Wszystko wskazuje na to że jutro dojdzie do wizyty polskiego prezydenta Andrzeja Dudy na Ukrainie. Dzieje się to w dwuznacznych okolicznościach, bo z jednej strony wciąż dochodzi do antypolskich ataków w tym kraju, a z drugiej wmawia się nam, że musimy bezwarunkowo popierać Ukrainę, jako "gwaranta" istnienia Polski.

Zwolennicy tej dziwacznej giedroycowskiej teorii,  przekonują nas, że nie ma znaczenia pochwała banderyzmu na Ukrainie, ponieważ są to tacy bohaterowie jakich mają Ukraińcy i musimy im pomagać budować tożsamość narodową w oparciu o zbiorowe morderstwo 150 tysięcy Polaków. Na socjalistycznej prawicy nie brakuje polityków i dziennikarzy, którzy przekonują, że UPA właściwie nie była taką złą formacją. Usiłuję się przedstawiać tych zbrodniarzy jako bojowników z Sowietami. Już niemal codziennie można usłyszeć telewizji, radiu lub przeczytać w prasie, że banderowcy nie są tacy źli.

Dzisiaj w TV Republika dowiedzieliśmy się od jakiegoś pseudo eksperta, lub być może po prostu ukraińskiego agenta wpływu, że bojownicy UPA wyewoluowali i stali się "demokratami". Dopiero teraz widać jak bardzo potrzebna jest postulowana przez klub Kukiz 15 ustawa penalizująca gloryfikację banderyzmu w Polsce, której uchwalenia nie chciał już kilkukrotnie PiS. Banderę zaczynają już chwalić nawet Polacy, a co dopiero kilka milionów przybyszów z Ukrainy, którzy pojawili się nagle w naszym kraju!

Zaledwie kilka dni temu we Lwowie ostrzelano z granatnika polski autobus. Na szczęście nikogo nie było w środku, ale to już kolejny atak na Polaków na terytorium Ukrainy. Sytuacja jest na tyle poważna, że polski MSZ oficjalnie odradza wyjazdu do tego kraju. Ciekawe co byłoby, gdyby Polacy zachowywali się podobnie w stosunku do przybyszów ze wschodu obecnych w naszym kraju. Po raz kolejny okazało się, że jesteśmy bardzo tolerancyjnym narodem. Chyba aż za bardzo.

Andrzej Duda mimo to jedzie jutro na Ukrainę i dzieje się to w sytuacji, w której strona ukraińska zabrania jakichkolwiek ekshumacji pomordowanych przez banderowców obywateli RP pochowanych na polskich Kresach Wschodnich, od dawna działa też czarna lista zakazów wjazdu dla wielu obywateli naszego kraju, a do tego nadal utrzymane zostało embargo na import wielu produktów z Polski do Ukrainy. Do tego niedawno doszło do uchwalenia dyskryminujących polskich przedsiębiorców ustaw, oraz prawa zakazującego uczenia polskiej mniejszości narodowej na Ukrainie w języku innym niż ukraiński.

Zapewne prezydent Duda wjeździe do Kijowa w darze nasze pieniądze z podatków, które będą formą hołdu lennego. Wizyta ta, w takich okolicznościach, oznacza de facto nasze bezwarunkowe poparcie i podporządkowanie się Ukrainie. W sumie ma to sens, skoro przyjmujemy do siebie tyle milionów ludzi z Ukrainy i to bez jakiegokolwiek sprawdzenia, a nawet podłapujemy ich zbrodniczą ideologię banderowską niepomni setek tysięcy wyrżniętych bestialsko Polaków, to oznacza, że jesteśmy przejmowani i hołd lenny jest jak najbardziej na miejscu. Przykro tylko na to patrzeć. I pomyśleć, że socjalistyczna prawica w Polsce uważa bezwarunkowe poparcie banderowców z Ukrainy jako podstawę polskiego patriotyzmu, a każdy krytyk domyślnie zyskuje miano "ruskiego agenta".