Katalończycy znowu poszli do urn, tym razem w wyborach lokalnych. Jeśli wygrają zwolennicy niepodległości może to wpędzić Hiszpanię w najgłębszy kryzys konstytucyjny od końca dyktatury Franco.

Sondaże wskazują, że koalicja partii wspierających ideę niepodległości regionu zdobędzie większość w parlamencie Katalonii. Same wybory, nie mają jednak konstytucyjnej mocy aby ogłoszono niepodległość. Jednak szeroki sojusz partii od lewej do prawej strony katalońskiej sceny politycznej daje ludziom nadzieje, że głosowanie to jest de facto wyrażeniem zgody na secesje.

Antyhiszpańskie resentymenty zostały ostatnio wzmocnione, gdy przywódcy tego kraju przyjęli dyktat Berlina w kwestii przyjmowania tak zwanych uchodźców. Powstanie nowego kraju - Katalonia, oznaczałoby, że wychodzi on ze struktur Unii Europejskiej i nie wiadomo czy w obecnej sytuacji ten bogaty europejski region zdecyduje się na wstąpienie do tej upadającej organizacji.

Z kolei rząd w Madrycie nie pozostawia złudzeń twierdząc, że stanowczo sprzeciwia się planom samodzielności Barcelony z przyległościami. Gdyby jednak secesjoniści nie dawali za wygraną nie można wykluczyć, że dojdzie do interwencji, najpierw prawnej, a potem kto wie, może nawet militarnej.