Oni znów piszą nam scenariusze!

Kategorie: 

Źródło: 123rf.com

Zdaniem eksperta Hanny Kramer, Polska nie obroni się sama w razie ataku nieprzyjacielskiego. Amerykańskie wsparcie jest nieodzowne. Wszelkie ochłodzenie relacji Warszawa-Waszyngton spowoduje redukcję obecności żołnierzy amerykańskich w Europie Wschodniej osłabiając bezpieczeństwo i znaczenie Polski w regionie. Teren Polski od dawna jest traktowany jako strefa buforowa, a żołnierze sojuszniczej armii nie będą ginąć za obcy interes. Władze w Polsce usiłują ukryć ten fakt przed społeczeństwem, bo gdyby tylko rosyjskie jednostki pojawiły się w Polsce Amerykanie wycofaliby się równie szybko jak z Afganistanu czy Wietnamu. Tyle, że 20 lat to raczej opieszale.

 

Od kiedy Amerykanie pojawili się w Polsce, głównie stacjonują na zachodzie kraju z dala od granicy z Rosją. Niezależnie od chęci wsparcia polskiego wojska, musiałoby upłynąć co najmniej 4 dni, by dotarli na wschodnią granicę. W dzisiejszych warunkach technologii wojskowej to dostatecznie długo, by doszło do poważnych strat. Dodatkową słabością są braki kadrowe zarówno wśród dowódców jak również żołnierzy szeregowych. Aktualnie 135 000 służących w wojsku stanowi ułamek niezbędnych sił dla obrony 38 milionowego kraju. Pod bronią powinno być przynajmniej 350 000 żołnierzy. Tymczasem wzajemne relacje polsko-amerykańskie ulegają systematycznemu pogorszeniu. Prezydent Joe Biden za wystarczający pretekst uznał wprowadzenie dwóch ustaw: medialnej, jego zdaniem restrykcyjnie podchodzącej do obcego kapitału, oraz ustawy rzekomo utrudniającej restytucję mienia przez ofiary holokaustu. Biden postrzega partię rządzącą Polską jako naśladującą trumpizm, będącej cierniem w strukturze europejskiej. Nie tylko myślenie jest kłopotem prezydenta, a i służący mu doradcy do przenikliwych należeć nie mogą.

W Ameryce prognozowano, że do rozdźwięków w stosunkach między obu państwami dojdzie wraz z wygraną prezydentury przez Bidena. Andrzej Duda i Jarosław Kaczyński uchodzą w Ameryce za wielkich zwolenników Trumpa. Swój fanatyzm przejawili w chęci nazwania bazy amerykańskiej imieniem byłego prezydenta USA. Tyle tylko, że to raczej przejaw gorliwej służalczości wobec każdego kto pozwoli im piastować wysokie urzędy. Niewykluczone, że Polska nie dostanie zaproszenia na grudniowe spotkanie przywódców krajów uważanych za demokratyczne. Co więcej, Waszyngton widzi możność nałożenia kilku sankcji na Polskę. Z takiego klimatu skorzystać będzie chciał D. Tusk i partia opozycyjna. Podczas kadencji Trumpa władzy wydawało się, że dostąpiła boskiego tronu, ale zmiana rezydenta Białego Domu odmieniła kierunek wiatru. Dziś osamotniona Polska nie może liczyć ani na Unię Europejską, ani na Stany Zjednoczone. Kiedy partner przestaje być potrzebny Ameryce czeka go strącenie ze skały w głęboką przepaść.

Przynajmniej od 5 miesięcy prasa zachodnia opisuje militaryzację wschodniej części Europy. Motywacją ma być nieustannie rosnące zagrożenie ze strony Rosji. Z artykułów Gazety Polskiej wynikało, że Rosja przygotowuje się do otwartego konfliktu w rejonie Kaliningradu. Celem miałyby być jednostki NATO stacjonujące na wschodniej flance. Polskie władze potwierdzają prawdopodobieństwo rozpoczęcia konfliktu od Kaliningradu. Różnorodność uzbrojenia stacjonujących tam wojsk rosyjskich byłyby gwarancją wygranej hipotetycznej wojny. Wspólne manewry wojskowe Rosji i Białorusi „Zachód 2021” opisane w amerykańskim czasopiśmie „National Interest” przez Marka Episkoposa zaprojektowane są jako symulacja rozwijającego się konfliktu z NATO. Celem ćwiczeń jest prowadzenie działań w powietrzu i niszczenie bezzałogowców. Ponadto, ćwiczenia przewidują operacje z bronią niekonwencjonalną, w tym elektroniczne systemy obrony i działania wywiadowcze. Nawet zachodnie media podkreślają, że manewry mają głównie charakter obronny. Równolegle pojawiają się spekulacje, że symulacja działań nie wyklucza przeistoczenia się ich w otwarty konflikt i atak na Kaliningrad.

