Rosja zamierza przekazać Syrii zaawansowany system obrony powietrznej, który może wywołać poważne napięcia w regionie. Izrael zagroził już, że jeśli rosyjskie rakietowe systemy S-300 będą próbowały obronić się przed nadlatującymi samolotami wojskowymi to zostaną zniszczone.

Władze rosyjskie prawdopodobnie wznowią dostawę systemu S-300 dla syryjskiej armii, która została zamrożona około 10 lat temu. Zachód potępiał wtedy transfer uzbrojenia do Syrii, lecz w wyniku ostatnich bombardowań Rosja może zmienić zdanie. Najnowsze dowody przedstawione przez Moskwę, tj. ujawnienie świadków domniemanego ataku chemicznego z 14 kwietnia wyjaśniło, że nie było żadnego użycia gazów bojowych, a zatem nie było też żadnych ofiar cywilnych. Zdaniem świadków zdarzenia, do szpitala wtargnęli nieznani ludzie, którzy wywołali sztuczną panikę, oblewali pacjentów wodą i nagrywali całe zajście. Film został następnie zamieszczony w internecie i został przyjęty przez Stany Zjednoczone jako dowód.

Rosja twierdzi, że nie może dopuścić do kolejnych bezpodstawnych agresji na Syrię, dlatego może przekazać w jej ręce system rakietowy S-300. Będzie to najbardziej zaawansowana broń przeciwlotnicza i przeciwrakietowa w rękach armii syryjskiej. Jednak zapowiedź rosyjskich władz wyraźnie nie spodobała się Izraelowi.

Minister Obrony Avigdor Lieberman ogłosił, że jeśli systemy S-300 będą strzelać do izraelskich samolotów to zostaną zniszczone. Rosja nie pozostała dłużna i ostrzegła, że ataki na przekazane systemy obrony powietrznej nie pozostaną bez konsekwencji.

Niezadowolenie wynika z tego, że systemy S-300 rozmieszczone w okolicach Damaszku będą pokrywać swoim zasięgiem znaczną część Izraela, więc teoretycznie mogłyby strzelać do samolotów znajdujących się w bazach lotniczych. Nowa technologia w rękach Syrii mogłaby nie tylko zakończyć agresywne ataki Izraela, ale także wzmocnić swoje możliwości obronne na wypadek agresji innych państw.