Rolls-Royce stworzył miniaturowe roboty, które usprawnią naprawy skomplikowanych maszyn
Image
Rolls-Royce zaprezentował swój najnowszy projekt stworzony we współpracy z IntelligentEngine – są to miniaturowe roboty przypominające karaluchy. Roboty te mają sprawdzać wnętrze silników, bez potrzeby rozbierania ich.
Roboty te mają nosić nazwę SWARM i być wielkości około 10 milimetrów. Dzięki zamontowaniu miniaturowych kamer będą one mogły zarejestrować stan danych elementów bez potrzeby otwierania całej konstrukcji.
SWAMR będą wprowadzane do silników i innych wrażliwych elementów za pomocą innych robotów o nazwie FLARE. Są to endoskopowe konstrukcje, które pomogą wsunąć się w zakamarki dużej maszyny, gdzie pozostawią niewielkiego robota z umieszczoną kamerą.
Największym wyzwaniem dla firmy będzie skalowanie tychże robotów. Jak twierdzi jeden z badaczy, Sebastien de Rivas, naukowcy z Harvard University pracują nad tym zagadnieniem już od ośmiu lat.
Tego rodzaju postęp technologiczny mógłby zdecydowanie usprawnić i obniżyć koszty napraw skomplikowanych urządzeń, takich jak choćby samoloty. James Kell, specjalista od technologii w Rolls-Royce, powiedział, że zazwyczaj naprawy skomplikowanych elementów trwają około pięciu godzin. Roboty takie jak SWARM, mogą skrócić ten proces nawet do pięciu minut.
- Dodaj komentarz
- 1864 odsłon
Takie roboty, a własciwie
Takie roboty, a własciwie bioroboty napędzane winem owocowym Arizona i Byk, do wchodzenia w tuneliki pod instalacjami przemysłowymymi to w Polsce były znane i stosowane od dawna. Tylko że polski biorobot mechanik to pchał przed sobą torbę z narzędziami i był w stanie rzeczywiście usunąć awarię. A takie mechaniczne maleństwo od RR to co niby naprawi. Co najwyżej skameruje. A jak za dużu tego wyślą do badanego obiektu a potem zapomną część ściągnąć z powrotem to może być przyczyną kolejnych awari.
To jest o tyle fajne, że
Dodane przez Lommo (niezweryfikowany) w odpowiedzi na Takie roboty, a własciwie
To jest o tyle fajne, że ułątwia diagnostykę i ustalenie całej procedury naprawczej+zamówienie części przed rozbebeszeniem maszyny. Oraz zdecydowanie ułatwić planowane wymiany.
W skrócie takie maleństwa to ze 25% mniej roboty w ogólnym rozrachunku.
Worth it.
Tylko, że teraz każda naprawa
Tylko, że teraz każda naprawa, to wymiana na nowy element. Wszystko jest robione modułowo i najlepiej od razu pół auta wymienić, bo z tego jest kasa dla serwisu. Każdy posiadacz auta chyba się z tym spotkał, jak serwisy ASO oszukują i "naprawiają" wszystko, bo "...tak trzeba, bo taka procedura, bo ja się wymienia to, to trzeba tamto od razu..." Te roboty, to chyba z myślą o Polsce i dla Januszy z autoserwisu, co cuda robią i regenerują i sztukują po kosztach...dziękujemy Ci Rolls-Royce ;)))