Portal analityczny „Overdefense.com” tekstem autora artykułu odniósł się do koncepcji wyeliminowania rosyjskich jednostek z regionu Kaliningradu. Realizacja wymagałaby użycia systemu Iskander i S-400, by obronić Moskwę przed atakiem nuklearnym. W tym scenariuszu, do działań lądowych przeznaczono jednostki polskie. Wydaje się bowiem, że władzom w Polsce zależy na Kaliningradzie bardziej aniżeli Niemcom. Od kiedy ten scenariusz przypisywany Polakom ukazał się na portalu, wielu analityków na świecie uznało, że to robota Pentagonu. Jednakże powszechna rusofobia pozwala sądzić, że Polakom scenariusz odpowiadałby. To Polacy podkreślają nazwę Królewiec jako historycznie dowodzącą związków z Polską. Plan przyłączenia Kaliningradu do Polski opublikowany był w Stanach Zjednoczonych jeszcze w 2019 roku. Polska miała odegrać główną rolę w jego realizacji. Dokument pod tytułem „Jak obronić państwa bałtyckie” opracowany został przez „Jamestown Foundation”. Od czasu jej powstania w 1984 r. instytucja ta specjalizuje się w zagrożeniach ze strony Rosji. Wspomniany plan mówi o rosyjskim ogromnym potencjale wojskowym i zamiarach powtórnego przyłączenia Litwy, Łotwy i Estonii do Rosji. Eksperci fundacji przewidują błyskawiczną inwazję, bowiem kraje bałtyckie nie mają własnych zdolności obronnych. Jakby na rozdrażnienie Rosjan fundacja przydzieliła Polakom rolę przeprowadzenia neutralizacji regionu kaliningradzkiego. Krok ten uważany jest za kluczowy, ponieważ angażuje rosyjskie duże siły kontruderzenia. Z punktu widzenia NATO jest to istotny punkt, w którym mogą działać siły powietrzne i morskie wspierające Litwę, Łotwę i Estonię. Połączone jednostki polskie i amerykańskie byłyby doskonałym narzędziem działania w tej misji. Skoro Polska poproszona byłaby o poświęcenie własnych żołnierzy w interesie neutralizacji obecności Rosji w Kaliningradzie, wydaje się racjonalne przejście tego regionu pod kuratelę Polski w ramach ustaleń powojennych. Rosja wprawdzie może posłużyć się groźbą użycia broni nuklearnej, ale to raczej mało prawdopodobne. Co istotne, to sytuacja w Europie w ciągu dwóch tygodni ewentualnego konfliktu zostanie w pełni opanowana, a w ciągu miesiąca Rosjanie zostaną wyrzuceni z Litwy, Łotwy i Estonii. Tyle knowań na papierze.

30 stycznia 2021 r. scenariusz umieszczono na amerykańskiej stronie internetowej „Center for Naval Analysis” (ośrodek analiz morskich). Przedstawiono w nim cztery kolejne cele do eliminacji wyrzutni pocisków balistycznych krótkiego zasięgu zdolne do przenoszenia ładunków nuklearnych, w tym Iskandery. Eliminacja tego celu odbyłaby się z dużym kosztem floty rosyjskiej, która straciłaby wyrzutnie pocisków antyrakietowych S-400 i ich obsługę. Rosja, rzecz jasna musi odpowiedzieć na zamieszanie wokół Kaliningradu i oczywiście wzmocnić ilość wojsk w pobliżu granicy. Już w grudniu 2020 Rosja utworzyła 18 dywizję straży zmotoryzowanej. Jej skład tworzy 12 000 żołnierzy, 200 czołgów. Utworzenie straży nastąpiło w odpowiedzi na pojawienie się dywizji V korpusu USA w Polsce. Kiedy 3 marca amerykański bombowiec B-1B pojawił się nad Wilnem w towarzystwie dwóch włoskich odrzutowców Eurofighter Typhoon, tego samego dnia podobna demonstracja siły odbyła się nad obszarem Łotwy i Estonii z udziałem duńskich i szwedzkich myśliwców odrzutowych. W ciągu ostatnich trzech lat ponad 200 razy amerykańskie bombowce strategiczne dokonały lotów ćwiczebnych nad Litwą. Wnioskowano wtedy, że NATO ćwiczy nuklearne uderzenie na Kaliningrad z powietrza. Eskalacja poczynań NATO zachęciła Rosjan do rozlokowania 18-ej dywizji zmotoryzowanej na granicy z sąsiadem, co Zachód nazywa militaryzacją Kaliningradu. Rosji zależy na obronie regionu kaliningradzkiego z morza, powietrza i ziemi, gdyż stał się obsesją polityki amerykańskiej.

