Dzisiaj w godzinach porannych doszło do potencjalnie niebezpiecznego incydentu. Grupa kilkudziesięciu osób uzbrojonych w karabiny maszynowe opanowała budynek parlamentu i rządu Autonomii Krymskiej. Gra o Krym wkracza w nową fazę.

Oficjalnie nie wiadomo kto to zrobił, ale według opisów świadków rano, około godziny 5:50, pod siedzibę Rady Najwyższej Krymu i krymskiej Rady Ministrów przyjechały dwa autobusy. Wyszli z nich nieumundurowani, ale doskonale uzbrojeni ludzie, którzy byli tak dobrze zorganizowani, że padły podejrzenia, iż są to żołnierze służb specjalnych.

Prawdopodobnie za zajęciem budynków rządowych stoją tak zwane oddziały samoobrony, które powstały po ostatnich protestach tych grup etnicznych. W mediach ukraińskich pojawiły się pogłoski, że tysiące uzbrojonych banderowców z zachodniej Ukrainy jedzie w stronę Krymu, zrobić tam "porządek".

Można przypuszczać, że zajęcie urzędów jest w jakiś sposób związane z tą groźbą. Wygląda na to, że jednostka, która przejęła wspomniane budynki zamierza tam pozostać, ale nie oznacza to, że praca urzędu będzie sparaliżowana. Pojawiły się informacje, że deputowani parlamentu Autonomii Krymskiej są wpuszczani do budynków.

Sytuacja jest bardzo dynamiczna. Dzisiaj po Krymie jeździły też rosyjskie transportery opancerzone, które kierowały się w stronę Symferopola. Zostały jednak zatrzymane przez policję ukraińską, po czym pojazdy zawróciły i pojechały do bazy w Sewastopolu. Pojawiła się też informacja, że po wczorajszym postawieniu w stan gotowości 150 tysięcy żołnierzy w zachodnim i centralnym okręgu wojskowym Rosji dzisiaj dołączyło do nich lotnictwo z myśliwcami.

Wojsko rosyjskie pozostaje w gotowości i nikt nie wie czy to tylko polityczna demonstracja siły Putina, czy też nad naszym regionem świata zawisła realna groźba konfliktu zbrojnego, którego celem mogłoby być odzyskanie dla Rosji całej Ukrainy.