Kategorie:
Zapewne nie od dziś wiadomo, że wolność mediów w naszym kraju jest delikatnie mówiąc zagrożona. A mówiąc bardziej dosadnie, w Polsce panują raczej standardy wschodnie niż zachodnie. Co jednak złego by nie mówić o Rosji czy Białorusi w krajach tych mieszka ponad 150 mln ludzi no i jakoś sobie tam radzą. Gorzej oczywiście z mediami.
Co jakiś czas do nas "postępowych Europejczyków" dociera skandal zza wschodniej granicy. Zamach na wolność mediów ! - krzyczą różne, podobno polskie media. O tym, że na Białorusi czy w Rosji demokracji z wizji zachodnich polityków nie ma chyba nikomu mówić nie trzeba. Skupmy się jednak na Polsce ponieważ to my jesteśmy teraz w Uni Europejskiej, gdzie panuje demokracja i wolność słowa.
13 grudnia główna partia opozycyjna do obecnej koalicji rządzącej wyprowadziła 50 tys ludzi na ulicę Warszawy, maszerując z transparentami "Więcej demokracji" albo "Chcemy wolności mediów". Jaki oddzew temu dały podległe pod władze media? "Podpalają Polske", "Hańba - porównują demokratyczną Polskę do Białorusi", "Maszerują oszołomy". No tak to mniej więcej wyglądało. Generalnie rzecz biorąc według obecnej koalicji rządowo-medialnej wszystko w Polsce idzie w dobrym kierunku a nasz kraj jest wzorem przemian demokratycznych, od których takie państwa jak np. Węgry mogłyby się uczyć.
Tymczasem niecały miesiąc po tamtych wydarzeniach stała się rzecz niepokojąca. Ta i tak fasadowa demokracja pokazała swoje prawdziwe oblicze.
W konferencji prasowej zorganizowanej w miejscu publicznym przez dobrze znanego Polakom "działacza charytatywnego" Jerzego Owsiaka wziął udział dziennikarz stacji telewizyjnej, która jest nazwijmy to "opozycyjna" do działalności Owsiaka. Dziennikarz ten przebywał w miejscu publicznym i wykonywał swoje obowiązki służbowe. W chwili, kiedy Jerzy Owsiak spytał czy ma ktoś jakieś pytania, dziennikarz zaczął dopytywać showmana o dokumentacje finansową jego fundacji oraz dwóch innych spółek.
Owsiak oczywiście nie odpowiedział na zadawane pytania a zamiast tego puścił jakieś dziwaczne nagranie nie mające nic wspólnego z tematem. Kiedy film się skończył Owsiak powspominał jeszcze stare czasy, jak to się kiedyś zażywało narkotyki po czym nakazał dwóm smutnym, ostrzyżonym niemal na łyso panom wyprosić dziennikarza. Kiedy ten nie chciał opuścić konferencji, "goryle" pana w czerwonych spodniach postanowili załatwić sprawę siłowo.
Koledzy po fachu pana dziennikarza będący na sali, widząc zamach na wolność słowa i mediów nawet nie zareagowali a zapewne wielu z nich ten widok ucieszył. Wszak ten pan najprawdoodobniej jako jedyny obecny wtedy na konferencji nie pochodził z medialno-politycznego "kółka wzajemnej adoracji". Smutni panowie poproszeni o wylegitymowanie się nie zrobilii tego a później na dokładkę skłamali, że są z policji. Dziennikarz nastepnie wezwał na miejsce prawdziwą policję, żeby sprawdzili kim są Ci "ochroniarze" i właściwie jakim prawem uniemożliwili dziennikarzowi wykonywanie jego obowiązków służbowych.
Jestem ciekaw czy jakiekolwiek zagraniczne media po tym zdarzeniu wspomną o standardach demokratycznych panujących w naszym kraju tak jak to robią w przypadku zamachów na wolność słowa za naszą wschodnią granicą.
Ocena:
Opublikował:
Adolf Rotshild
|
Komentarze
Jacy ludzie - takie czasy.
Jacy ludzie - takie czasy.
Strony
Skomentuj