Amerykański strateg, z kolejnej Fundacji Obrony Demokracji, Shane Preiswater ocenia, że dla pokonania Rosji na odcinku kaliningradzkim niezbędne byłoby zaangażowanie 225 bombowców, a aktualnie dysponują jedynie 140. Do roku 2040 ta liczba wzrośnie do 175. Zaleca w związku z tym doposażyć armię w bombowce Rockwell B-1 Lancer i Boeing B-52. Zatem plan się podoba, kwestia sprostania technicznego.

Warto odnotować fakt, że w żadnych oficjalnych źródłach nie ma wzmianki o planach podboju Polski, państw nadbałtyckich przez Rosję. Jaki byłby rachunek opłacalności przejmować terytoria, w których ludzie są nastawieni skrajnie wrogo. Ani polityka rosyjska, dokumenty państwowe, ani też doktryna militarna Rosji nie zakładają planów ataku na kraje sąsiednie. Zachód natomiast nie szczędzi ustawicznego podsycania retoryki o agresywnym reżimie kremlowskim czyhającym na podbój Polaków, Litwinów, Łotyszy i Estończyków sącząc zasadność strachu przed wszystkim co rosyjskie, by z czasem usprawiedliwić własną agresję.

Opracowanie: Jola
Źródło: WolneMedia.net

Ocena: 

4
Średnio: 3.7 (3 votes)
Opublikował: admin
Portret użytkownika admin

Redaktor naczelny i założyciel portalu zmianynaziemi.pl a także innemedium.pl oraz wielu innych. Specjalizuje się w tematyce naukowej ze szczególnym uwzględnieniem zagrożeń dla świata. Zwolennik libertarianizmu co często wprost wynika z jego felietonów na tematy bieżące. Admina można również czytać na Twitterze   @lecterro


Komentarze

Portret użytkownika Taki

Moze jeszcze dodac ze tam Pod

Moze jeszcze dodac ze tam Pod Poznaniem gdzie sa jankesi znajduje sie Ciekly Metal (tylko dwa miejsca na calym swiecie)
I Polska placi zeby jankesi NAS Okradali i zeby bylo smieszniej placi Im Grube pieniadze To bandyctwo PoPis z przystawkami Musik sie Skonczyc Trzeba NAM Krola !!!!!!

Portret użytkownika lach

tak, tak, ruscy (17milionów

tak, tak, ruscy (17milionów km2) którzy po rozpadzie zsrr dają ukraińcom - 600 tys. km2 czy kazachom - 2700 tys. km2 teraz zaatakują litwe (65 tys. km2) albo malutką Polskę. Co na to lekarze? Kowidek zrobił z narodu to co zrobił, i teraz pomysłem na zastępczy straszak ma być że ruscy bombe atomową nam na łeb zrzucą? HAHAHA Jak wszystkie fabryki sprzedacie i niemcy wykupią ziemie utracone, to sami przyjdziecie to na kolanach - święte słowa łukaszenki, a hamerykance to maja tyle wspólnego z naszą mentalnością co może nie marsjanie ale blisko. Angielski będzie zawsze brzydził Polaka i napier...nie holywodzkimi filmami nawet przez 1000 lat tego nie zmieni. Także kończyć tą zabawe z ludami z zza oceanu bo technologie to nawet chińczycy już rozumieją.

Portret użytkownika inzynier magister

straszą wojną żebyśmy

straszą wojną żebyśmy wydawali kasę na amerykański złom ! a USA nie daje nam gwarancji że zadzaiła ten złom lepiej naszpikować Polskę rakietami polskij produkcji, na każdym rogu rakiety i mobilne zespoły rakietowe polskiej produkcji ! I tak wszystko w rękach Jezusa Chrystusa !

