W Kanadzie udało się sfotografować rzadkie zjawisko atmosferyczne, znane w kręgach naukowych pod nazwą „STEVE”. Według Live Science na nocnym niebie na południu kraju pojawił się ogromny pas świetlny, którego natura wciąż jest kwestionowana przez naukowców. Zdjęcie zostało wykonane w Albercie przez astronoma i fotografa Alana Dyera, który uchwycił zjawisko naturalne za pomocą ultraszerokokątnego obiektywu typu rybie oko. Zjawisko z paskami zieleni i fioletu można było obserwować przez 40 minut.

Zjawisko atmosferyczne „STEVE” zostało odkryte w 2017 roku w Kanadzie przez astronomów amatorów kierowanych przez Chrisa Ratzlaffa, którzy pomylili jasny pas na niebie z protonową zorzą polarną. Jednocześnie późniejsi naukowcy z University of Calgary sugerowali, że jest to zupełnie inne zjawisko, do tej pory nieznane nauce, gdyż łuki protonowe są niewidoczne dla ludzkiego oka. Przy pomocy satelity Swarm specjaliści zdołali przeanalizować zjawisko, które wykazało, że poświatę spowodował wielokilometrowy pasek gorącego gazu o temperaturze do 300°C na wysokości około 300 km.

Ratzlaff, dowiedziawszy się, że odkryte przez niego zjawisko nie ma nic wspólnego z łukami protonowymi, postanowił nazwać go „STEVE”. Przypomniał sobie odcinek kreskówki „The Forest Fellows”, w którym bohaterowie napotykają coś niewytłumaczalnego i nazywają to Steve. Później NASA wymyśliła inną nazwę dla zjawiska „Strong Thermal Emission Velocity Enhancement” (STEVE, Silny wzrost prędkości promieniowania cieplnego).

Według jednej z hipotez zjawisko powstaje po nagłym uwolnieniu energii termicznej i kinetycznej spowodowanej zderzeniem naładowanych cząstek w atmosferze podczas burz geomagnetycznych. Jednocześnie naukowcy zauważają, że muszą przeprowadzić więcej dodatkowych badań, aby w pełni zrozumieć motyw powstania zjawiska.