Kategorie:
Przez wieki obserwatorzy arktycznego nieba od czasu do czasu zgłaszali dziwne dźwięki wypełniające powietrze, gdy zorza polarna tańczyła nad ich głowami. Ich zdaniem słychać było syk, trzaski, a nawet głośne huki. Coś podobnego udało się nagrać podczas ostatniej silnej burzy magnetycznej G3, która miała miejsece w tym tygodniu.
Gdy koronalny wyrzut masy uderzył w pole magnetyczne Ziemi, powodując gwałtowną burzę geomagnetyczną, dziwne odgłosy towarzyszące zorzy polarnej usłyszano 4 listopada w Południowej Dakocie w Stanach Zjednoczonych.
Pojawiły się liczne doniesienia świadków o pulsującej zielonej zorzy polarnej, która wydawała jakieś dzwięki. Słyszano najczęściej brzęczenie i świergotanie przypominające odgłosy ptaków, co byłoby bardzo niezwykłe w środku nocy. Po dalszych badaniach zasugerowano, że dźwięk prawdopodobnie pochodził z pobliskich linii energetycznych lub ogrodzeń pastwisk z drutu kolczastego reagujących w ten sposób na emisję sloneczną.
Już wcześniej niejednokrotnie słyszano takie brzęczenie w pobliżu linii energetycznych, ale w tym przypadku dźwięki były modulowane przez wydarzenia na niebie. Hałas wydawał się być zsynchronizowany z szybkimi impulsami światła zorzy, a to było bardzo niezwykłe.
Dźwięki zorzy są kontrowersyjne. Pomimo niezliczonych doniesień na przestrzeni lat, naukowcy próbowali wyjaśnić to zjawisko i czasami sugerowali, że mogą być wyimaginowane. Ostatnio jednak profesor Emeritus Unto K. Laine z fińskiego Uniwersytetu Aalto wykazał, że przynajmniej niektóre z tych dźwięków są prawdziwe. Używając zestawów mikrofonów w Finlandii, zarejestrował incydenty „grzmotów geomagnetycznych”.
Źródło: pixabay.com
Ćwierkanie nagrane ostatnio wydaje się być innym rodzajem hałasu, ale nie mniej wiarygodnym. Wszystko wskazuje na to, że te dziwne dźwięki podczas potężnej burzy geomagnetycznej były zwiastunami, że burza magnetyczna jest tym razem naprawdę potężna.
Największa zarejestrowana burza geomagnetyczna miała miejsce 1 września 1859 roku. Burza ta została nazwana wydarzeniem Carringtońskim na cześć brytyjskiego astronoma Richarda Carringtona, który jako pierwszy zarejestrował kolosalny rozbłysk słoneczny i powiązał go z zaburzeniami geomagnetycznymi na Ziemi. Zakłócenia geomagnetyczne były wtedy tak intensywne, że operatorzy telegrafów widzieli iskry wydobywające się ze sprzętu a nawet zapalenie się urządzeń.
Rysunek plamy, która wywołała wielką burzę magnetyczną - Richard Carrington
Wszystkie systemy telegraficzne w Europie i Ameryce Północnej były niesprawne. Ponadto burza geomagnetyczna spowodowała jedną z najjaśniejszych zórz na naszej planecie. Na przykład w Kolorado górnicy uznali, że świta i poszli do pracy. Zorze były tak silne, że były widoczne na Karaibach, Meksyku, Hawajach, południowej Japonii, południowych Chinach i dalej na południe aż do Kolumbii. Zorza polarna była również widziana w Australii i w pobliżu równika na półkuli południowej.
Powtórzenie się wydarzenia Carringtońskiego w naszych czasach oznaczało by, że światowa infrastruktura elektroniczna nagle upadnie. a ludzkość przejdzie prosto do epoki preindustralnej, mozolnie przez dekady odbudowując to co mamy obecnie.
Ocena:
Opublikował:
admin
Redaktor naczelny i założyciel portalu zmianynaziemi.pl a także innemedium.pl oraz wielu innych. Specjalizuje się w tematyce naukowej ze szczególnym uwzględnieniem zagrożeń dla świata. Zwolennik libertarianizmu co często wprost wynika z jego felietonów na tematy bieżące. Admina można również czytać na Twitterze |
Komentarze
Skomentuj