Ojcem Mieszka był, według niego, Siemomysł, dziadem Lestek, a pradziadem Siemowit. Z pierwszą żoną, Dobrawą, miał Mieszko syna Bolesława i córkę.

Portret użytkownika irfy

Ten tekst to niestety bełkot.

Ten tekst to niestety bełkot. Ale tak to jest, jak za militarne rozważania zabierają się dziennikarze. Zacznijmy może od „uderzenia nuklearnego na Kaliningrad”. Pomijając nawet wynikające z tego faktu reperkusje, czyli rosyjskie jądrowe uderzenia na wszelkie punkty dyslokacji wojsk NATO w Europie wschodniej, taki atak byłby bez sensu nawet z militarnego punktu widzenia. Uderzenie atomem w Kaliningrad spowodowałoby również usmażenie wszelkiej elektroniki na sporym obszarze Polski i Litwy, w tym miastach takich jak Gdańsk. Owszem, zapewne wyeliminowałoby część wyrzutnie S400 i Iskanderów, ale wywołałoby szybko eskalującą wojnę jądrową. To naprawdę ostatnia rzecz, jakiej chcieliby amerykańscy miliarderzy stojący za przemysłem zbrojeniowym.

Poza tym systemy S400 i inne wyrzutnie zostały też zainstalowane na Białorusi, więc zniszczenie Kaliningradu niewiele by zmieniło. Z kolei ani wyrzutni w Kaliningradzie ani tych na Białorusi nie da się zniszczyć bombowcami konwencjonalnymi, gdyż zasięg tych wyrzutni jest zbyt duży. Innymi słowy, bez jądrowej hekatomby na trudną do przewidzenia, ale zawsze makabryczną skalę, Kaliningrad i Białoruś  będą szachowały wszystkie armie na terenie Polski i krajów bałtyckich. Dodatkowo zagrażając również Berlinowi, o czym Niemcy znakomicie wiedzą, więc zrobią wszystko, żeby nic, co byłoby stamtąd wystrzelone, nie poleciało w stronę Niemiec. Dlatego cała ta sławetna „obecność amerykańska w Polsce” wynika wyłącznie z tego, że to Polacy pokrywają wszystkie koszty.

Amerykańska armia stacjonuje tutaj wyłącznie dlatego, że jest to bardziej opłacalne. Zamiast płacić Niemcom USA ciągnie kasę od naiwnych Polaków. Chyba jedynej nacji na świecie z tak idiotycznym podejściem. W razie jakiegokolwiek grubszego konfliktu te oddziały zostaną kurtuazyjnie ominięte przez nacierających Rosjan, natomiast dyplomaci uzgodnią szczegóły mostu powietrznego, który wycofa je w bezpieczne miejsce. Oczywiście zostanie to odpowiednio opakowane, czyli „wycofaliśmy się bo… i tutaj stek wygodnych łgarstw”, ale prawda będzie taka, ze pies z kulawą nogą Polski bronić nie będzie. Włącznie z samymi Polakami, których większość zaczęłaby sobie zadawać pytanie, „Dlaczego mam umierać za to, żeby rząd, którego nienawidzę, nadal rządził?”. Ponieważ dzisiejsze wojny sprowadzają się w zasadzie do wymiany rządzących.

Portret użytkownika baca

O Jola znowu wzięła się za

O Jola znowu wzięła się za geopolitykę Smile

Pewnie jej zamokła podpaska że tak się denerwuje ruską inwazją...

na sucho to by może zauważyła że amerykańskie żołdactwo jest tu kraść surowce a nie pilnować jakichś granic ale nie zauważyła... no trudno...

 

 

Portret użytkownika StrasznaPrawda

Tekst do kosza ponieważ

Tekst do kosza ponieważ USrAel Army cały czas jest w Polsce i robią tutaj co chcą zwłaszcza w ziemii, mają wszystko i już od samego początku nie przyszli oni tutaj aby bronić nas przed mityczną już złowrogą Rosją, a bajka, że PIS ma gorsze stosunki z USrAelem za kadencji Bidena niż za Trumpa można też spuścić w kiblu po tej akcji z Afganistanem kiedy Polska była razem z USrAelem głównym organizatorem ewaukacji Afgańskich Szabes goji. I to na polecenie USrAela PIS sprowadził tutaj tyle tych Szabes goji z Afganistanu.

Strony

Skomentuj