Naukowcy potwierdzili pochodzenie radioaktywnej chmury, która znalazła się nad Europą w 2017 roku

Kategorie: 

Źródło: PNAS 2019

We wrześniu 2017 r. wykryto radioaktywną chmurę nieznanego pochodzenia w Europie. Skażenie było najsilniejsze od czasu katastrofy elektrowni atomowej w Fukushimie w 2011 roku. Dopiero niedawno naukowcom udało się poznać pochodzenie owego skażenia radioaktywnego.

Po niemal dwóch latach badaczom udało ustalić się, że radioaktywna chmura ma swoje źródło w południowej Rosji i była najprawdopodobniej wynikiem wypadku w elektrowni jądrowej w górach Ural.

 

Jak donosi Proceedings of National Academy of Sciences, zespół 70 ekspertów z całej Europy przyjrzał się 1300 pomiarom radioaktywnego izotopu rutenu-106. Ustalenia pokazują, że emisja pochodzi z miejsca w górach Ural, na granicy rosyjskiej z Kazachstanem. Naukowcy potwierdzili, że uwolniono wtedy od 250 do 400 terabekereli rutenu-106.

W tej części Uralu znajduje się jeden z największych obiektów jądrowych w Rosji – Majak – zakład, który specjalizuje się w przetwarzaniu zużytego paliwa jądrowego z reaktorów jądrowych i plutonu z broni. Mimo, że Majak oraz rosyjskie władze wciąż nie wydały żadnego oświadczenia, naukowcy starali się dociec prawdy na własną rękę.

 

Profesor Georg Steinhauser, ekspert ds. Promieniowania z Uniwersytetu w Hanowerze powiedział – „To było najprawdopodobniej pojedyncze i krótkie wydarzenie. Udało nam się wykazać, że wypadek wystąpił przy ponownym przetwarzaniu elementów wypalonego paliwa, na bardzo zaawansowanym etapie, na krótko przed końcem reakcji łańcuchowej.”

 

Majak została powiązana z szeregiem incydentów w przeszłości, w szczególności katastrofą kysztymską we wrześniu 1957 r. Katastrofalny wypadek zdarzył się, gdy system chłodzenia jednego ze zbiorników do składowania odpadów zawiódł, powodując spalanie od 70 do 80 ton odpadów radioaktywnych. Co najmniej 10 tys. osób zostało ewakuowanych ze swoich domów, a setki osób prawdopodobnie zmarły na skutek promieniowania.

Na szczęście incydent z 2017 roku nie stanowił żadnego zagrożenia dla ludzi. Władze rosyjskie nie wzięły żadnej odpowiedzialności za wypadek sprzed dwóch lat. Rząd utrzymuje wersję, jakoby rosyjskie systemy monitorowania powietrza wykryły jedynie niewielkie ilości rutenu-106 na terytorium Rosji, a wysokie poziomy promieniowania zarejestrowano na terytorium Rumunii, Włoch oraz Ukrainy.

 

Nowe badanie nie jest pierwszym, które wskazuje na winę Rosji. W lutym 2018 r. raport francuskiego Instytutu Ochrony Radiologicznej i Jądrowej śledził również wskazał na Ural jako miejsce domniemanej katastrofy.

 

 

Ocena: 

4
Średnio: 3.3 (3 votes)
Opublikował: B
Portret użytkownika B

Redaktorka, która pracuje z nami od ponad 3 lat. Specjalizuje się w tematyce medycznej i zdrowym żywieniu. Często publikuje na portalu medycznym tylkomedycyna.pl


Komentarze

Portret użytkownika Trollino

Nie masz co z kretynami

Nie masz co z kretynami rozmawiać. Dla garstki frustratów życiowych Rosja jest bóstwem, choć cały świat się z Rosji śmieje oraz wysyła worki z ryżem by ruskie nie padły.

Co najciekawsze, to te ruskie przybłędy w Polsce piszą to na komputerach wymyślonych we Wszechameryce Biggrin

Strony

Skomentuj