Te utopijne założenia obrosły oczywiście biurokratycznym biznesem zwanym handlem emisjami. W rezultacie kraje, które są zależne głównie od energetyki jądrowej sprzedają swoje niepotrzebne im emisje CO2, biednym krajom, które polegają głównie na energetyce węglowej, takim jak Polska.
Obecny wzrost dwutlenku węgla z pewnością w jakiejś wielkości jest spowodowany działalnością człowieka, ale bez sporządzenia wiarygodnego bilansu wpływu na stężenie CO2, czynników naturalnych, opowiadanie o potrzebie zamknięcia ziemskiego przemysłu można traktować jako kolejne wynaturzenie dziwacznej religii globalnego ocieplenia.
Ocena:
Opublikował:
admin
Redaktor naczelny i założyciel portalu zmianynaziemi.pl a także innemedium.pl oraz wielu innych. Specjalizuje się w tematyce naukowej ze szczególnym uwzględnieniem zagrożeń dla świata. Zwolennik libertarianizmu co często wprost wynika z jego felietonów na tematy bieżące. Admina można również czytać na Twitterze |
Komentarze
Skomentuj