Pochodzenie martwych ryb na estońskiej wyspie Hiiumaa nadal pozostaje niewyjaśnione

Kategorie: 

Źródło: youtube.com

Pochodzenie kilku ton martwych ryb odnalezionych w marcu br. na brzegu Półwyspu Kõpu na estońskiej wyspie Hiiumaa nadal pozostaje tajemnicą.

 

 

Winowajcy katastrofy nie zostali zidentyfikowani. Niektórzy winą za opieszałość w działaniach obarczają estońskie służby.

 

„Najprawdopodobniej są to ryby z szwedzkiego trawlera, ale Szwedzi się do tego nie przyznają i nie ma żadnych dowód w tej sprawie, świadczących przeciwko nim” – powiedział we wtorek sekretarz kontroli środowiskowych w wywiadzie udzielonym portalowi BNS.

 

19 marca br. na obszarze kilku kilometrów na północnym wybrzeżu półwyspu Kõpu znaleziono na brzegu kilka ton martwych ryb.

Ocena: 

Nie ma jeszcze ocen
Opublikował: tallinn
Portret użytkownika tallinn

Legendarny redaktor portali zmianynaziemi.pl oraz innemedium.pl znany ze swojego niekonwencjonalnego podejścia do poszukiwania tematów kontrowersyjnych i tajemniczych. Dodatkowo jest on wydawcą portali estonczycy.pl oraz tylkoprzyroda.pl gdzie realizuje swoje pasje związane z eksploracją wiadomości ze świata zwierząt


Komentarze

Portret użytkownika Zenek :)

"BAŁTYCKA" TAJEMNICA...... co

"BAŁTYCKA" TAJEMNICA...... co do której jest wielkie rżnięcie głupa (jak z rybami z artykułu)

"50 000 ton broni chemicznej zagraża Polsce

Okazuje się, że tuż przy polskim wybrzeżu znajduje się gigantyczna bomba chemiczna, która właśnie zaczęła „tykać”. W latach 1940. wieku Niemcy i Rosjanie zatopili w Bałtyku ok. 50 tys. ton różnego rodzaju broni chemicznej. Beczki z fosforem białym, sarinem czy iperytem, zamiast być topione na głębokości 500-1000 metrów, nieraz trafiały do bałtyckiego szelfu na głębokość 10-12 metrów. Niestety, po ponad 70 latach zaczęły one rdzewieć, a groźne substancje wydostawać się na zewnątrz.

Tuż po zakończeniu II wojny światowej, Niemcy i Rosjanie zaczęli topić na dnie Morza Bałtyckiego gigantyczne ładunki broni chemicznej. Szacuje się, że w ten sposób „pozbyto się” od 50 do 60 tys. ton groźnych dla zdrowia i życia substancji. Niestety, po upływie kilkudziesięciu lat większość z tych trucizn nie straciła swoich właściwości toksycznych. Swoje właściwości zaczęły za to tracić kontenery, beczki i stalowe obudowy pocisków, w których chemikalia zostały zatopione. Woda morska oraz czas zaczęły robić swoje. Korozja powoduje, że groźne substancje zaczęły wydostawać się na zewnątrz.

Co można zrobić w takich okolicznościach? Wiele wskazuje na to, że z biegiem lat problem będzie się nasilał, a śmiertelne niebezpieczne wycieki zaczną coraz częściej docierać do bałtyckich plaż. Najprościej zażądać od odpowiedzialnych za ten stan rzeczy Niemców i Rosjan stosownej reakcji polegającej na pokryciu kosztów utylizacji całej broni chemicznej, która dziś stanowi dla nas realne zagrożenie. Warto też tym tematem zainteresować Greenpeace oraz inne organizacje ekologiczne. Ciekawe czy podejmą sprawę i przyłączą się do ewentualnych żądań wobec Berlina i Moskwy dotyczących uregulowania tej toksycznej kwestii z przeszłości?

Na podstawie: Chemsea.eu, DW.com, Gazeta.pl"

(http://wolnemedia.net/50-000-ton-broni-chemicznej-zaczyna-zagrazac-polsce/)

Tam są jeszcze podobnej zawartości beczki z czasów 1 Wojny Światowej. I jedne i drugie zawierają WIELKOPOMNY WYNALAZEK pewnego ŻYDOWSKIEGO naukowca z Wrocławia....... GAZY BOJOWE.....

ZA WYNALEZIENIE JAKICH (do trucia francuskich gojów bo on był przecież "wzorowym niemieckim obywatelem").... OTRZYMAŁ NOBLA.....

a sam przeżywał KAŻDORAZOWO ORGAZM ogladając zdjęcia ZMASAKROWANYCH NIMI podludzi...... i którego ZEZWIERZĘCENIA nie dała rady znieść jego żona popełniając samobójstwo co mu nie przeszkodziło "DAĆ LUDZKOŚCI" następne tego typu "prezenty" na miare "żydowskiego 'cywilizacyjnego' geniuszu".

Skomentuj