Dowódca rosyjskiej Marynarki Wojennej, Władimir Szamanow został poproszony o przygotowanie komandosów, którzy mogliby rozpocząć jak to określono "operacje pokojowe" poza granicami Rosji.

Ministerstwo Obrony Narodowej Rosji przygotowało ostatnio na prośbę prezydenta Putina nowy plan użycia sił zbrojnych poza granicami tego kraju. Rosyjskie media sugerują, ze to przygotowanie do interwencji w Syrii. Biorąc pod uwagę, kogo popiera Rosja oznacza to, że wkrótce możemy zobaczyć w Syrii walczących z sobą Amerykanów i Rosjan. I jedni i drudzy nazywają terrorystami przeciwne strony konfliktu. Regularna wojna wisi tam na włosku.

Według doniesień medialnych do walk szykuje się 15 brygada powietrzno-desantowa z Samary. Szykowane są również czeczeńskie jednostki specjalne. Sami dyplomaci mówią, że obawiają się wariantu libijskiego, bo Amerykanie zamiast stosować siły lądowe postanowiły kupić armię najemników tak jak zrobiły w Libii. A skoro w Syrii można było jeszcze znaleźć podbudowę religijno-ideologiczną stworzenie 'Wolnej Armii Czegokolwiek" z pieniędzmi Saudów i Amerykanów było zadaniem wyjątkowo prostym.

Czy Rosjanie mogą się posunąć do interwencji w Syrii? Wydaje się, że nie zrobią tego bez rezolucji ONZ. Być może zaproponują swoją rezolucję zakładająca przywrócenie porządku w Syrii rozumiane, jako pozbycie się konkurencji dla Assada. Rosjanie podbijają stawkę a precedensy takie jak zajęcie przez nich portu lotniczego w Prisztinie w 1999 roku wskazuje na gotowość podjęcia wszelkich kroków.

Warto przypomnieć, że szef MSZ Siergiej Ławrow podczas jednej z niedawnych wizyt w Damaszku witany był z wszelkimi honorami niczym koronowana głowa. Trasy przejazdu kolumny aut z dyplomatą zapełniały się ludźmi. Wszyscy oczekują zaangażowania Rosji uważanej za państwo, które jest w stanie postawić się Amerykanom.

Trzeba też zadać pytanie czy w planach Rosji odnośnie operacji poza granicami jest też jakieś miejsce Białorusi, Ukrainy a może i Polski. Rosja dawno nie była tak niebezpieczna jak w czasach dzisiejszych.