Kategorie:
Kilka dni temu nad Chinami obserwowano spektakularne jasne ciało niebieskie, które weszło w ziemską atmosferę. Szczątków tego dziwnego obiektu nie odnaleziono. Chińscy naukowcy twierdzą, że był to meteor o wadze 10 ton i średnicy metra. Mimo, że miejsce upadku było znane, nigdy oficjalnie nie znaleziono meteorytów. Na niebie zaobserwowano za to dziwną anomalię.
Meteor, o którym mowa, 23 grudnia wszedł w gęste warstwy ziemskiej atmosfery po dość łagodnej trajektorii. Sugeruje to, że obiekt wszedł w atmosferę ziemską w sposób kontrolowany, a nie spadł.
Na nagraniu wideo wykonanym przez naocznych świadków wyraźnie widać, że po przejściu przez gęste warstwy atmosfery, którym towarzyszą odblaski i spalanie, obiekt nie zapadł się, nie wybuchł, ale leciał dalej po łagodnej trajektorii ze stałym spadkiem. Może to oznaczać, że mieliśmy do czynienia z deorbitacją jakiegoś statku kosmicznego. Sądząc po miejscu lądowania, którym był poligon jądrowy, obiekt mógł należeć do chińskiej armii.
Kula ognia pojawiła się nad głowami mieszkańców prowincji Nangqian i Yusu a szczątki spadły najprawdopodobniej w rejonie miasta Yushu, w którym mieszka ponad 400 tys. osób. Ale lokalni mieszkańcy nie zgłosili eksplozji, upadku ani innych anomalii, które notowano by, gdyby był to meteor.
Tego samego dnia, po upadku tego obiektu, zaobserwowano dziwną niezidentyfikowaną czerwonawą chmurę, które pojawiło się na niebie i zostało zarejestrowana przez kierowców jadących autostradą Delingha w prowincji Qinghai. Ogromna różowa kula pozostawała widoczna przez około 40 minut. Naoczni świadkowie sfilmowali wideo tej „różowej kuli” i można założyć, że ta niezwykła różowa poświata ma jakiś związek z tym upadkiem ciała niebieskiego.
Ocena:
Opublikował:
admin
Redaktor naczelny i założyciel portalu zmianynaziemi.pl a także innemedium.pl oraz wielu innych. Specjalizuje się w tematyce naukowej ze szczególnym uwzględnieniem zagrożeń dla świata. Zwolennik libertarianizmu co często wprost wynika z jego felietonów na tematy bieżące. Admina można również czytać na Twitterze @lecterro |
Komentarze
Skomentuj