Brytyjski parlament podjął szereg decyzji, które komplikują rozstanie Wielkiej Brytanii z Unią Europejską. Z jednej strony, parlamentarzyści nie poparli ostatniego projektu umowy, ale z drugiej strony nie chcą „twardego Brexitu” i zadecydowali o jego opóźnieniu.

W tym tygodniu, Izba Gmin znów odrzuciła projekt umowy, regulujący przyszłe stosunki Wielkiej Brytanii z Unią Europejską. Na drodze kolejnych głosowań wyrażono sprzeciw wobec opuszczenia UE bez umowy oraz zorganizowania drugiego referendum. W czwartek, parlament zgodził się, aby rząd zaproponował Brukseli opóźnienie Brexitu.

Sytuacja wygląda następująco: w przyszłym tygodniu, Izba Gmin będzie musiała po raz kolejny zagłosować nad projektem umowy. Jeśli tym razem jakimś cudem zostanie przyjęty, Brexit może zostać przełożony o trzy miesiące, czyli teoretycznie nastąpiłby 30 czerwca. Jeśli jednak brytyjski parlament odrzuci proponowany przez rząd Theresy May dokument, rząd Wielkiej Brytanii będzie chciał znacząco opóźnić Brexit.

Tak czy inaczej, wpływ na ostateczną decyzję ma Bruksela, bowiem opóźnienie Brexitu będzie musiało zostać zatwierdzone przez wszystkie kraje członkowskie UE. Jeśli państwa nie wyrażą na to zgody, nastąpi „twardy Brexit”, którego Wielka Brytania chce uniknąć, ale Unia Europejska może w końcu stracić cierpliwość.

Brak porozumienia w tak ważnej kwestii wywołuje chaos na wyspach. Tamtejsze przedsiębiorstwa nie wiedzą, czego należy się spodziewać. Brexit powinien nastąpić już 29 marca. Dziś wiemy tylko tyle, że nie będzie drugiego referendum, a rząd Wielkiej Brytanii prawdopodobnie będzie próbował zyskać na czasie, aby opracować nowy projekt umowy – oczywiście jeśli Unia nadal będzie chciała negocjować.