Amerykańscy zwolennicy socjalizmu mają problem. Ich kandydatka, Hillary Clinton, popada w coraz większe tarapaty w związku z kontrowersjami w sprawie wykorzystywania niezabezpieczonego serwera pocztowego. Dodatkowo gęstnieje atmosfera wokół Fundacji Clintonów, która jest oskarżana w pośredniczenie w korupcji.

Za kandydatką demokratów ciągnie się seria skandali. Największy z nich, zakładający, że Hillary Clinton będąc Sekretarzem Stanu, naraziła bezpieczeństwo USA, stosując niezabezpieczony serwer pocztowy do przesyłania tajnych informacji. Sprawę próbowano wyciszyć i ostatecznie w lipcu FBI stwierdziło, że było to nadużycie, ale nie przestępstwo. Nikt nie wie co teraz odnaleziono, ale wiadomo, że James Comey musiał ogłosić, że śledztwo jest wznowione, bo gdyby tego nie zrobił niektórzy agenci FBI grozili pójściem z tym do prasy. Ostatecznie zatem wiemy, że coś jest, co nie pozwoli się tak łatwo wywinąć Clintonowej, ale dowiedzieliśmy się tego zaledwie 11 dni przed wyborami, więc naturalne jest to, że jej sztab oskarża FBI o próbę wpłynięcia na wynik wyborów.

Bardzo możliwe, że to jeszcze nie koniec rewelacji, które mogą pogrążyć kandydatkę amerykańskiej lewicy. FBI opublikowało tez tajne archiwa z 2001 roku. Z dokumentów wynika, że Bill Clinton, w ostatnich dniach swojej prezydentury ułaskawił znanego finansistę oskarżanego o oszustwa podatkowe, Marca Richa. Potem jego żona przekazała na Fundację Clintonów równowartość 450 tysięcy dolarów. FBI sugeruje, że to łapówka za ułaskawienie. Padają sugestie, że takie transakcje wiązane skutkujące wpłatami na konta tej fundacji, miały też miejsce w czasach, gdy Sekretarzem Stanu była Hillary Clinton.

W międzyczasie amerykańskie sondażownie zaczęły już urealniać wyniki i nie przedstawiają już wielkiej przewagi Clinton. W kilku badaniach wygrywa Trump, a każdy dzień poprawia jego sytuację. Jedyne co mogą na niego znaleźć przeciwnicy to kilka rubasznych żartów sprzed 15 lat i niechęć do wynajmowania swoich mieszkań czarnoskórym ... w 1973 roku. Teraz, gdy wszyscy wspierający Hillary Clinton widzą kolejne wypływające skandale, nie pozostaje im już chyba nic innego jak zakryć uszy, oczy, przestać oglądać telewizję, wyłączyć internet i głosować w czambuł na potencjalną kryminalistkę udając, że jest ona kimś innym. Im bliżej do wyborów tym bardziej widać jaką obrazą dla intelektu jest popieranie kogoś takiego jak ona.

Trzeba też pamiętać, że nawet jeśli w wyborach, które już 8 listopada, wygra Donald Trump, to i tak nie wiadomo czy będzie prezydentem, bo w Stanach Zjednoczonych liczą się tak zwane głosy elektorskie. Dysponują nimi elektorzy, którzy są wybierani przez społeczność lokalną. Z mocy prawa nie mogą nimi być urzędnicy oraz parlamentarzyści. Najczęściej zostają nimi politycy dwóch wiodących partii, dlatego można podejrzewać, że jeśli naród się pomyli spróbują dokonać jakiegoś szachrajstwa na wzór ostatnich wyborów w Austrii.