Kategorie:
Astronomowie znaleźli kolejne mocne dowody potwierdzające hipotezę, że Słońce było gwiazdą w układzie podwójnym ( jak większość gwiazd we Wszechświecie) i miało, bądź nadal ma, „towarzysza”. Wnioski oparto na analizę promieniowania fal radiowych, które pochodziły z odległej od nas o 600 lat świetlnych chmury kosmicznego pyłu i gazów stanowiącego tak zwany obszar gwiazdotwórczy.
Nemesis to hipotetyczna gwiazda, która obiega Słońce w odległości od 50 do 100 tys jednostek astronomicznych (AU). A ponieważ ta gwiazda nie jest jasna, to jest bardzo trudne do zidentyfikowania. Niektórzy badacze sugerują, że to właśnie Nemesis jest sprawcą masowych wymierań na Ziemi.
Amerykańscy astrofizycy nie znaleźli co prawda niepodważalnych dowodów, że Nemesis istnieje do dzisiaj, ale ich zdaniem, gwiazda będąca towarzyszem Słońca, z pewnością istniała w przeszłości. Co więcej to prawdopodobnie Nemesis odpowiada za okresowe, występujące co 27 milionów lat, pchnięcie w kierunku Ziemi komet i asteroid, z których przynajmniej jedna doprowadziła przez kolizję z naszą planetą, do wyginięcia dinozaurów. Eksperci przedstawili swoje wnioski na łamach platformy naukowej arXiv.org
Po analizach obłoku pyłu z Perseusza, znajdującego się 600 lat świetlnych od Ziemi, który jest obszarem gwiazdotwórczym, okazało się, że kolejne statystyczne modele wskazują na to, że wszystkie młode gwiazdy początkowo mają swoich "bliźniaków". To jest dość poważny dowód na to, że to właśnie samotne gwiazdy są wielką rzadkością i w przypadku Słońca praktycznie na pewno istniał, albo wciąż istnieje, ciemny, trudny do obserwacji obiekt, który można roboczo nazwać jego "bliźniakiem".
Z analiz statystycznych przez naukowców wynika, że gwiazdy tworzące ukłądy podwójne poruszają się zwykle po eliptycznych orbitach sięgających od 200 do 500 jednostek astronomicznych (AU). To mniej więcej tyle ile trzy dni świetlne. Aby lepiej wyobrazić sobie ten dystans, warto nadmienić, że Neptun orbituje w odległości 30 AU od Słońca, a sonda Voyager 1, najdalej znajdujący się ludzki pojazd w kosmosie, oddaliła się do tej pory na odległość 140 AU.
Z kolei najbliższa znana nam obecnie gwiazda to Proxima Centauri, która znajduje się w odległości 268 770 AU. Jeśli uda się w końcu zaobserwować obiekt towarzyszący Słońcu, prawdopodobnie będzie to coś dużo większego od Jowisza, zatem według obecnych kategorii, prawdopodobnie będzie to nowa znana ludzkości gwiazda. Zapewne nieudana, funkcjonująca jako obiekt gwiazdopodobny o zbyt małej masie by mogły w nim zajść przemiany wodoru w hel. Naukowcy nazywają takie obiekty brązowymi karłami.
Już dwie dekady temu, astronom z Uniwersytetu Berkley w Kalifornii, Richard Muller, zaproponował hipotezę, wedle której w naszej przestrzeni może istnieć duży obiekt, który okresowo przelatuje bliżej wywołując perturbacje swoim wpływem grawitacyjnym. Mogłoby to rzeczywiście skutkować wypchnięciem komet i dużych asteroidów i pchnięciem ich orbitami niebezpiecznie przecinającymi się z orbitą ziemską. Muller skłania się do tego, że gdzieś za obłokiem Oorta znajduje się czerwony karzeł, orbitujący wokół Słońca. Jest to nieco większy obiekt niż brązowy karzeł i uznawany jest za gwiazdę. Trzeba przyznać, że to faktycznie najpowszechniej występujący typ gwiazd w Drodze Mlecznej, aż 80% z nich to właśnie czerwone karły i wiele jest w układach podwójnych z udanymi jasniejącymi gwiazdami wielkości większej od Słońca. Poza tym warto zaznaczyć, że czerwonych karłów nie widać na nocnym niebie ze względu na ich niewielką jasność, więc są bardzo trudne do obserwacji.
James Web Space Telescope - źródło: NASA
Może dlatego, dotychczas prowadzone poszukiwania nie pozwalają na dokładną lokalizację Nemesis. Astronomowie obserwują jednak pewne anomalie tak zwanych obiektów transneptunowych, które potwierdzają teorię obecności masywnego obiektu (lub nawet kilku) w okolicach obłoku Oorta. Liczono na to, że Nemesis zwaną również Tyche, uda się zaobserwować prowadząc analizę nieba w podczerwieni, co kilka lat temu wykonał należący do NASA teleskop kosmiczny WISE. Jednak analiza danych nie wykazała do tej pory obecności oczekiwanego obiektu. Pozostaje poczekać na uruchomienie JWST - James Webb Space Telescope - jeśli Nemesis istnieje powinien być w stanie ją zaobserwować. Teleskop ten, również prowadzący obserwacje w podczerwieni, znajdzie się w kosmosie nie szybciej niż w przyszłym roku.
Ocena:
Opublikował:
admin
Redaktor naczelny i założyciel portalu zmianynaziemi.pl a także innemedium.pl oraz wielu innych. Specjalizuje się w tematyce naukowej ze szczególnym uwzględnieniem zagrożeń dla świata. Zwolennik libertarianizmu co często wprost wynika z jego felietonów na tematy bieżące. Admina można również czytać na Twitterze |
Komentarze
Skomentuj