Papież Franciszek brał wczoraj udział w bezprecedensowej modlitwie w intencji pokoju na Bliskim Wschodzie. Głowa Kościoła Katolickiego wskazała, że świat stał się obojętny na śmierć chrześcijan w krajach ogarniętych wojną. Papież mówił o fundamentalizmie, wymuszonych migracjach, cierpieniu i zniszczeniu, ale jak wskazują włoskie media, ani razu nie wspomniał o destrukcyjnym wpływie islamu.

W sobotę, w bazylice świętego Mikołaja w Bari w południowych Włoszech odbyła się modlitwa, w której wzięli udział przedstawiciele Kościołów oraz wspólnot chrześcijańskich z Bliskiego Wschodu. Papież Franciszek zarzucił niektórym państwom, choć nie wymienił żadnego, że wykorzystują chaos i fatalną sytuację dla zdobycia władzy i bogactwa. Wskazał również, że Bliski Wschód wkrótce może być bez chrześcijan.

Wojny w tym regionie przyczyniają się do zniszczeń i masowych migracji. Papież stwierdził również, że konflikty podsycały fundamentalizm i fanatyzm, ale z jakiegoś powodu nie wspomniał ani słowa o islamie i jego wyznawcach, którzy w poprzednich latach porywali i masowo mordowali chrześcijan.

Z drugiej strony, papież Franciszek wciąż jest zdecydowanym zwolennikiem przyjmowania nielegalnych imigrantów z Afryki i Bliskiego i nawet nie zauważył, bądź nie chce zauważyć, że islam zaczął prześladować i terroryzować chrześcijan w Europie. Swego czasu ogłosił, że nie można identyfikować islamu z terroryzmem, a nawet porównał terrorystów z Państwa Islamskiego do uczniów Jezusa.

Na Bliskim Wschodzie faktycznie jest coraz mniej chrześcijan. Jeszcze przed I wojną światową, około 20% mieszkańców regionu było chrześcijanami. W chwili obecnej, jest to tylko 4%. Jeśli w tej części świata będą wybuchać kolejne wojny, chrześcijaństwo praktycznie przestanie tam istnieć. Zresztą podobna sytuacja ma miejsce w Afryce, a w ostatnich latach – nawet w Europie Zachodniej.