Ludzkość prawie przeoczyła największą w historii erupcję podmorskiego wulkanu

Kategorie: 

Źródło: University of Tasmania

Gdyby nie fakt, że turyści powracający z wakacji na wyspach Samoa, zobaczyli przez okno samolotu „niezwykle dużą masę” unoszącą się na oceanie setki kilometrów od północnego wybrzeża Nowej Zelandii, nic nie dowiedzielibyśmy się o wielkiej erupcji wulkanicznej jaka tam wystąpiła. Pasażerowie wykonali kilka zdjęć i wysłali e-mailem zdjęcia dziwnej mazi  do naukowców, którzy od razu zdali sobie sprawę, co to jest

Po powierzchni dryfowała pływająca platforma z pumeksu i inncych substancji, która powstała przez wybuchający podwodny wulkan. Nie była to jednak typowa erupcja tylko największej erupcji tego rodzaju w historii.

 

Incydent, napędzany był przez podwodny wulkan Le Havre Seamount, początkowo nie został zauważony przez naukowców, ale unosząca się platforma skalna, którą wygenerował wulkan, była trudniejsza do przeoczenia.

 

W 2012 roku zaobserwowana tratwa z pumeksu – rodzaj bardzo lekkiej, wypełnionej powietrzem skały wulkanicznej – pokryła około 400 kilometrów kwadratowych południowo-zachodniego Pacyfiku, ale kilka miesięcy później satelity zarejestrowały, że pumeks rozproszył się na obszarze dwa razy większym niż wielkość obszaru Nowej Zelandii.

Kiedy w 2015 r. naukowcy zbadali 1220 metrów pod powierzchnią co tam się wydarzyło, byli zszokowani, Uderzyła ich wielkość skalistych przeobrażeń dna. Gdy nzaczęły napływać dane początkowo uznano, że to awaria sonaru. Dopiero potem zrozumiano, że to właściwy obraz dna po erupcji.

 

W kalderze o długości prawie 4,5 km, w wyniku „masowego pęknięcia wulkanu”, lawa wypłynęła z 14 otworów powodując nie tylko emisje pumeksu, ale także popiołu, kopuły lawy i lawę płynącą na dnie morskim. Ponieważ do erupcji doszło głęboko pod wodą trudno zrozumieć skalę tego wydarzenia. Dość wspomnieć, że erupcja ta była około 1,5 raza większa od Mount St. Helens w 1980 roku i 10 razy większy od Eyjafjallajökull na Islandii w 2010 rok.

 

Naukowcy twierdzą, że co najmniej trzy czwarte materiału, który wybuchł, wypłynęło na powierzchnię i odleciało – wiele ton ocean wyrzucał na brzeg. Wyniki badań opublikowano w czasopiśmie Science Advances.

Ocena: 

5
Średnio: 5 (1 vote)
Opublikował: admin
Portret użytkownika admin

Redaktor naczelny i założyciel portalu zmianynaziemi.pl a także innemedium.pl oraz wielu innych. Specjalizuje się w tematyce naukowej ze szczególnym uwzględnieniem zagrożeń dla świata. Zwolennik libertarianizmu co często wprost wynika z jego felietonów na tematy bieżące. Admina można również czytać na Twitterze   @lecterro


Komentarze

Portret użytkownika Quark

Dymu nie było bo pod wodą nic

Dymu nie było bo pod wodą nic się nie spala a jedynie wypływa z "komina" - bo tam jest woda a nie powietrze z tlenem . Satelity okrążają ziemię na dużej wysokości i fotografują jedynie to czego chmury nie zasłonią . A skoro erupcja wulkanu była na dnie morskim ponad kilometr pod wodą , gdzie panują absolutne ciemności to jak niby miały ją zauważyć ? , przecież nikt nie kieruje kamer satelitów na pustkę oceaniczną . Ludzie lecący samolotem też nie widzieli wulkanu ale to co on wyrzucił i co pływało na powierzchni czyli "plamę" pumeksu - co ich zaciekawiło i potem już owi naukowcy dociekli skąd się ona wzięła.

Skomentuj